Reklama

Chciał rzucać futbol, kilka lat później był w Bundeslidze. Carstensen i jego historia

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

17 stycznia 2025, 11:26 • 9 min czytania 15 komentarzy

Rasmus Carstensen został drugim zimowym nabytkiem Lecha Poznań. Prawdopodobnie nie powinniśmy się do tego nazwiska przywiązywać, bo półroczne wypożyczenie bez opcji wykupu z FC Koeln sugeruje jedynie krótki pobyt, wynikający z potrzeby chwili. Ale skoro chodzi o zawodnika, który dopiero co występował w Bundeslidze, warto przyjrzeć mu się nieco bliżej.

Chciał rzucać futbol, kilka lat później był w Bundeslidze. Carstensen i jego historia

24-letni Duńczyk swego czasu uchodził w ojczyźnie za naprawdę spory talent. W latach 2020-2022 był etatowym reprezentantem U-21, rozgrywając w tym czasie 17 meczów. Wtedy zapewne zakładał, że na początku 2025 roku będzie w trochę innym miejscu niż polska liga. W zagranicznej karierze klubowej dotychczas jednak brakowało dużego wystrzału w jego wykonaniu. Nadal bardziej jest nadzieją i znakiem zapytania, który prędzej czy później wreszcie musi zostać wyjaśniony.

Rasmus Carstensen w Lechu Poznań [SYLWETKA]

Kiepskie noty w Niemczech

Gdyby Carstensen trafiał do Poznania rok temu, moglibyśmy mówić nawet o transferowym hicie. Jesienią 2023 regularnie występował on w niemieckiej ekstraklasie dla FC Koeln i choć się nie wyróżniał, to sam fakt cotygodniowego pojawiania się na boisku w takim otoczeniu rozbudzałby wyobraźnię.

To byłby główny pozytyw, bo media naszych zachodnich sąsiadów raczej nie miały go za co chwalić. Średnia jego not w “Kickerze” za poprzedni sezon (łącznie 23 mecze, 1 asysta) wynosiła zaledwie 4.33. Słabiutko. Dość powiedzieć, że z dwudziestu ocenionych występów tylko dwa zawierały notę wyjściową lub wyższą. Na inaugurację z Borussią Dortmund (0:1) Carstensen wypadł najlepiej, bo dostał 2.5, czyli nawet nieco powyżej punktu startowego. Wyjściową trójkę otrzymał w 8. kolejce po remisie 3:3 z Borussią M’gladbach. W drugiej serii gier (1:2 z Wolfsburgiem) zobaczył przy swoim nazwisku notę 3.5. W pozostałych siedemnastu przypadkach zawsze było to 4 lub niżej.

Reklama

Jak widzicie, Duńczyk najlepsze pokazał na początku i ewentualnie wtedy można byłoby się pokusić o stwierdzenie, że jest lekkim, ale jednak pozytywnym zaskoczeniem w barwach Kozłów. Przychodził bowiem wypożyczony z Racingu Genk jako potencjalny zmiennik dla Benno Schmitza, a od razu wskoczył do wyjściowej jedenastki. W pierwszych meczach grał razem z nim po prawej stronie, będąc ustawionym jako pomocnik, później zaś wygrywał rywalizację w obronie i posadził Schmitza na ławce niemalże do końca rundy jesiennej.

“Jeśli dyrektor sportowy Christian Keller od czasu do czasu spogląda na wartości swoich podopiecznych na Transfermarkcie, to niemal dokładnie rok temu na jego twarzy musiał pojawić się lekki uśmiech. Wydawało się, że zrobił niezły interes. Oczywiście wyłącznie w oparciu o wyceny portalu internetowego, które są przynajmniej częściowo oszacowane. Niemniej, stanowią one jakąś wskazówkę. A w przypadku Rasmusa Carstensena nastąpił wzrost wartości rynkowej do trzech milionów euro. Dyrektor, gdyby zauważył tę liczbę, mógłby się utwierdzić w przekonaniu, że podjął dobrą decyzję. To on sprowadził młodego Duńczyka, pomimo pewnych oporów – nawet wewnątrz klubu” – dopiero co pisał zajmujący się FC Koeln portal come-on-fc.com.

Keller opowiadał o kulisach tego transferu w podcaście dla WDR. – Na pierwszy rzut oka wydawało się jasne, że widząc jego raptem cztery występy w Genku, nie powinniśmy się nad nim dłużej zastanawiać. Znałem go jednak z czasów występów w Silkeborgu. Po prostu miałem wrażenie, że musimy przyjrzeć mu się bliżej. W grupie nie byliśmy całkowicie zgodni. Był ktoś, kto stanowczo opowiadał się za tym, abyśmy zajęli się tym zawodnikiem, ale byli też inni, którzy nie byli do tego przekonani – mówił dyrektor Koziołków.

Początkowo Keller mógł mieć nadzieję, że ryzyko się opłaciło. “Rok temu Carstensen był jednym z nielicznych zawodników, którym w trudnym sezonie udało się zwiększyć swoją wartość rynkową. A biorąc pod uwagę zbliżającą się opcję wykupu za 1,5 miliona euro, wzrost wyceny wskazywał na okazję” – dodawał autor grudniowego tekstu na come-on-fc.com.

Carstensen wiosną jednak wyraźnie obniżył i tak nieprzesadnie wysokie loty. Benno Schmitz nie poddawał się, coraz częściej szanse na prawej obronie dostawał też Jan Thielmann, aż wreszcie po porażce 1:5 z RB Lipsk w 26. kolejce Duńczyk definitywnie powędrował do rezerwy. Później zagrał już tylko na sam koniec z Heidenheim (2:4) i zaliczył jedyną asystę na niemieckich boiskach.

Reklama

Myśli o rzuceniu piłki

A dogrywać kolegom facet akurat umie. W 89 meczach w Silkeborgu zapisał na swoje konto aż 24 asysty! Grał niemal wyłącznie jako prawy obrońca, nie ustawiano go wyżej. Na ten imponujący dorobek złożyły się głównie dwa ostatnie sezony, w których przebił do składu i był pierwszoplanową postacią drużyny. W edycji 2020/21 wypracował 11 goli w drugiej lidze, będąc jednym z ojców szybkiego powrotu na najwyższy szczebel w Danii. W elicie pod tym kątem nie spuścił z tonu. Uzbierał osiem asyst, walnie przyczyniając się do zajęcia przez Silkeborg zaskakującego trzeciego miejsca. Na starcie sezonu 2022/23 dołożył jeszcze dwa ostatnie podania, nim w sierpniu odszedł do Racingu Genk. Chciało go też FC Midtjylland, ale gdy zgłosili się Belgowie, nie miał żadnych wątpliwości, gdzie chce się udać.

Jego kariera błyskawicznie przyspieszyła, a przecież niewiele wcześniej powoli zaczął się nastawiać na życie bez profesjonalnego kopania piłki. – To rozwój, którego się nie spodziewałem. Przynajmniej nie dwa lata temu. Jestem szczęśliwy i wdzięczny, więc wychodzę na treningi i mecze z uśmiechem na twarzy – mówił w marcu 2022 w podcaście dla Bold.dk. – Przecież swój pierwszy kontrakt podpisałem jako drugoroczny zawodnik drużyny do lat 19, cztery miesiące przed tym, gdy naprawdę pomyślałem, że kończę grę w Silkeborgu. Miałem plany wykraczające poza piłkę. Potem jednak przyszło coś z Silkeborga, dlatego nie zwlekałem z podpisem i na szczęście wszystko poszło dobrze. Ciężką pracą można wiele osiągnąć.

A jaki był jego plan B? Urlop naukowy i dalsza edukacja. – Myślałem o spędzeniu roku w domu, pracy i oszczędzaniu, gdy jednocześnie skończę szkołę i będę grać w piłkę. Pomyślałem, że wtedy prawdopodobnie zacznę się uczyć i pójdę bardziej książkową ścieżką, którą obrał mój starszy brat. Ale teraz wygląda na to, że jestem i będę piłkarzem, z czego oczywiście bardzo się cieszę – podkreślił. Ktoś, kto musiał przejść trudniejszą drogę niż większość konkurentów, tak łatwo nie odleci.

Kolumbijczyk nie do wygryzienia w Racingu Genk

W Genku niestety Carstensenowi kompletnie nie poszło. Poprzestał na zaledwie czterech występach w Jupiler Pro League, dających łącznie… 47 minut (jedną asystę i tak zaliczył). Przynajmniej odrobinę rytmu meczowego utrzymywał dzięki drugoligowym rezerwom, w których zagrał dziewięć razy.

Moja sytuacja jest dość trudna, bo Daniel Munoz na prawej obronie radzi sobie znakomicie. Poza tym mamy trenera, który najbardziej cieszy się, gdy siły ofensywne siedzą na ławce rezerwowych – dość obrazowo w kwietniu 2023 tłumaczył portalowi Bold.dk swoje położenie.

Pozostaję cierpliwy i pracuję nad małymi rzeczami. Jestem pełen nadziei. To dopiero moje pierwsze kroki za granicą. Często w takich przypadkach słyszy się, że pierwszy rok to przede wszystkim dobry czas do nauki, więc mam zaufanie do siebie i klubu, nie tracę motywacji – dodawał.

 

 

Jego problemem była także aklimatyzacja, związana z bardziej korporacyjną atmosferą w klubie i brakiem najbliższych mu osób w pierwszych miesiącach pobytu na obcej ziemi. – W Silkeborgu zostawałem po treningu z moimi kumplami z drużyny. Graliśmy w karty, piliśmy kawę, odpoczywaliśmy i dobrze się bawiliśmy. Tutaj jest trochę inaczej, każdy mocniej patrzy w swoją stronę. Moje codzienne życie kręci się bardziej wokół piłki. Oczywiście w Silkeborgu również skupialiśmy się na ciężkiej pracy, ale było też bardzo przytulnie i rodzinnie, ponieważ byłem w gronie moich dobrych znajomych. Tutaj w szatni nie jesteśmy przyjaciółmi w ten sam sposób – w każdym razie jeszcze nie – to bardziej moi znajomi z pracy. Przyzwyczaiłem się do tego, ale na początku było ciężko, bo nie rozumiałem chłopaków, gdy rozmawiali po flamandzku – tłumaczył swoje trudności.

Kolumbijczyk Munoz faktycznie wymiatał i rok temu Crystal Palace kupiło go za 8 mln euro. Dziś to podstawowy zawodnik w Premier League. Zanim jednak doszło do tego transferu, Carstensena już w Genku nie było. Latem 2023 zupełnie niespodziewanie sięgnął po niego klub z Kolonii. Nawet sam zainteresowany nie ukrywał zaskoczenia, że po zupełnie nieudanym sezonie de facto może się cieszyć ze sportowego awansu.

Zaskakujące odejście do FC Koeln

Kiedy po raz pierwszy usłyszałem, że Koeln chce mnie zatrudnić, pomyślałem: „Nie, to nie jest w porządku, że tak duży klub mnie chce”. Byłem tym zaskoczony. To jednak była zmiana, której chciałem i na szczęście wszystko udało się dopiąć. Dla mnie to ogromna szansa, wybór był prosty – znów zacytujemy jego wypowiedź z Bold.dk.

O powrocie do Danii nie myślał. – Przez chwilę przeszło mi to przez myśl, ale nie dłużej. Chcę pozostać na zewnątrz, doświadczyć kultury piłkarskiej za granicą i postawić sobie wyzwanie jako zawodnik i jako człowiek. Chciałem grać więcej, ale wiedziałem, że przeniesienie się do dużego belgijskiego klubu w ramach pierwszej przygody w innym kraju będzie trudnym testem. Nie grałem dlatego, że ktoś był ode mnie lepszy. Mieli go sprzedać [Munoz], czego nie zrobili – podsumował belgijski epizod.

Jak już zaznaczyliśmy, same początki Carstensena w Niemczech nie wyglądały najgorzej. Po ligowym debiucie z BVB trener Steffen Baumgart nawet lekko go komplementował. – Rasmus poczuł, jak intensywna jest Bundesliga. Uważamy jednak, że spisał się naprawdę dobrze – mówił na pomeczowej konferencji.

Im dalej w las, tym było gorzej, wielu przyjęło więc z zaskoczeniem decyzję klubu o wykupieniu 24-latka od Belgów za wspomniane półtorej bańki. Kluczowy był fakt, że na FC Koeln wówczas ciążył jeszcze zakaz transferowy (kara za nieprawidłowości przy pozyskiwaniu młodego Słoweńca z Olimpiji Ljubljana) i gdyby nie pozostawiono Carstensena, w jego miejsce nikt inny by nie przyszedł.

Stracona jesień w 2. Bundeslidze

Mogło się wydawać, że w 2. Bundeslidze nadejdzie dla niego lepszy czas. Nic z tych rzeczy – Duńczyk tylko się dobił. Jesienią trzy razy zagrał w lidze i raz w Pucharze Niemiec. Jego jedyny występ od początku zakończył się porażką 1:5 z SV Darmstadt. “Na pewno nie było to spowodowane samym Carstensenem, prawie cały zespół był tego wieczoru nie do poznania” – delikatnie bronił go portal come-on-fc.com.

Trener Gerhard Struber na prawej obronie na dobre zaufał Janowi Thielmannowi, a teraz, gdy z klubu w końcu zdjęto zakaz transferowy, właśnie ta pozycja została wzmocniona jako jedna z pierwszych. Za 2 miliony euro ze Sturmu Graz kupiono reprezentanta Bośni i Hercegowiny Jusufa Gazibegovicia. Duńczyk miał jeszcze nadzieję, że krótkie zimowe przygotowania zmienią jego status, ale nic z tego. “Bild” kilka dni temu ogłosił największych przegranych obozu w FC Koeln i jako jeden z trzech wymieniony został właśnie nowy piłkarz Lecha. “Nie narzucał się i pozytywnie nie wyróżniał ani podczas treningów, ani podczas meczu sparingowego w Hiszpanii” – napisano.

Zmiana barw była jedynym wyjściem, inaczej prawdopodobnie czekałyby go miesiące na trybunach. – Wzmocni rywalizację na prawej stronie naszej defensywy, może również grać na lewej obronie. Dynamiczny, szybki piłkarz, wyróżnia się intensywnością w grze. Cieszymy się na jego przyjście i liczymy, że nam pomoże w walce o mistrzostwo Polski – tak opisuje go na oficjalnej stronie Kolejorza dyrektor sportowy Tomasz Rząsa.

Wygryźć ze składu Joela Pereirę będzie niezwykle trudno, chyba prędzej Carstensen szansy na grę będzie mógł upatrywać na drugiej stronie boiska, gdzie Michał Gurgul po obiecującym starcie sezonu dość mocno spuścił z tonu w drugiej części rundy jesiennej. Niels Frederiksen dobrze go zna z czasów spędzonych w Silkeborgu, na pewno zatem ma na niego jakiś pomysł.

Jeśli duński obrońca latem zamierza wrócić do Niemiec z nowymi argumentami, musi dać radę w Lechu i nawiązać do tego, co prezentował przed wyjazdem z ojczyzny. W razie niepowodzenia w Ekstraklasie, mocno ucierpi wizerunkowo. Wydaje się, że w tym przypadku klub ryzykuje mniej niż zawodnik.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. lechpoznan.pl/Patryk Pindral/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje

Aleksander Rachwał
2
City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje

Ekstraklasa

Anglia

City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje

Aleksander Rachwał
2
City znów szasta pieniędzmi, a co ze 115 zarzutami? Media podają nowe informacje

Komentarze

15 komentarzy

Loading...