Dwanaście lat temu graliśmy mecz towarzyski z Włochami. A była to wówczas reprezentacja nie byle jaka, bo aktualni wicemistrzowie Europy, świeżo przekręceni na mundialu w Korei i Japonii, gdzie też mieli szansę zajść naprawdę daleko. Toldo, Cannavaro, Nesta, Panucci. I debiutujący w reprezentacyjnych barwach, rewelacyjny młodzieniaszek z Romy – Antonio Cassano. Miało być trudno, ale skończyło się zaskakująco pomyślnie, bo lekkim 3:1. Spotkanie z Włochami było jednym z najlepszych w tamtych latach w wykonaniu naszej kadry.
– Przepraszam, że załatwiłem wam tak słabego rywala. Wydaje mi się, że Włosi nie spodziewali się tak dobrej postawy Polaków. Gdy podopieczni Pawła Janasa prowadzili 2:0, to uwierzyli w siebie. Włochom trudno było odmienić losy meczu z bardzo konsekwentnie i ambitnie grającą reprezentacją Polski – mówił po meczu zaskoczony Zbigniew Boniek.
Zaskoczeni byli też i sami selekcjonerzy – Paweł Janas i Giovanni Trapattoni. Ten drugi z bólem serca przyznał, że Polacy byli lepsi fizycznie, stwarzali więcej okazji i wygrali jak najbardziej zasłużenie. Przed meczem odbyła się bardzo przyjemna ceremonia zakończenia reprezentacyjnej kariery Jacka Zielińskiego, który wtedy zagrał z orzełkiem po raz ostatni. W przekroju całego meczu oddaliśmy więcej strzałów, spychając zdezorientowanych Włochów do defensywy.
Nie wiemy jak wy, ale my tamto spotkanie pamiętamy głównie z powodu jedynej bramki Włochów. Pięknej podcinki debiutującego, młodego Antonio Cassano, którym zachwycali się nasi komentatorzy.
Mecz z wciąż aktualnymi wicemistrzami Europy pokazał, że w naszej reprezentacji drzemią ukryte rezerwy, a naszych piłkarzy stać na wiele. Nie można jednak tego wyniku przeceniać, należy pamiętać, że był to tylko mecz towarzyski. Ma taką świadomość na szczęście trener Paweł Janas, który za raz po meczu stwierdził, że do czołówki Europy jednak nam jeszcze sporo brakuje. Zwycięstwo 3-1 z tak utytułowanym zespołem może jednak z powrotem pozwoli naszym piłkarzom uwierzyć we własne siły. Już w niedziele naszych piłkarzy czeka kolejne spotkanie, którego rywalem będzie Sernia i Czarnogóra. Miejmy nadzieje, ze nasi piłkarze podtrzymają dobrą passę i sprawią, że nadal będziemy mogli z większym optymizmem patrzeć w przyszłość – opisywali tamten mecz dziennikarze.
Zdradzimy, że z Serbią i Czarnogórą też się udało. Po ostrej strzelaninie, ale jednak byliśmy lepsi. Po nieudanych eliminacjach do Euro 2004 nasz futbol podnosił się z kolan. A przynajmniej wszystko na to wskazywało.