Reklama

Silkeborg bez szans z Jagiellonią. Siemieniec znów zwycięski w Danii!

Kamil Gapiński

07 sierpnia 2025, 21:27 • 3 min czytania 16 komentarzy

Adrian Siemieniec potomkom Wikingów się nie kłania. Przed niespełna rokiem Jagiellonia sensacyjnie ograła w Lidze Konferencji Europy na wyjeździe FC Kopenhagę 2:1, dziś Duma Podlasia znów okazała się lepsza w Danii od zespołu z tego kraju, po raz kolejny zwyciężając jednym golem. Choć po prawdzie trzeba przyznać, że skala wyzwania była inna – Silkeborg to zdecydowanie nie jest zespół na poziomie zeszłosezonowego rywala Dumy Podlasia.

Silkeborg bez szans z Jagiellonią. Siemieniec znów zwycięski w Danii!

Gdybyśmy mieli opisać rywala Jagi jednym słowem, użylibyśmy przymiotnika oryginalny. No bo tak: Silkeborg, jako pucharowicz, zajmuje… ostatnie miejsce w duńskiej lidze, w której jako jedyna drużyna w tym sezonie nie zdobył punktu. Na bokach obrony w ekipie Kenta Nielsena hasają goście mający powyżej 190 cm wzrostu, rzuty rożne bije u nich napastnik, a mecze u siebie rozgrywają na sztucznej murawie. Wiadomo, nie są to wszystko jakieś wielkie anomalie, ale składają się w ciekawą całość. 

Reklama

Silkeborg – Jagiellonia 0:1. Fatalny kiks Kobayashiego

Jeden ze wspomnianych bocznych defensorów, biegający po lewej stronie Leonel Montano, był w pierwszej połowie największym kłopotem Jagiellonii. Gość co i raz robił dżemik z Norberta Wojtuszka i Alexa Pozo, gdyby nie jego wzrost zaczęlibyśmy się zastanawiać, czy tym korytarzem boiska nie biega jakiś nowy Roberto Carlos. Na szczęście oskrzydlające akcje Silkeborga w pierwszej połowie nie przyniosły drużynie Nielsena gola, w drugiej natomiast… właściwie ich nie było. Duńczycy grali trochę tak, jakby nieudane 45 minut totalnie wyssało z nich jakąkolwiek energię i chęć do dalszej walki. I to właściwie tyle, co mamy do napisania o rywalu Polaków. 

Patrząc na ten mecz po przerwie człowiek nawet przez chwilę nie obawiał się o końcowy wynik. Oczywiście – mamy świadomość, że nasze drużyny potrafią się w Europie zbłaźnić, najświeższym przykładem z dziś jest choćby Legia, ale tu naprawdę ciężko było pomyśleć o golu dla gospodarzy. Czekaliśmy raczej kiedy Jaga podwyższy prowadzenie, niestety do tego nie doszło, czego do teraz nie możemy zrozumieć albowiem Yuki Kobayashi w końcówce meczu uderzał z najbliższej odległości do bramki, niepilnowany przez nikogo. Japończyk jednak fatalnie skiksował, no już wiemy, że białostocką odpowiedzią na Tsubasę Ozore to on nie będzie.

Na szczęście w pierwszej połowie spotkania, przy – jakże by inaczej! – stałym fragmencie gry Jagiellonia zachowała się dużo lepiej. Z rzutu rożnego centrował Duńczyk Louka Prip, Afimico Pululu niczym zawodnik NFL wyblokował rywala, a wszystko atrakcyjnym strzałem spuentował Bernardo Vital. 

Zagrają jak z Belgami?

To było cudeńko, szkoda, że przez resztę meczu chłopcy Siemieńca nie uraczyli nas jeszcze choć jedną tak wyśmienitą akcją, ale też nie ma co płakać – mamy wygraną, a patrząc na zawodników Silkeborga naprawdę trudno uwierzyć, że w rewanżu postawią Jadze poprzeczkę na skandalicznej wysokości. Domknięcie sprawy awansu powinno być raczej formalnością, kto wie, może białostoczanie wygrają z Duńczykami tak efektownie, jak w marcu z Cercle Brugge (3:0)? Oby!

Silkeborg – Jagiellonia 0:1 (0:1)

  • 0:1 Vital 15′

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

Fot. Newspix.pl

16 komentarzy

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Piłka nożna

Reklama
Reklama