Iga Świątek szybko odbudowała się po porażce z Jeleną Ostapenko w Dosze. W swoim pierwszym meczu w turnieju w Dubaju ograła w dwóch setach Wiktorię Azarenkę. Białorusinka przez większą część spotkania była absolutnie bez szans.
Turniej w Katarze był dla Igi Świątek doświadczeniem dziwnym. Z jednej strony Polka w dobrym stylu odprawiła dwie przeciwniczki, z którymi miewała w przeszłości problemy – Lindę Noskovą i Jelenę Rybakinę. Z drugiej w półfinale Jelena Ostapenko rozbiła ją w dwóch setach i pokonała po raz piąty w karierze. Owszem, taka porażka wynikała w dużej mierze z tego, jak doskonale grała Łotyszka, ale też uwidoczniły się problemy Igi z przemodelowaniem swojej gry, gdy podstawowy plan na spotkanie nie działał.
Wim Fissette mówił co prawda, że chciałby nauczyć Polkę lepiej reagować na wydarzenia na korcie, właśnie w meczach z takimi rywalkami jak Jelena. Ale też pamiętamy, że to dopiero początek współpracy Belga z Igą, więc do tego, by tak faktycznie się stało, może upłynąć nieco czasu. W tym momencie ważne było przede wszystkim, by Iga dobrze na tę porażkę zareagowała.
I wydaje się, że tak zrobiła. Wyzwanie na start w Dubaju dostała całkiem solidne, choć nie tak, jak jeszcze kilka lat temu – Wiktoria Azarenka bowiem od kilku sezonów nie jest już zawodniczką ze światowej czołówki, ale potrafi zagrać dobre mecze. Iga w przeszłości przekonała się o tym raz – na US Open 2020, niedługo przed wygraniem pierwszego w karierze Roland Garros. Wtedy Białorusinka ograła ją w dwóch setach, a potem doszła do finału. W kolejnych trzech starciach niezmiennie górą była już Polka – ostatni raz niemal równo rok temu, w Katarze, gdzie wygrała 6:4, 6:0.
Dziś spotkanie zaczęła tak, jak skończyła ostatnie. W pierwszym secie była bowiem dla Białorusinki nieosiągalna, znajdowała odpowiedź na wszystko, a momentami była jak ściana, nie pozwalając Azarence w żaden sposób rozwinąć skrzydeł czy skutecznie zaatakować. Wiktoria nie ugrała bowiem w tej partii ani gema, a łącznie zdobyła 11 punktów – prosta matematyka mówi nam, że niespełna dwa na gema. To była demolka, totalna rozwałka dwukrotnej mistrzyni wielkoszlemowej. Owszem, mistrzyni starszej, już w zaawansowanym jak na tenisistkę wieku. Ale jednak tenisistki o pewnej klasie.
Tę klasę dało się – ale głównie w pojedynczych punktach – zauważyć w drugim secie. Iga wciąż miała przewagę, zwykle decydowała o losach kolejnych punktów. Ale Wiktoria tym razem była w stanie się od czasu do czasu odgryźć, ba, nawet przełamać Świątek w trzecim gemie… ale nie wiele jej to dało, bo Polka w całym secie zanotowała trzy breaki, w tym decydującego o losach spotkania, na 6:2. Ogółem był więc to jeden z takich meczów, po których ostatecznie nie za bardzo było o czym pisać – po prostu było to starcie pod całkowite dyktando Igi.
W kolejnej rundzie Świątek zmierzy się z Dajaną Jastremską, pogromczynią Magdy Linette z pierwszej rundy. Z Ukrainką Iga grała raz i przegrała, ale miało to miejsce w… 2019 roku. Na rewanż Polka czekała więc długo. Przekonamy się, czy było warto.
Iga Świątek – Wiktoria Azarenka 6:0, 6:2
CZYTAJ WIĘCEJ O TENISIE:
- Jannik Sinner zawieszony! Tenisista ominie ważne turnieje
- Szwajcaria ma nowego tenisowego mistrza? „Grał jak Federer”
- Mistrzyni wielkoszlemowa zakończyła karierę. “Jestem realistką”
- Najlepsze mecze w historii Australian Open
Fot. Newspix