Reklama

Stadion Ruchu Chorzów. Trwa rozbiórka. Co z budową?

Jakub Białek

09 sierpnia 2025, 12:06 • 9 min czytania 21 komentarzy

Stadion dla Ruchu okazał się najważniejszą kwestią w ostatnich wyborach samorządowych w Chorzowie. Wygrał je Szymon Michałek, człowiek wywodzący się ze środowiska kibiców, który od lat aktywnie walczył o nowy obiekt przy Cichej. Jako zwykły człowiek zrobił w tym kierunku o wiele więcej niż rządzący miastem przez czternaście lat Andrzej Kotala, który przy każdych wyborach obiecywał budowę nowego stadionu, a później zapominał wywiązywać się z deklaracji. Półtora roku po zmianie władzy modernizacja obiektu przy Cichej wciąż nie ruszyła. Sprawdziliśmy, na jakim jest etapie.

Stadion Ruchu Chorzów. Trwa rozbiórka. Co z budową?

Środowisko kibiców „Niebieskich” znienawidziło poprzedniego prezydenta, który tylko udawał, że chce wybudować stadion, bo to poprawiało jego słupki wyborcze. Słowo „nienawiść” jest jak najbardziej adekwatne, skoro swego czasu zorganizowali przed urzędem miasta przemarsz z czarną trumną, w której symbolicznie pochowane były marzenia chorzowian o nowym obiekcie.

Reklama

W 2010 roku Kotala deklarował: – Priorytetem będzie dla mnie zadbanie o dobry stadion dla Ruchu.

Jego hasło wyborcze brzmiało: „Dobry ruch dla Chorzowa”.

W 2014: – Nie odstąpimy od przebudowy stadionu przy ulicy Cichej.

Hasło wyborcze? „Chorzów wprawia w ruch”.

W 2018: – Do końca tego roku rozpocznie się budowa.

Na jego plakatach znalazła się wówczas… „eRka”, czyli herb chorzowskiego klubu.

Jak idzie budowa nowego stadionu Ruchu Chorzów?

W 2024 roku, mimo że po tylu latach stracił jakąkolwiek wiarygodność, Kotala nie zmienił narracji. Modernizacja stadionu Ruchu znalazła się na drugim miejscu jego programu wyborczego. – W razie konieczności wybudujemy ten obiekt sami. Wolniej i etapami – przekonywał. „W razie konieczności”, czyli nawet bez dotacji z ministerstwa, która została wówczas Chorzowowi obiecana.

– Panie Kotala, niech pan uważa na to, co obiecuje, a jak już obiecuje, to niech pan dotrzymuje słowa – takie słowa w kierunku byłego już prezydenta miasta kierował… Donald Tusk.

O stadion, w przeciwieństwie do lokalnych władz, aktywnie walczyli kibice. Pojawili się na Times Square…

ruch-transparent

Pod piramidą w Egipcie…

Na finale Euro 2024…

Ale przede wszystkim wytwarzali presję na lokalnym podwórku. Liderem tych działań był Szymon Michałek, którego śmiało można było nazwać jedynym w Polsce aktywistą stadionowym. Brał udział w rozmowach w ratuszu o kształcie nowego obiektu, naciskał, krytykował, rozliczał z obietnic, aż w pewnym momencie… wziął sprawy w swoje ręce.

To Michałek – jako człowiek niepiastujący żadnego publicznego urzędu – dostał zaproszenie do kancelarii Mateusza Morawieckiego, by rozmawiać o stadionie dla Ruchu. To on jako pierwszy usłyszał, że premier zamierza przeznaczyć na modernizację Cichej 6 sto milionów złotych z rządowych pieniędzy, do czego finalnie nie doszło, bo Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory parlamentarne. Mówimy o kuriozalnej sytuacji – zwykły kibic dogaduje z szefem rządu dotację na budowę stadionu, bo prezydentowi miasta od lat nie chce kiwnąć się w tej sprawie palcem.

W ten sposób Michałek zbudował wiarygodność. Przystąpił do wyborów jako bezpartyjny kandydat. Wygrał w pierwszej turze zdobywając 54,67% głosów. W kampanii żartował, że nawet nie musi wpisywać do swojego programu budowy stadionu Ruchu.

Bo to oczywiste, że jeśli wygram w wyborach, to wybuduję stadion. Nie tylko dla Ruchu, ale przede wszystkim dla chorzowian. Albo za pieniądze miasta, albo będę jeździł do ministerstwa sportu tak długo, że będą mnie wyrzucać drzwiami, ja będę wracał oknem aż w końcu powiedzą: „panie Michałek, damy, ale proszę już nie przyjeżdżać” – mówił w rozmowie z Weszło.

Cofnięte pozwolenie

Szybko po zmianie władzy w Chorzowie z szaf zaczęły wypadać różne trupy. Były prezydent został zatrzymany pod koniec czerwca przez Centralne Biuro Śledcze Policji ze względu na śledztwo w sprawie niegospodarności, jakiej miał się dopuścić. Śledczy zainteresowali się między innymi pożyczką, jakiej miał udzielić Ruchowi. Prokuratura oszacowała straty na ponad dwadzieścia milionów złotych.

W kwestii Cichej okazało się, że kilka miesięcy przed wyborami, dokładnie 24 listopada 2023 roku, cofnięto pozwolenie na budowę stadionu. Oznacza to, że Kotala cynicznie obiecywał mieszkańcom nowy obiekt, czyniąc z niego jeden z najważniejszych punktów programu wyborczego, podczas gdy w rzeczywistości wykonywał ruchy w odwrotnym kierunku.

Czy potrzeba jeszcze jakichś dowodów na złe intencje tego polityka?

Nowy prezydent rozpoczął od zabezpieczenia finansów w budżecie Chorzowa. Na całą inwestycję zaplanowano 408 milionów złotych. Jej koszty zostały rozbite na lata 2025-2040. W 2025 roku zabezpieczono na ten cel dokładnie 36 206 400 złotych, co nie stanowi nawet dziesięciu procent inwestycji. W planie skrupulatnie rozpisanym na piętnaście lat do przodu przewidziano…

  • w 2026 roku – 32,7 milionów złotych
  • w 2027 roku – 31,9 milionów złotych
  • w 2028 roku – 31,2 milionów złotych
  • w 2029 roku – 24 miliony złotych

Kwoty te mają maleć aż do 2040 roku.

W pierwszych tygodniach swojej pracy Michałek rozpoczął walkę o środki z ministerstwa, które obiecał Mateusz Morawiecki. Ówczesny premier pojawił się wtedy na stadionie przy Cichej na trzy dni przed wyborami i deklarował, że pieniądze zostaną przelane „praktycznie wkrótce”. Plany spaliły na panewce. Nowy minister sportu, Sławomir Nitras, skasował rządowy program. – Nie będziemy finansować budowy stadionów, bo one nie służą sportowi powszechnemu, tylko komercyjnemu – wprost deklarował polityk KO.

Mimo to Michałek walczył, zabiegał o spotkania i domagał się wyjaśnień, uznając, że aplikacja Chorzowa została odrzucona z pozamerytorycznych powodów. Portal stadiony.net wylicza, że wysłał w tym celu aż sześć pism do ministerstwa. Żadne z nich nie przyniosło spodziewanego rezultatu.

Miasto twierdzi, że ma kolejne pomysły na zdobycie dodatkowych środków, ale póki co nie chce głośno o nich mówić. W przestrzeni publicznej padają absurdalne pomysły. Kazimierz Karolczak, przewodniczący zarządu Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii twierdzi w TVP 3, że stadion dla Chorzowa chętnie wybuduje prezydent… Katowic. Żeby to się stało, Chorzów musiałby przyłączyć się do miasta wojewódzkiego. Karolczak twierdzi, że oba ośrodki byłyby na tej transakcji wygrane.

No cóż, takim rozwiązaniem Chorzów chyba nie byłby zainteresowany.

Rozbiórka

Do niedawna na starej trybunie trwało jeszcze życie. Piłkarze mieli tam swoje szatnie, pracownicy klubu – swoje gabinety, funkcjonowała nawet kawiarenka. Gołym okiem było jednak widać, że budynek nie jest w dobrym stanie. Miejska spółka ADM Serwis – odpowiadająca za proces budowy stadionu – zleciła przeprowadzenie ekspertyzy, która miała odpowiedzieć na pytanie, czy budynek nadaje się jeszcze do użytku. Dokonał jej profesor Mariusz Jaśniok z Politechniki Śląskiej. Badanie rozpoczęło się 4 grudnia 2024 roku, a jego wynik urzędnicy poznali w lutym. Werdykt? Trzeba się wyprowadzać.

– Dokument mówi, że trybuna nie jest możliwa do korzystania, bo, podobnie jak nasza estakada, grozi katastrofą budowlaną. Dostaliśmy sugestię, że powinniśmy jak najszybciej przygotować się do rozbiórki. Stalowe konstrukcje pochodzą z zamierzchłych czasów. Dziś mają wartość historyczną i część z nich zostanie przekazana do klubowego muzeum – mówi nam Sylwia Tkocz, prezes zarządu ADM Serwis.

Piłkarze i pracownicy klubu zostali przeniesieni w inne miejsce, choć jedno się nie zmieniło – zespół nadal trenuje przy Cichej. Miasto natomiast szybko przystąpiło do dalszych działań i w marcu tego roku ruszył przetarg na rozbiórkę całej trybuny. Ustalono, że koszt takich działań nie powinien wynieść więcej niż pięć i pół miliona złotych.

Do miasta wpłynęło dwadzieścia siedem ofert. Najmniejsza? Za niecały milion złotych. Największa? Za dwadzieścia osiem milionów. Wygrała oczywiście firma, która zaproponowała najkorzystniejszą sumę, czyli Development i Recykling z Zabrza (dokładna kwota: 999 760 złotych). Przetarg zakładał nie tylko rozbiórkę, ale też utylizację pozostałości po trybunie. Przedsiębiorstwo to zajmuje się recyklingiem, więc nie będzie potrzebować dodatkowych firm do likwidacji odpadów, stąd tak niska cena.

Swoją drogą, to trochę symboliczne, że chorzowski stadion będzie rozbierać firma z… Zabrza.

Zwycięzcę przetargu wyłoniono w czerwcu i wtedy też zorganizowano pożegnanie ze stadionem przy Cichej. Na uroczystość przyszło osiem tysięcy osób. Wielu z nich zabrało ze sobą klucze, żeby odkręcić krzesełko, na którym siedziało przez kilkadziesiąt lat. Najpierw odbył się mecz gwiazd, czyli starcie zasłużonych piłkarzy podzielonych na ekipę białych i niebieskich, a następnie sparing pierwszego zespołu z Wartą Poznań. Dlaczego akurat z Wartą? Bo właśnie spotkanie z tym rywalem otwierało legendarny obiekt w 1935 roku, kiedy to chorzowski stadion uchodził za najnowocześniejszą arenę w całym kraju.

W ten sposób historia spięła się ładną klamrą.

Rozbiórka opóźniła się ze względu na odwołanie, jakie przyszło od jednej z firm. Tak stanowi procedura przetargowa – pozostali uczestnicy mogą zaskarżyć końcową decyzję w Krajowej Komisji Odwoławczej. Chorzów może mówić o dużym szczęściu, bo takie sprawy potrafią ciągnąć się miesiącami, a w tym przypadku werdykt nastał już 14 lipca.

29 lipca doszło do podpisania umowy na rozbiórkę stadionu.

Prace mają potrwać do końca września.

Budowa

Równolegle miasto rozpoczęło starania dotyczące projektu nowego stadionu. Teoretycznie po poprzedniej władzy pozostała cała koncepcja, ale…

– Nadawała się tak naprawdę do kosza. Wydano na nią dużo pieniędzy, ale była okrojona i nieaktualna, zmieniły się wytyczne PZPN. Nie przewidywała zbyt wiele miejsca pod stadionem, było mało miejsc parkingowych, zakładała nieaktualne rozwiązania w kwestii telekomunikacyjnej czy współpracy z mediami. Wszystko było do zrobienia od nowa – opowiada Sylwia Tkocz.

W styczniu spółka ADM Serwis zorganizowała konsultacje dla firm, które mają doświadczenie w budowie stadionów. Zgłosiło się ich kilkanaście. Duża aktywność nie powinna dziwić, bo na rynku szykuje się okres posuchy. Większość stadionów, jaka miała zostać wybudowana, służy już kibicom. Najgłośniej jest obecnie o potrzebie nowego obiektu w Częstochowie (Raków), Warszawie (Polonia) i w Chorzowie właśnie.

Podczas konsultacji wysłuchano, jakie pomysły mają poszczególne firmy. Wybrano trzy, do których wysłano zapytania ofertowe. Najbardziej przekonująco wypadła propozycja LAP STUDIO i to z nią w lipcu podpisano umowę na wykonanie koncepcji stadionu.

Miasto chce, żeby inwestycja powstała w trybie „zaprojektuj i wybuduj”. W tej metodzie jedna firma odpowiada za wszystko – najpierw projektuje obiekt, a później go buduje (zwyczajowo za oba procesy odpowiadają dwa różne podmioty). Ten sposób oszczędza czas i pieniądze (procedura jest znacznie prostsza), ale niesie też za sobą pewne ryzyka – na przykład takie, że wykonawca może projektować pod siebie, czyli stosować tańsze materiały lub uproszczone rozwiązania, żeby przyoszczędzić.

Sylwia Tkocz: – Wiele rzeczy chcemy zrobić wspólnie. Został powołany zespół specjalistów z właściwie każdej branży – elektrycznej, sanitarnej, po bezpieczeństwo czy telekomunikację. Klub wypowiedział się, czego potrzebuje, jeśli chodzi o zaplecze sportowe. Zaprosiliśmy kibiców. Wysłuchaliśmy, czego potrzebują na młynie, na sektorze rodzinnym, byli też kibice niepełnosprawni. Koncepcja się tworzy. Liczymy, że do końca roku zobaczymy jej wizualizację.

Prezydent Michałek zapowiada obiekt na 22 tysiące widzów, który będzie żył też poza meczami ze względu na szeroką część komercyjną. Arena ma stać się miejscem, w którym ludzie spędzają wolny czas i właśnie to ma sprawić, że będzie na siebie zarabiać. To słuszne założenie, bo bolączką wielu stadionów jest to, że trzeba do nich nieustannie dokładać.

Co dalej?

We wrześniu zakończy się rozbiórka, a końca roku ma powstać koncepcja.

Następnie przetarg, który wyłoni projektanta i zarazem wykonawcę inwestycji.

W międzyczasie trzeba zdobyć utracone pozwolenie na budowę.

Sprawy ruszają się do przodu, ale jeszcze sporo czasu minie, zanim zostanie wbita pierwsza łopata.

Tkocz kończy: – Często nas pytają, kiedy rozpocznie się budowa. Nie mogę powiedzieć konkretnej daty. Gdybym to zrobiła, byłabym trochę jak prezydent Kotala. Mamy swój harmonogram. Staramy się go realizować. Pieniądze, które są przeznaczone na budowę stadionu, nie są wykorzystywane. Przechodzą nietknięte z roku na rok, bo wiadomo, że jesteśmy jeszcze na etapie przygotowań. Trzymam mocno kciuki. Mieszkam w Chorzowie kilkadziesiąt lat i uważam, że ten stadion był już tyle razy obiecany, że on się po prostu nam należy. Przepraszam za słowo „należy”, ale ja tak po prostu uważam.

WIĘCEJ O RUCHU CHORZÓW:

Fot. newspix.pl

21 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Betclic 1 liga

Reklama
Reklama