Reklama

Jazda pod wpływem ciemną kartą w karierze. Kim jest Andy Pelmard z Jagiellonii Białystok?

Przemysław Michalak

10 września 2025, 18:07 • 8 min czytania 13 komentarzy

Jeszcze niedawno przyjście takiego piłkarza do Ekstraklasy rozpaliłoby wyobraźnię wszystkich ligowych obserwatorów. Kończące się okienko tak nas jednak rozpieściło, że zawodnik pokroju Andy’ego Pelmarda jest po prostu jedną z wielu ciekawych postaci, które w ostatnich tygodniach zawitały na polskie boiska. CV ma jednak na tyle interesujące, że warto się na chwilę zatrzymać przy nowym obrońcy Jagiellonii Białystok.

Jazda pod wpływem ciemną kartą w karierze. Kim jest Andy Pelmard z Jagiellonii Białystok?

Wystarczy spojrzeć na podstawowe fakty.

Reklama
  • raptem 25 lat;
  • występy we francuskich młodzieżówkach od U-17 do U-21;
  • 67 meczów w Ligue 1;
  • pierwszoplanowa rola w FC Basel w latach 2021-2023;
  • epizody w Serie A i LaLiga w minionym sezonie.

A to wszystko w przypadku gościa, którego Jaga bierze tylko na krajowe podwórko, bo już nie może go zgłosić do Ligi Konferencji. Piękne czasy nam nastały.

Andy Pelmard – nowy obrońca Jagiellonii Białystok [HISTORIA]

Oczywiście to jeszcze nie moment, w którym z takich lig przychodzą do nas zawodnicy bez żadnych skaz i haczyków. Pelmard miał w ostatnim sezonie sporo problemów, do których wrócimy, ale teraz przychodzi przygotowany i dostępny do gry od zaraz. W nowym sezonie trzy razy zdążył wystąpić w drugiej lidze francuskiej dla Clermont Foot i dopiero co zadebiutował w kadrze Madagaskaru, którą zdecydował się reprezentować w dorosłym futbolu. Pod kątem jego gotowości bojowej Adrian Siemieniec nie ma powodu do obaw.

Rok temu Pelmard w Polsce byłby hitem absolutnym, bo wtedy jeszcze wszystko w jego karierze układało się dobrze. Clermont co prawda z hukiem zleciało z Ligue 1 (25 punktów), ale on sam spisywał się na tym poziomie poprawnie. Uzbierał komplet trzydziestu czterech meczów, w trzydziestu trzech przebywał na murawie od początku do końca.

Michał Bojanowski, ekspert od piłki francuskiej, pisze o nim na portalu X: „Nie dał się zapamiętać z niczego dobrego, obrońca jakich wielu”. Z jednej strony oznacza to, że pewnego poziomu nie przeskoczy, z drugiej, mimo wszystko przynajmniej nie został zapamiętany z szeregu wpadek w defensywie. Tak przecież też można zapaść w pamięci kibiców.

Kluczowa postać w FC Basel

Pelmard przyszedł do Clermont jako znacznie bardziej dojrzały zawodnik po dwóch latach spędzonych w Bazylei, gdzie okrzepł i nabrał doświadczenia. Jeśli tylko był dostępny, w szwajcarskim potentacie grał niemalże wszystko od deski do deski. Dwa sezony wystarczyły mu do tego, żeby dobić tam do stu pięciu spotkań.

Andy Pelmard w meczu Basel - Fiorentina

Andy Pelmard jako piłkarz FC Basel walczy o finał Ligi Konferencji z Giacomo Bonaventurą z Fiorentiny. 

Wszystko dzięki temu, że on i koledzy doszli nawet do półfinału Ligi Konferencji. Gdy Lech Poznań w ćwierćfinale toczył boje z Fiorentiną, było już wiadomo, że w walce o finał może się zmierzyć ze Szwajcarami lub OGC Nice, w którym Pelmard wypływał na szersze wody. Koniec końców przedstawiciel Serie A po pokonaniu Lecha zagrał z FC Basel i wyeliminował go dopiero po dogrywce. FCB niespodziewanie wygrało 2:1 we Florencji, ale w rewanżu Włosi odrobili straty, a w 121. minucie zadali decydujący cios. Francuz zanotował asystę przy jedynej bramce dla gospodarzy, uruchamiając dalekim podaniem z rzutu wolnego Zekiego Amdouniego.

Swoją drogą, w Bazylei nie brakowało wówczas postaci skojarzonych później z Ekstraklasą. W ataku grał Jean-Kevin Augustin, który wiosną przewinął się przez Motor Lublin. Z ławki wchodził Andi Zeqiri, czyli w założeniu nowy lider ofensywy Widzewa Łódź. Pelmard w Polsce spotka także Lamine’a Diaby’ego Fadigę, z którym dzielił szatnię w Nicei.

Niski wzrost ograniczeniem

– Generalnie bardzo go lubiłem. Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że był filarem defensywy, zwłaszcza w tym sezonie z półfinałem LK. Basel miało wtedy duże problemy z obroną, przez kontuzje obrońców było w kadrze na styk. Trenerzy nawet nie za bardzo mieli możliwość rotacji przy takiej liczbie meczów. Oprócz Pelmarda mieli właściwie tylko Kasima Adamsa i Michaela Langa. Riccardo Calafiori też coś tam grał, ale czasami na bokach obrony z konieczności występowali skrzydłowi. Pelmard dawał radę, podobał mi się zwłaszcza z piłką przy nodze i grze w defensywie 1 na 1. Na minus u niego na pewno jest gra w powietrzu – mówi nam Adam Kryspin Sankowski, prowadzący na X profil „Szwajcarska Piłka”.

Trudno się dziwić, że nowy reprezentant Madagaskaru nie błyszczy w pojedynkach główkowych. 181 cm wzrostu to jednak dość mało na tej pozycji. Z tego też względu nie ma z niego większego pożytku przy stałych fragmentach w ofensywie. Pelmard do dziś nie strzelił ani jednego gola w karierze, a wspomniana asysta z półfinału Ligi Konferencji była jedną z dwóch, które zaliczył.

Sankowski: – U niego zawsze plusy przysłaniały minusy, on miał inne atuty. Tym bardziej że cała drużyna słabo broniła w powietrzu. Najbardziej bolesne wspomnienie to mecz z Fiorentiną, gdzie właściwie wszystkie gole dla przeciwnika padły właśnie po dośrodkowaniach.

Szybkość i dynamika największymi atutami

Pelmard do Bazylei był najpierw wypożyczony. W OGC Nice okresowo przez kilka tygodni potrafił być członkiem podstawowego składu w sezonach 2019/20 i 2020/21, ale na dłuższą metę nigdy się w nim nie rozgościł, dlatego postanowił spróbować czegoś nowego poza Francją. Na szwajcarskiej ziemi spisywał się tak dobrze, że po roku bez wahania wykupiono go za 2 mln euro. Latem 2023 odchodził do Clermont za zbliżoną kwotę, choć początkowo media pisały nawet o 3 mln euro odstępnego.

Gdy Clermont spadło z Ligue 1, stało się jasne, że Pelmard na tak niskim poziomie nie zostanie. Zgłosiło się Lecce, do którego został wypożyczony z opcją obowiązkowego wykupu w razie spełnienia określonych warunków.

 – Moimi głównymi cechami są szybkość i dynamika, jestem naprawdę szybki – powiedział na przywitanie z włoskimi kibicami.

Zostanie jednak przez nich zapamiętany z zupełnie innego powodu przez wydarzenia z 17 grudnia 2024 roku.

Jazda pod wpływem po klubowej wigilii w Lecce

Lecce zorganizowało wigilijną kolację dla drużyny i kierownictwa klubu. Na stole nie znajdowały się tylko soki i woda mineralna, z czego korzystali również zawodnicy. Problem w tym, że Pelmard wsiadł potem za kółko i zaczął w sposób mocno niekontrolowany przemieszczać się po ulicach swoim SUV-em, łącznie z jazdą pod prąd przez centrum miasta. Na dodatek nie zatrzymał się do kontroli i policja musiała go gonić.

W końcu został złapany. W samochodzie podobno znajdowało się też paru innych zawodników, którzy natychmiast się ulotnili. Wokół całego wydarzenia zebrał się spory tłum, łącznie z działaczami Lecce i kolejnymi piłkarzami. Koledzy z zespołu na komisariacie musieli robić za tłumaczy, bo Pelmard nie mówił po włosku. Po kilku godzinach mógł wrócić do domu, ale temat miał rzecz jasna ciąg dalszy.

Winowajca stracił prawo jazdy i dostał grzywnę. Szefowie Lecce nie puścili mu płazem tego wybryku i w trybie natychmiastowym odsunęli od składu. Miesiąc później ogłoszono, że jego wypożyczenie jest przedwcześnie zakończone. Sportowo nie było czego żałować, bo zdążył rozegrać raptem trzy mecze we włoskiej ekstraklasie: cztery minuty z Parmą, pełne 90 z Napoli i ponad pół godziny z Bologną.

Andy Pelmard

Andy Pelmard w barwach Lecce kontra David Neres z Napoli. 

Pelmard zachował się ze wszech miar fatalnie, ale jest nadzieja, że mowa o jednorazowym wybryku, z którego wyciągnął wnioski.
– Nie przypominam sobie podobnych historii z jego udziałem. Kojarzę tylko, że raz spóźnił się na zbiórkę przed wyjazdowym meczem z Broendby w eliminacjach Ligi Konferencji, więc trener go nie zabrał – mówi Sankowski.

Tamto spóźnienie było tłumaczone względami osobistymi. Bazylea w Kopenhadze przegrała 0:1, by w rewanżu wygrać 2:1 i awansować po rzutach karnych. Bez tego nie byłoby kolejnych pięknych historii i wspinaczki aż do półfinału.

Obiecujące wejście do Las Palmas

Po skreśleniu przez Lecce, Clermont natychmiast znalazło swojemu obrońcy nową przystań i na rundę wiosenną wysłało go do Las Palmas.

Na Wyspach Kanaryjskich zaczął naprawdę obiecująco. Wystąpił z Osasuną, Gironą, Villarrealem i Mallorką, zbierając dobre recenzje, mimo że jego drużyna zdobyła w tych meczach raptem punkt.

Niestety, w ostatnich z tych spotkań poczuł dyskomfort mięśniowy, który po kilku dniach okazał się czymś poważnym. Prognozowano najpierw cztery kolejki pauzy, skończyło się aż na ośmiu.

„Ta nieobecność stanowi poważny problem dla trenera, który już zmaga się z absencją Scotta McKenny. Pelmard wykazał się wszechstronnością i umiejętnością adaptacji do różnych pozycji w defensywie, stając się ważnym elementem planów Diego Martineza” – pisał o nim portal pasionamarilla.com, gdy okazało się, że czeka go dłuższa przerwa.

Pelmard do meczowej kadry wrócił dopiero na 33. kolejkę, ale nie zdołał ponownie przebić się do składu i resztę sezonu spędził na ławce, obserwując z boku spadek Las Palmas z hiszpańskiej ekstraklasy.

Transfer w dniu meczu

Po kolejnym powrocie do Clermont jednocześnie grał i czekał na zmianę klubu, która nastąpiła dopiero w poniedziałek, gdy… Madagaskar rozgrywał eliminacyjny mecz.

– To nie było proste. Równolegle negocjowaliśmy pozyskanie Miłosza Matysika. Nie mieliśmy okazji fizycznie się spotkać, wszystkie procedury musiały odbywać się zdalnie. Jego obecność na kadrze nie pomagała w tym, żeby nie czuć presji czasu w ostatni dzień okna. On się przygotowuje do meczu, a my musimy ogarnąć dokumenty i podpisy. Na szczęście poleciał do niego agent, był na na miejscu i załatwił dużo rzeczy związanych z papierologią. Finalnie, udało się. Z mojego punktu widzenia wolałbym, żeby odbyło się to wcześniej, w trochę spokojniejszy sposób. Z drugiej strony, kibice lubią to najbardziej, gdy coś się dzieje, rzutem na taśmę, ostatnie minuty okienka – opowiadał dyrektor sportowy Jagi, Łukasz Masłowski w rozmowie na kanale Ekstraklasa TV.

W kontekście Matysika dodał: – Tu deadlinem była niedziela. Nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby w ostatni dzień nie ściągnąć kogoś innego. Miłosz bardzo chciał, indywidualnie mieliśmy porozumienie, ale z Arisem rozbieżności były zbyt duże. Mam wrażenie, że tu nawet nie chodziło o pieniądze i po prostu dla zasady Aris nie puścił go do nas. Miłosz napisał mi potem SMS-a z podziękowaniami, że do samego końca walczyliśmy, żeby to zrobić. I tak faktycznie było. 

Na tu i teraz wydaje się jednak, że więcej Jagiellonii może dać Andy Pelmard, zwłaszcza że w umowie wypożyczenia zawarto opcję wykupu. Adrian Siemieniec dostaje zawodnika gotowego na ligę z dobrym wyprowadzeniem piłki, który wyjściowo obstawia środek obrony, ale w razie potrzeby może grać na bokach defensywy, a w Bazylei rozegrał nawet kilka meczów jako defensywny pomocnik. Można być optymistą co do tego ruchu, byle tylko chłopak pilnował się podczas klubowej wigilii.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

13 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama