Cracovia przed nowym sezonem mierzy się z wyzwaniem, z którym kluby Ekstraklasy — przynajmniej część z nich aspirująca do czołówki — mierzy się coraz rzadziej. Mianowicie: musi zastąpić największą gwiazdę zespołu. To problem, którego topowe polskie zespoły unikają od lat, zatrzymując swoich liderów. Benjamina Kallmana jednak nie ma i powstaje pytanie, czy Filip Stojilković to napastnik podobnej klasy?

Cracovia – zapowiedź sezonu 2024/2025
Benjamin Kallman w Cracovii był człowiekiem-instytucją. Albo napastnikiem-instytucją, pod którego układano resztę klocków w zespole. Bez znaczenia, czy trenerem był Jacek Zieliński, czy też Dawid Kroczek. Każdy starał się wykorzystać zestaw naprawdę unikalnych cech jak na dziewiątkę w Ekstraklasie. Fin potrafił wykończyć akcję, grać tyłem do bramki, był szybki, grał między liniami, schodził po piłkę i do boku. W ojczyźnie został królem strzelców, grając jako boczny napastnik. To nie był przypadek.
– Model gry był bardzo mocno akcentowany pod możliwości Kallmana. Podania za linię obrony, odnajdowanie się w dynamicznych fragmentach gry; wszystkie momenty, w których może zaatakować przestrzeń. Kallman był trudny do upilnowania dla obrońców, bo zaczynał jako dziesiątka, po czym pojawiał się w strefie, w której teoretycznie nie powinno go być. Łatwiej było mu atakować pole karne z bocznej strefy, schodząc do centrum, bo to nie jest lis pola karnego, który ma określoną ścieżkę ruchów w polu karnym jak Efthymis Koulouris. On musiał znaleźć się frontalnie w sytuacji do strzelenia bramki. Benjamin bardzo dobrze rozumiał też, kiedy wyjść do pressingu i kierował całą linią ataku pod tym względem, był wręcz przedłużeniem ręki trenera – wychwalał go w rozmowie z Weszło Jarosław Gambal, szef skautingu Cracovii.
Pojawia się jednak problem: skoro ktoś był tak dobry, to jak skutecznie go zastąpić i uniknąć utraty jakości? W Cracovii odpowiedzią na to pytanie ma być Filip Stojilković.
Jak ściągnąć do Polski trenera z Ligue 1? Jarosław Gambal o budowaniu Cracovii [WYWIAD]
Filip Stojilković najszybszym napastnikiem Ekstraklasy? Fizycznie jest w czołówce ligi
Dwadzieścia pięć lat, niezłe warunki fizyczne i wybitna szybkość. Filip Stojilković ma potencjał na zostanie najszybszym piłkarzem — albo przynajmniej napastnikiem — w Ekstraklasie. Gdy grał w Niemczech, w drugoligowym Darmstadt, wykręcił kosmiczny wynik w sprincie: 36,22 km/h. Tylko dwóch zawodników w lidze pobiegło szybciej od niego. Może był to ewenement, może nawet lekki błąd pomiaru, bo w kolejnym sezonie Stojilković nie przekroczył już 35 km/h (najszybsi piłkarze w Polsce łamią tę barierę), lecz nie brakowało mu wiele, żeby popisać się takim osiągnięciem.
Druga Bundesliga: 34,92 km/h. Bundesliga: 34,56 km/h. Niemal tyle, ile w minionym sezonie w swoim najszybszym sprincie wykręcił Benjamin Kallman, który rozpędził się do 34,57 km/h. Fin w trakcie trzech lat spędzonych w Krakowie za każdym razem osiągał zbliżone do tego wyniki, z czego Cracovia chętnie korzystała.
W przypadku Filipa Stojilkovicia istotne jest jednak i to, że nie tylko potrafi „zamknąć licznik”, bo i wytrzymanie dłuższego dystansu w sprincie nie stanowi dla niego problemu. Pasy przy okazji tego transferu dokonały pogłębionej analizy danych motorycznych wszystkich dziewiątek w lidze na bazie danych renomowanej platformy SkillCorner. Serbski napastnik był w absolutnej czołówce, gdy zestawiono go z kolegami po fachu na przykład pod kątem powtarzalności sprintów, przyśpieszenia czy po prostu dystansu pokonanego na wysokiej intensywności (czyli z prędkością minimum 20 km/h).

Filip Stojilković biega szybko i są na to dowody (źródło: Bundesliga)
Wyniki z poprzedniego sezonu Ekstraklasy mówią, że ligowi napastnicy zaliczali z taką prędkością średnio 779 metrów w przeliczeniu na 90 minut. W przypadku Stojilkovicia były to ponad 874 metry. Lepsze wyniki wykręcały dziewiątki Lechii Gdańsk, Marc Gual, Mick van Buren czy Imad Rondić, natomiast każdego z nich zaliczylibyśmy do czołówki pracusiów na naszym podwórku. Serba wyróżniała także liczba takich aktywności i — przede wszystkim — dystans przebiegnięty sprintem. Kilka przykładów:
- Tomas Bobcek – 354 metry,
- Bohdan Wjunnyk – 294 metry,
- Marc Gual – 283 metry,
- FILIP STOJILKOVIĆ – 269 metrów,
- średnia dla Ekstraklasy – 184 metry.
Bardzo ciekawe jest to, że Stojilković w porównaniu z ekstraklasowymi napastnikami miał zdecydowanie najlepszą średnią prędkość w sprincie, statystykę, która mierzy nie tylko szybkość, ale i powtarzalność oraz częstotliwość takich wydarzeń. Serb ma świetne przyśpieszenie, rozpędza się do dużych prędkości, lecz przede wszystkim — potrafi to utrzymać. Słowem strzała, błyskawica.
Wystarczy zerknąć na kilka filmików, żeby zorientować się, że drużyny, w których grał, często to wykorzystywały. Wystarczy spytać osób, które z bliska oglądały przygotowania Cracovii, żeby wiedzieć, że Luka Elsner też będzie to robił.
Jak gra Filip Stojilković? Niezłe podanie, problem ze skutecznością
Profil Filipa Stojilkovicia jest w wielu punktach spójny z profilem Benjamina Kallmana. To zawodnik, który chętnie atakuje przestrzeń, wykorzystuje swoją szybkość, dynamikę, lecz także siłę w pojedynkach fizycznych, w bezpośrednim kontakcie z rywalem. Gdy trzeba uderzyć prawą nogą, to uderzy, gdy trzeba to zrobić lewą nogą, również da sobie radę. Jego repertuar goli w ostatnich sezonach rozkładał się w miarę symetrycznie na trafienia obydwiema nogami przerywane kilkoma bramkami zdobytymi z powietrza. Nie robiło mu też problemu precyzyjne kopnięcie z dystansu.
Skoro Serb bardzo szybko i bardzo dużo biega, to i pod kątem pressingu, gry bez piłki w obronie, jest podobny do Kallmana. To gość, który na wieść o tym, że trzeba harować na boisku, uśmiecha się, bo wie, że trafił do swojego naturalnego środowiska. Gdy trzeba, zejdzie powalczyć czy odegrać piłkę niżej, kiedy indziej ruszy za linię obrony. W OFK Belgrad, gdzie grał w poprzednim sezonie, widać było powtarzalność w teorii prostego zachowania: Stojilković zgłaszał, żeby posłać lagę na Filipka, po czym zabierał się z piłką, uciekał obrońcom oraz szukał lepiej ustawionego kolegi.
Coś takiego zdarzało się i Benjaminowi Kallmanowi, może niekoniecznie w dokładnie takim samym stylu, ale dane Hudl StatsBomb wskazują, że był piątym najczęściej otrzymującym line-breaking passes, podania łamiące linię, zawodnikiem w Ekstraklasie.
Nasłuchując wrażeń z występów tego napastnika w sparingach, dowiedzieliśmy się, że poza szybkością i aktywnością w pressingu nie wygląda zbyt ciekawie, że ma problemy z grą w ataku pozycyjnym, deficyty czysto piłkarskie. Gdy jednak obejrzeliśmy wideo ze wszystkich akcji, w których dogrywał kolegom piłkę na strzał, nie dało się ocenić Stojilkovicia w taki sposób. Wręcz przeciwnie, wyglądał na faceta, który ma niezłą wizję i kreatywność oraz wie, jak przełożyć to na działania, dogrywając piłkę tam, gdzie ma ochotę.

Filip Stojilković ucisza hejterów
W OFK Belgrad bardzo często schodził do boku pola karnego i dogrywał płaskie podania w szesnastkę, na piąty metr. Potrafił też przytomnie zagrać z pierwszej piłki, jego podania mijały obrońców. Gorzej z dryblingiem, lecz nie można mieć wszystkiego. Wydaje się, że cierpiał głównie z powodu mocnego konkurenta, który długo trzymał go na ławce, oraz z powodu taktyki zespołu, który owszem, wykorzystywał go w kontratakach, ale niekoniecznie przy wysokim pressingu.
Gra w niemieckim Darmstad to z kolei epizody w roli typowego skrzydłowego. I znów: odejścia od rywala, wygrany pojedynek biegowy oraz dośrodkowanie. Tym razem częściej były to wysokie piłki, nie podania po ziemi. Koledzy nie popisali się skutecznością.
Rzecz jasna Filip Stojilković nie robił tego wszystkiego z niebywałą powtarzalnością, zwłaszcza w Niemczech, bo wiosną w Serbii ewidentnie wygrzebał się z dołka. Gdyby robił, nie trafiłby do Polski. W każdym razie jednak w prostych działaniach jak najbardziej był w stanie zawiązać atak, wymienić kilka krótkich podań. Możliwe, że jest to niższa półka pod kątem techniki użytkowej w porównaniu z Kallmanem, lecz na pewno nie dzieli ich przepaść.
Większą różnicę widać za to, gdy weźmiemy pod lupę strzały. Ciekawe, że Stojilković częściej korzystał ze swojej szybkości i prostopadłych lub długich podań, żeby potem obsłużyć kolegów z zespołu, niekoniecznie w celu dojścia do sytuacji strzeleckiej. I dobrze, bo na przykładzie jego uderzeń w OFK Belgrad widzimy, że często podejmował złe decyzje, uderzał z niezbyt dobrych i przygotowanych pozycji albo, że po prostu szwankowało wykończenie. Porównanie statystyk przewidywanych bramek do goli realnie strzelonych wskazuje, że ma z tym spory problem.
- 24/25: xG – 0,63; gole – 0,46. Bilans: -0,17
- 23/24: xG – 0,5; gole – 0,16. Bilans: -0,34
- 22/23: xG – 0,38; gole – 0,33. Bilans: -0,03
- 21/22: xG – 0,36; gole – 0,31. Bilans: -0,05
- 20/21: xG – 0,67; gole – 0,59. Bilans: -0,08
- 19/20: xG – 0,41; gole – 0,47. Bilans: +0,06
- 18/19: xG – 0,68; gole – 0,49. Bilans: -0,19
Tylko jeden sezon na plusie, pozostałe na większym lub mniejszym minusie pod względem tego, co powinno wpaść do siatki. Nie wygląda to obiecująco, zwłaszcza w porównaniu z Benjaminem Kallmanem, u którego niemal każdy sezon to wynik ponad stan. Minus zaliczył dwukrotnie, więc nad skutecznością trzeba będzie popracować.
Obawy budzi też to, czy ten zespół będzie w stanie szybko podnieść się po stracie ważnych postaci. Benjamin Kallman przez trzy sezony był najlepszym piłkarzem Cracovii pod względem przewidywanych goli oraz asyst. Virgil Ghita aspirował do miana czołowego stopera ligi, był zdecydowanie najlepszym obrońcą w zespole. Filip Rózga gwarantował przebojowość, dynamikę, przyśpieszenie akcji. Filip Stojilković musi z kimś pograć i wydaje się, że to w tym leżą obecnie największe rezerwy.

Mapa strzałów Filipa Stojilkovicia w OFK Belgrad (źródło: Hudl WyScout)
Transfery przychodzące w letnim okienku:
- Filip Stojilković (SV Darmstad, 0,5 miliona euro)
- Dominik Piła (Lechia Gdańsk, bez odstępnego)
- Mateusz Praszelik (Hellas Werona, kwota nieznana)
- Konrad Cymerys (Siarka Tarnobrzeg, kwota nieznana)
Transfery wychodzące w letnim okienku:
- Filip Rózga (Sturm Graz, 2 miliony euro)
- Virgil Ghita (Hannover 96, milion euro)
- Benjamin Kallman (Hannover 96, bez odstępnego)
- Patryk Sokołowski (Śląsk Wrocław, bez odstępnego)
- Mick van Buren (Hradec Kralove, bez odstępnego)
- Damian Urban (Chełmianka, bez odstępnego)
- Maciej Mrozik (KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, bez odstępnego)
- Jakub Pestka (Sparta Kazimierza Wielka, bez odstępnego)
- Kacper Śmiglewski (Puszcza Niepołomice, wypożyczenie)
- Artu Hoskonen (szuka klubu)
Najlepsza wiadomość przed sezonem:
Zatrudnienie trenera, który w skali Ekstraklasy jest absolutnym kozakiem. Pracował w silnych ligach i nie były to epizody. Luka Elsner dostał w Cracovii silny sztab oraz porządne zaplecze, mocno przepracował okres przygotowawczy i zamierza wszystkich zaskoczyć.
Najgorsza wiadomość przed sezonem:
Nieśpieszne wzmocnienia kadry. Jarosław Gambal uspokajał nas w wywiadzie, przypominając, że przed rokiem transfery też wydarzyły się późno, po obozie. Znaczenie piłkarzy, którzy odeszli latem, jest jednak spore i na pewno wygodniej byłoby mieć na starcie ligi szerszą, bardziej jakościową kadrę, bo obserwatorzy przygotowań Cracovii widzą, że do realizacji pomysłów trenera po prostu brakuje jakości.
ZAPOWIEDZI SEZONU EKSTRAKLASY NA WESZŁO:
- Czas na huczne 75-lecie. Motor chce dalej piąć się w tabeli
- Nie ma Bergiera, nie ma Repki. Kto będzie strzelał gole dla GKS-u?
- Szybcy i wściekli. Radomiak chce zaskoczyć ligę analizą danych
- Piast Gliwice z nowym pomysłem na siebie. „Musimy zadbać o finanse”
- W Koronie pojawił się uśmiech. Jak wiele zmienia sprzedaż klubu
- Brosz Budowniczy. Czy Termalica będzie zespołem na miarę Ekstraklasy?
- Poważny transfer i nadzieja na utrzymanie. Wisła Płock chce zostać w elicie
- Czy Arka stała się gotowa na Ekstraklasie? „Utrzymanie to cel minimum”
- Zakładnik upragnionej wielkości. Zeljko Sopić pod wielką presją
- Trzeba posypać głowę popiołem: John Carver nie okazał się przebierańcem
- Brak jakości i spójnego planu. Zagłębie Lubin na liście do odstrzału
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix