Reklama

Andi Zeqiri w Widzewie – powiew innego świata w Ekstraklasie

Antoni Figlewicz

08 września 2025, 19:10 • 11 min czytania 59 komentarzy

Wejście do Ekstraklasy prosto z pokładu wynajętego przez właściciela klubu samolotu już samo w sobie jest epickie. Trudno będzie zaprezentować coś o wiele lepszego, ale jeśli ktoś ma mieć ku temu predyspozycje, to właśnie Andi Zeqiri, którego właśnie zakontraktował Widzew. Szwajcar trafia do Łodzi jako zapowiadana przez całe okienko transferowa perła w koronie – spora presja i spore oczekiwania, lecz nic tu nie jest dziełem przypadku. Mówimy o jednym z tych zawodników, którzy z miejsca wręcz muszą podnieść jakość nie tylko jednego zespołu, ale i całej naszej ligi. A przy okazji wnoszą do naszej klubowej piłki historie z innego piłkarskiego świata.

Andi Zeqiri w Widzewie – powiew innego świata w Ekstraklasie

Ekscytujący, wszechstronny i urodzony do strzelania goli – pisał o nowym napastniku Widzewa „The Athletic” pod koniec 2020 roku. Andi Zeqiri chyba faktycznie zasługiwał na te wszystkie pochwały, które prasa kierowała pod jego adresem, bo przy okazji jego głośnego transferu do angielskiego Brighton mówiło się na temat Szwajcara sporo i głównie dobrze. Wszyscy się chyba nie mylili, prawda? Przepowiadano jednak, że, wówczas 21-letni, piłkarz pewnie zostanie od razu wypożyczony, bo na rywalizację z mocnym wówczas punktem zespołu, Nealem Maupayem, nie miał większych szans.

Reklama

Wiecie, fajny ten Zeqiri, ale dajmy mu czas. Tyle że czasu jednak nie było i przychodzący prosto z drugiej ligi szwajcarskiej utalentowany gość został w Brighton zakopany na cały sezon.

I być może dlatego tylko dziś jest dostępny dla takiego klubu jak Widzew. A po kilku latach brzmi to wręcz nieco abstrakcyjnie, gdy we wspomnianym tekście „The Athletic” o nowej gwieździe Ekstraklasy czytamy takie zdanie.

Uważa się, że Zeqiri jest nieznacznie lepszy od 22-letniego Viktora Gyokeresa, który obecnie może liczyć jedynie na wypożyczenia do Championship.

Andi Zeqiri. Widzew robi mocny transfer pod koniec okienka

Piłka nożna jest jednak małą ściemniarą, więc nawet jeśli te pięć lat temu wydawało się, że Zeqiri ma większe szanse na zawojowanie świata od swojego szwedzkiego kolegi po fachu, to dziś wszystko wygląda zgoła inaczej. Nie da się jednak udawać, że panów dzieli przepaść – możemy tu raczej mówić o zwykłej różnicy jednej czy dwóch półek. No może bardziej dwóch, macie mnie. Pomyślcie, jak niesamowity musiał być ten facet z drugiej ligi szwajcarskiej, że wyciągnęli go od razu do Premier League. W swoim debiutanckim sezonie Szwajcar nie strzelił nawet jednego gola dla Mew, ale dziewięć krótkich występów na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii było wówczas spełnieniem marzeń. Anfield, Old Trafford i domowe AMEX Stadium – wszystkie puste lub prawie puste, bo trafił Zeqiri na okres pandemii i zamkniętych dla kibiców stadionów. Ale co zobaczył, z kim zagrał, co sobie udowodnił, to jego.

Brighton w sezonie 2020/2021 nie było drużyną w żadnym stopniu ekscytującą. Wszyscy w klubie byli raczej gotowi na to, że zespół uplasuje się gdzieś pod koniec stawki, nawet jeśli nie dopuszczano myśli o spadku do Championship. Dopiero w kolejnych latach miało zażreć trochę bardziej, lecz już bez Zeqiriego, który całą swoją przygodę z ekipą Mew zakończył z jednym jedynym golem w Pucharze Ligi.

Andi Zeqiri i jego jedyny gol dla Brighton. Ważny moment w karierze Szwajcara

Ale za to jak… polski był to wieczór w Cardiff, gdzie Brighton okazało się lepsze od miejscowych dzięki Zeqiriemu i Jakubowi Moderowi, który wówczas też strzelił swojego premierowego gola dla angielskiego zespołu. – Obaj zawodnicy strzelili swoje pierwsze bramki dla Mew, a wiara Grahama Pottera w młodość została wspaniale nagrodzona – ekscytował się „Chard and Ilminster News”. – Trener Potter dokonał 11 zmian w składzie, który w sobotę pokonał Watford 2:0 w Premier League, a wszyscy zawodnicy z pola w meczu z Cardiff mieli 23 lata lub mniej.

Na boisku zameldowali się więc Moises Caicedo, Evan Ferguson, Enock Mwepu czy Michał Karbownik. Kilku ciekawych, perspektywicznych piłkarzy, których kariery potoczyły się naprawdę różnie, także z uwagi na zupełnie różną skalę talentu we wszystkich tych przypadkach. I zdrowie, w wypadku Mwepu. Nie była to jednak całkowicie przypadkowa zbieranina, każdy z tych zawodników coś w sobie miał, tylko dowodów na ich wysoką klasę nie musiało doczekać się akurat Brighton. Od czego są jednak transfery i wypożyczenia?

Augsburg. Zeqiri znowu strzela gole, ale tylko dwa

Przeskok z rodzinnej Lozanny, w której Szwajcar strzelał jak na zawołanie, do klubu, w którym nie strzelał prawie wcale mógł być dla Zeqiriego trochę bolesny. W Brighton szybko się jednak zreflektowali i ostatecznie dali mu szansę na wypożyczenie do odrobinę słabszego zespołu, który zresztą usilnie starał się o jego podpis. I tak późniejszy napastnik Widzewa trafił do Bundesligi. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Andi zdecydował się podpisać kontrakt z naszym klubem, pomimo licznych ofert. To zawodnik o silnej mentalności i jesteśmy z nim w kontakcie od czasu jego pobytu w Lozannie. Ma wszystkie cechy, których potrzebuje dobry napastnik; jego tempo i skuteczność w kończeniu akcji wzmocnią naszą grę – przekonywał dyrektor generalny Augsburga Stefan Reuter.

Stefan Reuter i Andi Zeqiri

Reuter i Zeqiri z okolicznościowym zdjęciem przy podpisywaniu kontraktu w Augsburgu (źródło: FCA)

Nadzieje były naprawdę wielkie, Zeqiri przyjeżdżał do Niemiec z łatką sporego talentu, który potrzebuje tylko dobrego środowiska, żeby pokazać pełnię swoich możliwości. Miał też już atut w postaci świeżutkiego, pierwszego powołania do seniorskiej kadry Szwajcarii. A to drużyna uznana na europejskiej arenie, pokazująca regularnie, że trzeba się z nią liczyć, a w jej szeregach nie grają piłkarze całkowicie przypadkowi.

Zaczęło się więc całkiem nieźle – roczne wypożyczenie zwykle przeprowadza się po to, by piłkarz momentalnie wywarł pozytywny wpływ na zespół i tak też się w sumie stało. W czwartym ligowym spotkaniu Zeqiri wpakował gola Borussii Dortmund na Signal Iduna Park. Augsburg przegrał jednak 1:2. Trzy tygodnie później strzelił na wyjeździe z FSV Mainz, ale znów nie mógł się w pełni cieszyć z sukcesu – jego zespół poległ 1:4. No i strzelanie się skończyło.

Reprezentacja Szwajcarii. Debiut, prestiż i dylemat

To był jednak i tak piękny okres w karierze napastnika. Rok 2021 Zeqiri naznaczył debiutem w reprezentacji Szwajcarii, a takiego momentu żadne niepowodzenia nie mogły przykryć. Zresztą, jakie niepowodzenia? Brighton, Augsburg – w takich klubach młodemu chłopakowi może się coś nie udać, szczególnie jeśli mówimy o nim w kontekście zdemolowania w najbliższych miesiącach boisk Ekstraklasy. Pod tym względem miarodajna wydaje się właśnie kariera reprezentacyjna Zeqiriego, niebędąca jakąś odległą przeszłością, o której nie pamiętają już nawet najstarsi szwajcarscy górale.

Ostatni mecz Zeqiriego w kadrze? Ten rok, marzec, starcie towarzyskie z Irlandią Północną. Pierwszy? Z Grecją, jeszcze przed debiutem w Augsburgu. Jasny dowód na to, że urodzony w Lozannie napastnik nie jest tylko jakąś asteroidą, która przeleciała przez szatnię kadry. Od czterech lat piłkarz ten cały czas utrzymuje się na powierzchni i całkiem regularnie odwiedza zgrupowania reprezentacji. W sumie zaliczył szesnaście występów dla Helwetów i zdobył gola w starciu z wielką Hiszpanią w Lidze Narodów. Z karnego, lecz gol to dla napastnika gol.

Tak nowy piłkarz Widzewa cieszył się z gola strzelonego La Roja

Zeqiri jednak wcale nie musiał grać dla Szwajcarii. Słysząc po raz pierwszy nazwisko nowego piłkarza Widzewa mogliście pomyśleć, zresztą słusznie, że sporo łączy go z krajami bałkańskimi. – Dla nas to bardzo dobrze, że Andi nie pojechał na Euro ze Szwajcarią. Myślę, że od teraz będzie grał w naszej reprezentacji – mówił przy okazji mistrzostw Europy rozgrywanych w 2021 roku asystent selekcjonera reprezentacji Kosowa, Ramush Gashi.

Jego ojciec i sam Andi powiedzieli „tak” reprezentacji Kosowa i ufam ich słowom. To coś jakby duchowego. Deklaracja, która jest jak kamień i osiada na stałe na swoim miejscu – przekonywał jeszcze pięć lat temu prezes kosowskiej federacji Agim Ademi. Działacz zrobił sobie nawet zdjęcie z Andim, które miało potwierdzać jego słowa i wywołało spore poruszenie w Szwajcarii: – Wierzę, że informacje kolportowane przez szwajcarskie media nie mają nic wspólnego z prawdą – dodawał Ademi.

Zdjęcie z prezesem i kulisy spotkania. Przypadkowego spotkania

Jakie informacje?

Andi Zeqiri miał zostać w kraju, w którym się urodził i który reprezentował w kolejnych kadrach młodzieżowych. Mimo korzeni, sam czuł, że więcej zawdzięcza swojej ojczyźnie – tej bliższej, prawdziwszej. Tej jego, a nie jego rodziców. Głos na temat ostatecznej decyzji i porzucenia myśli o grze dla Kosowa zabrał dopiero pół roku po debiucie w seniorskiej ekipie Helwetów. Tuż przed meczem jego zespołu z reprezentacją… Kosowa: – Dużo myślałem, Szwajcaria dała mi wszystkie warunki, żebym został piłkarzem. Mam albańską krew, wiem, jednak decyzja o grze dla kadry Helwetów należała do mnie i taką chciałem podjąć. Jestem gotowy na reakcję kosowskich kibiców – mówił Zeqiri cytowany przez indeksonline.net.

Ten post na Instagrami narobił sporego zamieszania wokół Zeqiriego

Świadom tego, że ktoś może uznawać go wręcz za zdrajcę, szczególnie wobec wcześniejszych słów prezesa Ademiego. Rzecz w tym, że może nie być ku temu powodów, a prezes Ademi już nieraz pokazywał, że nie jest zbyt oddany czystej grze. Dość powiedzieć, że w 2023 roku został aresztowany przez policję, a jego kadencja była naznaczona wieloma różnymi oskarżeniami z pogranicza prawa.

Zdjęcie z Ademim? Spotkaliśmy go z Andim przypadkiem w jednym z hoteli – mówił szwajcarskiemu portalowi Blick ojciec piłkarza, Avdiu Zaqiri. Ucinając na jakiś czas spekulacje i dając swojemu synowi odrobinę spokoju przy wyborze reprezentacyjnej przyszłości.

Brighton. Szczyt, ale nie ostatni (?)

Myśląc i pisząc o Zeqirim najłatwiej uznać, że to po prostu piłkarz, który odbił się od wielkiego futbolu, choć już pukał do jego drzwi. Między Ekstraklasą a najwyższym poziomem jest jeszcze jednak spora szara strefa, w której spotkać można zawodników wyjątkowych. Takich, którzy często mieli po prostu mniej szczęścia niż inni o podobnych możliwościach i talencie.

Wróćmy do tekstu „The Athletic”, w który Andy Naylor zachwycał się Szwajcarem. Miał ku temu podstawy, po dotarł do oglądającego Zeqiriego w Lozannie dziennikarza, Simona Meiera: – Prawdopodobnie musi nabrać tężyzny fizycznej, żeby przetrwać w Anglii, ale jest bardzo szybki. Ponadto – pod względem technicznym bardzo interesujący, przede wszystkim jeśli chodzi o drybling i strzelanie bramek. To czyni go całkiem kompletnym napastnikiem jak na swój wiek – mówił o wówczas 21-letnim Zeqirim Meier. – Może grać jako typowa dziewiątka lub na skrzydłach. Wydaje się również, że ma predyspozycje do gry za napastnikami, ponieważ ma dobrą wizję gry. Asystować też potrafi – dodawał dziennikarz ze Szwajcarii.

Zwykle zawodnik z Challenge League (II liga szwajcarska – przyp. red.) trafia do Swiss Super League. Następnie ten sam piłkarz, jeśli jest bardzo dobry w Super League, może trafić do Niemiec, Anglii lub Francji. Rzadko się zdarza, żeby przeszedł bezpośrednio z Challenge League do tak dużej ligi jak Premier League, ale Zeqiri ma talent – przekonywał jeszcze Simon Meier. Ale i bez jego opinii moglibyśmy śmiało dojść do wniosku, że tylko piłkarze wyjątkowi przechodzą taką drogę i przykuwają uwagę skautów największych klubów w Europie grając ligach i zespołach naprawdę słabych.

Wówczas, przechodząc do Brighton, Zeqiri oszukał więc trochę system. Głupi by z takiej szansy nie skorzystał, ale też nie da się oprzeć wrażeniu, że droga do Premier League prowadziła Szwajcara na skróty. Może za wcześnie, może niezasłużenie. A może właśnie w sam raz?

Standard Liege starał się zatrzymać Zeqiriego, ale Genk chciał od ligowego rywala dużych pieniędzy. Z czasem wiele opcji transferowych odpadło, a na napastnika nadal chętny był Widzew

Tak się to wszystko potoczyło, że dziś mówimy o Zeqirim jako transferze z gatunku tych nieprawdopodobnych w realiach Ekstraklasy. Zagraniczni eksperci widzą w tym niewiarygodny wręcz zjazd zawodnika, którego stać było na coś więcej. Bardziej dociekliwi zauważają, że nasza piłka klubowa czyni wielkie postępy, a Widzew ma gigantyczne aspiracje podlane budżetem, którego, jak mówi się w kuluarach, właściwie nie ma. W takim sensie, że Robert Dobrzycki cały czas jest gotowy płacić tyle, ile łódzkiemu klubowi potrzeba. A w razie czego służy też samolotem, bo czemu nie?

Ach, ten Andi! Świetny strzelec w dobrej formie

Po Zeqiriego warto byłoby polecieć nawet do Chin, bo do nas nie przychodzą piłkarze o takiej jakości, renomie i jeszcze  takiej formie. Szwajcar nie przychodzi do Widzewa po pięciokrotnym zerwaniu więzadeł czy z problemami wychowawczymi. Rzut oka wystarczy, by zrozumieć, że to zawodnik z innego świata, z rubieży zasięgu Widzewa.

Statystyki Andiego Zeqiriego w ostatnich pięciu sezonach:

  • 2024/2025 – Standard Liege – 26 meczów, 10 goli, 4 asysty;
  • 2023/2024 – KRC Genk – 37 meczów, 9 goli, 0 asyst;
  • 2022/2023 – FC Basel – 50 meczów, 18 goli, 2 asysty;
  • 2021/2022 – FC Augsburg – 23 mecze, 2 gole, 2 asysty;
  • 2020/2021 i sam początek 2021/2022 – Brighton & Hove Albion – 13 meczów, 1 gol, 0 asyst.

Od dwóch sezonów strzela w belgijskiej ekstraklasie, jest powtarzalny, daje radę. W lidze, do której mogą sobie wyjechać gwiazdy polskiej piłki klubowej i od której mogą się w sumie tylko odbić. Z perspektywy dowolnego fana Ekstraklasy trudno się tym transferem nie zachwycać. – Andi Zeqiri może i nie był gościem, który w swoich klubach grał wszystko od deski do deski, ale nie można mu odmówić skuteczności. Nawet jeśli w poprzednim sezonie Jupiler Pro League „powinien” strzelić trzy sztuki więcej, patrząc na statystykę expected goals. Dane Hudl WyScout wskazują, że Szwajcar był szóstym najlepszym napastnikiem ligi pod względem przewidywanych goli, tymczasem nie znajdował się w polu karnym tak często, jak koledzy po fachupisał niedawno na naszych łamach Szymon Janczyk.

Co mogłoby sugerować, że Andi Zeqiri nadal najlepsze ma przed sobą i w gruncie rzeczy mógłby pokazać w Łodzi jeszcze więcej niż gdziekolwiek dotychczas. No, może poza rodzinną Lozanną. Wygląda jednak na to, że Ekstraklasie bliżej już do pięciu czołowych lig Europy niż drugiego poziomu rozgrywkowego w Szwajcarii, na którym grał w swoim mieście Zeqiri. A takie transfery są tej tezy mocnym potwierdzeniem.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

Fot. Newspix

59 komentarzy

Wolałby pewnie opowiadać komuś głupi sen Davida Beckhama o, dajmy na to, porcelanowych krasnalach, niż relacjonować wyjątkowo nudny remis w meczu o pietruszkę. Ostatecznie i tak lubi i zrobi oba, ale sport to przede wszystkim ciekawe historie. Futbol traktuje jak towar rozrywkowy - jeśli nie budzi emocji, to znaczy, że ktoś tu oszukuje i jego, i siebie. Poza piłką kolarstwo, snooker, tenis ziemny i wszystko, w co w życiu zagrał. Może i nie ma żadnych sportowych sukcesów, ale kiedyś na dniu sąsiada wygrał tekturowego konia. W wolnym czasie głośno fałszuje na ulicy, ale już dawno przestał się tego wstydzić.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama