Przed starciem Śląska Wrocław z Rakowem Częstochowa tematem numer jeden w polskiej piłce klubowej pozostają wiszące w powietrzu przenosiny Marka Papszuna do Legii Warszawa. Ale po tylu dniach nieustannych spekulacji, jest to już trochę wyświechtana kwestia. Dlatego postanowiliśmy – dla odmiany – wziąć pod lupę sytuację wrocławian. Jak się zatem miewa Śląsk nieco ponad pół roku po spadku z Ekstraklasy?

Kolejne odcinki serialu pod tytułem: „Prywatyzacja”, dopiero szóste miejsce w 1. lidze, ostatnio cztery mecze bez wygranej z rzędu…
We Wrocławiu dzieje się sporo.
Śląsk Wrocław. Bolesny spadek i kadrowa rewolucja
Do wydarzeń z minionej kampanii nie ma już chyba sensu zbyt obszernie wracać, bo z pewnością wciąż doskonale pamiętacie, co wówczas spotkało ekipę z Dolnego Śląska. Nieczęsto się bowiem zdarza, by drużyna przystępująca do ligowych zmagań ze statusem wicemistrza Polski pożegnała się z Ekstraklasą. O takich historiach się szybko nie zapomina. Należy jednak podkreślić, że dla Śląska ta degradacja nie była tylko wstydliwym, niewytłumaczalnym wypadkiem przy pracy. Wręcz przeciwnie, to udany sezon 2023/24 był wyjątkowy. Rok wcześniej Śląsk też ledwo uniknął pożegnania z najwyższą klasą rozgrywkową. I dwa lata wcześniej również.
A zatem w 2025 roku wrocławianie się – po prostu – doigrali.
Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, drużyna została gruntownie przebudowana. Asad Al-Hamlawi wręcz uciekł z przedsezonowego zgrupowania i ostatecznie został sprzedany do Universitatei Craiova. W niezbyt przyjemnych okolicznościach ze Śląskiem rozstali się także Peter Pokorny czy Rafał Leszczyński.
Leszczyński: Plucie na moją osobę jest absurdalne [WYWIAD]
W świat ruszyli również Arnau Ortiz, Patryk Klimala, Simeon Petrov, Jose Pozo, Tudor Baluta, Tomasz Loska, Aleksander Paluszek, Sebastian Musiolik, Mateusz Żukowski, Filip Rejczyk, Alex Petkov, Sylvester Jasper, Jakub Świerczok, Burak Ince, Henrik Udahl, Marcin Cebula oraz Patryk Szwedzik. Jeśli zaś chodzi o graczy, którzy nie opuścili tonącego (a właściwie to zatopionego) okrętu, a sporo grali dla Śląska jeszcze w Ekstraklasie, to można wymienić tylko garstkę:
- Petr Schwarz (poważnie kontuzjowany)
- Piotr Samiec-Talar
- Serafin Szota
- Marc Llinares
- Jehor Macenko
Na ławce trenerskiej Śląska pozostał jednak Ante Simundza i to właśnie on miał zadbać o to, by zespół nie rozleciał się do reszty, przygnieciony ciężarem degradacji z jednej strony, a totalną kadrową rewolucją z drugiej. Szkoleniowiec jeszcze w maju podpisał z klubem nowy kontrakt do czerwca 2026 roku z opcją przedłużenia o dwa lata.
– To dla nas pierwszy i najważniejszy krok w budowie zespołu na nowy sezon. Jako klub znaleźliśmy się w trudnej, pierwszoligowej rzeczywistości, w której chcemy spędzić jak najmniej czasu. Wierzymy, że mocno pomoże nam w tym właśnie Ante Simundza. Przed nami wiele wyzwań, jednak nikt nie ma wątpliwości, że taki szkoleniowiec to bardzo mocny punkt Śląska Wrocław – komentował wówczas Michał Mazur, prezes wrocławskiej ekipy.

Nowe oblicze Śląska. O bezpośredni awans nie będzie łatwo
Na stanowisko dyrektora sportowego Śląska powrócił natomiast Dariusz Sztylka.
– Jestem przekonany, że to ważny krok w kontekście przygotowań na nową rzeczywistość Śląska Wrocław. Tym bardziej, że Darek przynosi ze sobą duże doświadczenie pracy w pierwszoligowej rzeczywistości, zakończonej awansem. Po podpisaniu kontraktu z trenerem i dyrektorem sportowym najważniejsze wyzwanie przed pionem sportowym to budowa kadry, która będzie w stanie dać kibicom dużo radości, na jaką zasługują – oznajmił Mazur.
W letnim oknie transferowym Sztylka i jego współpracownicy nie szukali kwadratowych jaj. Postawili głównie na graczy sprawdzonych na polskich boiskach, również w pierwszoligowych realiach, takich jak Patryk Sokołowski, Michał Szromnik, Mariusz Malec, Damian Warchoł, Przemysław Banaszak czy Miłosz Kozak. Jeśli chodzi o zagraniczne nabytki, to do Wrocławia trafili Besar Halimi (32-krotny reprezentant Kosowa, ale ostatnio występujący w 3. lidze niemieckiej), Luka Marjanac (Bośniak, który w sezonie 2024/25 wykręcił niezłe liczby w 2. lidze słoweńskiej) oraz Jorge Yriarte (Wenezuelczyk wypatrzony w niższych ligach hiszpańskich). Pewne poruszenie wywołało także zakontraktowanie Michała Rosiaka – młodzieżowego reprezentant Polski, który szkolił się w akademii Arsenalu.
Wolne strzela lepiej niż Rice. Michał Rosiak – kim jest szósty Polak w półfinale LM?
A jak wszystkie te posunięcia przełożyły się na boiskową dyspozycję Śląska? Trudno o prostą, jednoznaczną ocenę. Wrocławianie jeszcze na początku listopada plasowali się bowiem na drugim miejscu w 1. lidze, co należało uznać za dobry, optymalny rezultat. Zwłaszcza w porównaniu z pozostałymi spadkowiczami z Ekstraklasy – Stalą Mielec i Puszczą Niepołomice – którzy teraz uwikłali się w walkę o utrzymanie na zapleczu. Nie sposób było jednak nie zauważyć, że przemeblowany Śląsk wiele zwycięstw przepchnął kolanem, co samo w sobie nie jest oczywiście niczym złym, jeżeli zdarza się od czasu do czasu, ale na dłuższą metę staje się groźne. Jeśli zaś chodzi o porażki, to dotkliwa była zwłaszcza klęska 0:5 z konfrontacji z Wisłą Kraków. Mecz z gatunku tych, które pokazują drużynie miejsce w szeregu.
Oczywiście podopiecznych Simundzy można by było usprawiedliwić stwierdzeniem, że Biała Gwiazda niejedną formację obronną w 1. lidze rozwaliła już w tym sezonie w drobny mak. Tylko że kiepska postawa w defensywie stała się niejako znakiem rozpoznawczym Śląska również w starciach z dużo słabszymi rywalami. Wrocławianie nawet kiedy zwyciężają, to bez czystego konta. No a ostatnio problemy w obronie zaczęły już przyćmiewać ofensywne możliwości dolnośląskiego zespołu.
Efekt? Seria czterech meczów bez wygranej w lidze i spadek na szóste miejsce w tabeli.
- 1:2 z ŁKS-em Łódź (wyjazd)
- 2:3 z Polonią Bytom (dom)
- 2:2 z Pogonią Grodzisk Mazowiecki (wyjazd)
- 3:3 z Wieczystą Kraków (wyjazd)

Prywatyzacja Śląska Wrocław. (Nie)kończąca się telenowela
I znów – można szukać wymówek. Wskazywać na pomyłki sędziowskie (szkoleniowiec Śląska chętnie to czyni na konferencjach prasowych i często ma rację), niełatwy terminarz (niby trzy mecze z rzędu z beniaminkami 1. ligi, ale przecież każdy z nich plasuje się w górnej części tabeli) oraz niewytłumaczalne błędy indywidualne doświadczonych zawodników (ostatnio popis dawali między innymi Patryk Sokołowski oraz Serafin Szota). No ale na koniec dnia trzeba chyba jednak przede wszystkim wskazać palcem na trenera. Ante Simundza nie pracuje przecież w Śląsku od wczoraj. Poukładanie defensywy nie wychodzi mu od wielu, wielu miesięcy.
– To fakt, że zdobyliśmy tylko dwa punkty w ostatnich czterech spotkaniach. Istotne jest jednak, w jaki sposób zdobyliśmy te punkty. Gdyby piłka była w tych meczach po naszej stronie, kto wie, być może mielibyśmy tych punktów więcej – przekonywał z optymizmem Simundza po zremisowanym starciu z Wieczystą, cytowany przez portal ŚląskNet.com.
– Dla mnie ważne jest to, że w tych meczach pokazaliśmy się z dobrej strony. Jeśli będziemy dalej się tak prezentować, przyniesie to oczekiwane rezultaty i osiągniemy nasz cel. Za nami dwa trudne wyjazdy, z wymagającymi rywalami, a nie przegraliśmy żadnego z nich.
I niby można tę narrację zrozumieć. Ostatecznie w starciu z Wieczystą wrocławianie podźwignęli się z wyniku 0:2. Byli naprawdę niebezpieczni w atakach bocznymi sektorami boiska. Niemniej Simundza chyba jednak próbuje robić dobrą minę do nie najlepszej gry. Co zresztą nie zawsze mu się udaje, o czym może świadczyć choćby niedawna scysja trenera Śląska z Piotrem Stokowcem z Pogoni Grodzisk Mazowiecki. – Ja wiem, że nie jest to przyjemne dostawać bramkę w doliczonym czasie gry czy w końcówce, ale sądzę, że trzeba zachować klasę i szacunek do rywala, a nie podając rękę mówić: „Ja bym podziękował sędziom”. Myślę, że to brak szacunku dla tej młodej drużyny, dla naszej pracy i tego, co dokonujemy. W sporcie takie emocje się zdarzają, ale oczekiwałbym większego szacunku – ocenił Stokowiec.
Słoweniec skupił się natomiast na ocenie pracy Bartosza Frankowskiego. – Prowokował nas całe spotkanie. Mój asystent otrzymał czerwoną kartkę. Wiadomo, że nie pochwalam jego zachowania, ale reasumując wszystko rozumiem emocje i to dlaczego tak się stało.
Konfrontacja Piotra Stokowca i Ante Simundzy. „Zaiskrzyło” w Pruszkowie. #PGMŚLĄ pic.twitter.com/ZaoZAAvgVM
— Bartosz Wieczorek (@Bart_Wieczorek) November 21, 2025
W tle boiskowych wzlotów i niepowodzeń Śląska trwa natomiast serial związany z prywatyzacją klubu.
Przed tygodniem pisaliśmy na Weszło:
„W ostatnim czasie sporo mówiło się o tym, że sprzedaż Śląska Wrocław została jednak wstrzymana. „Gazeta Wrocławska” informowała o braku porozumienia pomiędzy inwestorem oraz miastem. Mariusz Iwański miał zamiar kupić 51% udziałów, miasto miało wciąż dokładać się do budżetu klubu, ale nowy właściciel nie był zadowolony z faktu, że w klubie musiałby radzić sobie także z długami z przeszłości. Nasze najnowsze ustalenia są jednak takie, że porozumienie w tej sprawie jest już bardzo blisko. Według informacji portalu Weszło Mariusz Iwański i miasto Wrocław wkroczyli w finalną fazę negocjacji.
Mówi się też, że Iwański chciałby ostatecznie przejąć nawet 99% udziałów w klubie, natomiast czy uda się to już teraz, czy jednak zacznie od skromnego, większościowego pakietu — zobaczymy. Z uwagi na trwające rozmowy nieznana jest także przyszłość Ante Simundzy. Według informacji Weszło słoweński trener nie może być pewny swojej posady, lecz wszelkie ruchy w tej sprawie są wstrzymane do momentu zmian właścicielskich. To Mariusz Iwański ma zadecydować, czy Simundza nadal będzie pracował we Wrocławiu. Szanse na jego zwolnienie nie są duże, ale niczego nie można wykluczyć.
Mariusz Iwański za pakiet 51% akcji Śląska Wrocław miałby zapłacić ok. 2 miliony złotych”.
Przyszły właściciel Śląska Wrocław: Marzeniem byłby transfer Piotra Zielińskiego
Dziś Marcin Torz poinformował o znaczącym przełomie w rozmowach na linii Iwański – miasto. Natomiast Piotr Potępa przekazał, iż plan zakłada zakończenie rozmów jeszcze dzisiaj. Co oczywiście byłoby znacznie ważniejszą wiadomością dla fanów Śląska od rezultatu spotkania z Rakowem Częstochowa w Pucharze Polski.
O 9:00 rozpoczęło się spotkanie władz miasta Wrocławia z Mariuszem Iwańskim w sprawie @SlaskWroclawPl.
Czy dziś zakończy się ta trwająca od pół roku telenowela?
Taki jest plan, ale wiecie jak to z planami bywa. Szczególnie tymi w których udział biorą wrocławscy urzędnicy. pic.twitter.com/JfYzpBL056
— Piotr Potępa (@PiotrPotepa) December 3, 2025
Puchar Polski nie jest priorytetem Śląska Wrocław
Ante Simundza stwierdził bez ogródek, że pucharowe zmagania nie są dla jego drużyny w tym sezonie priorytetem. Zresztą jak dotąd Śląsk jeszcze nikogo mocnego w Pucharze Polski nie pokonał, bo zaczął od wygranej z Lechią Tomaszów Mazowiecki, a następnie wyeliminował Olimpię Grudziądz.
– Puchar nie jest priorytetem, ale to nie znaczy, że nie chcemy awansować. Spóźniłem się na konferencję, ponieważ mieliśmy pogłębioną analizę rywala i chcemy być jak najlepiej przygotowani. Wiemy, że Raków strzela dużo bramek, ale my też. To, co musi się zmienić, to nasza gra w obronie. Jesteśmy świadomi, że nie postawimy się wicemistrzom Polski, jeśli nie wejdziemy na wyższy poziom w defensywie – powiedział Simundza, cytowany przez „Gazetę Wrocławską”.
Czy jeszcze przed startem spotkania (zaplanowanym na 17:30) dowiemy się, że Mariusz Iwański dogadał się wreszcie z włodarzami Wrocławia co do wszystkich szczegółów umowy? Zakończenie tej sagi byłoby z pewnością milowym krokiem do uzdrowienia Śląska.
Forma drużyny dostarczona przez Superscore
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Mistrz świata pochwalił Ekstraklasę. „Jestem zaskoczony”
- Skandal w Gdańsku! Rasistowskie okrzyki kiboli Lechii [WIDEO]
- Kibice Pogoni Szczecin wściekli na piłkarzy. Rozmowa pod sektorem
- Zawisza Bydgoszcz wstaje z kolan. „Raków i Motor wzorem”
fot. NewsPix.pl