Jak co roku będziemy wam prezentować rankingi polskich piłkarzy według pozycji i warto wiedzieć, że ten pierwszy – z bramkarzami – jest jednym z nielicznych, który wygląda optymistycznie. Na przykład po golkiperach będą środkowi obrońcy i jeśli ktoś z was pyka amatorsko akurat na stoperze, to wcale nie miał daleko, żeby się załapać do dziesiątki. Ale okej, nie uprzedzajmy faktów, najpierw Skorupski, Grabara, Bułka i reszta.
Choć zaczniemy od Bartłomieja Drągowskiego. Naszym zdaniem regularnie powoływany przez Probierza do reprezentacji zawodnik, nie łapie się nawet do TOP5 za mijający rok. Owszem, fajnie, że jest pierwszym bramkarzem Panathinaikosu, ale też nie udawajmy – to nie jest w ostatnim czasie wyjątkowo elektryzująca firma. Na mistrzostwo Koniczynki czekają już sporo ponad 10 lat, a w bieżącej edycji Ligi Konferencji skończyli fazę ligową niżej niż Legia i Jagiellonia. Pewnie, postawienie się Ajaksowi (porażka po karnych w eliminacjach Ligi Europy) i ogranie Lens wygląda dobrze, ale zaraz potem macie remis z Boracem Banja Luka i przegraną z Djurgarden.
No, europejski średniak (co najwyżej), mamy rodaków, którzy grają z lepszymi zawodnikami przeciwko lepszym zawodnikom.
Bo można powiedzieć, że Wojciech Szczęsny teraz siedzi na dupie, ale wiosną występował w Juventusie i ratował nam wyjazd na Euro. Fabiański za cztery miesiące skończy 40 lat, a tylko w tym sezonie nabił 10 spotkań w Premier League, którą – delikatnie mówiąc – należy ocenić wyżej niż grecką Super League.
Dlatego obaj panowie muszą być wyżej niż Drągowski, co tylko podkreśla absurd decyzji Probierza.
- Ranking Weszło 2024 – środkowi obrońcy
- Ranking Weszło 2024 – prawi obrońcy/wahadłowi
- Ranking Weszło 2024 – lewi obrońcy/wahadłowi
Jeśli chodzi zaś o czołówkę zestawienia, to chyba nikt nie ma wątpliwości, że pierwsze miejsce dla Łukasza Skorupskiego jest zasłużone. W poprzednim sezonie razem z Bologną awansował do Ligi Mistrzów, do czego mocno się przyczynił, grając wiosną sześć razy na zero. W kadrze wyszedł na Francję i też pomógł, dając się pokonać jedynie z rzutu karnego, a okazji było więcej – gdyby między słupkami grał gorszy fachowiec, pewnie nie mielibyśmy nawet punktu na tym turnieju.
Interesujący przypadek. O duże kluby tylko otarł się w Romie, a gołym okiem widać, że stać go na wiele, może ta kariera jeszcze przyspieszy, bo 33 lata to jak na bramkarza wciąż piękny wiek.
Drugie miejsce dla Grabary, którego selekcjoner chyba nie zna. No trudno. My go znamy, bo jeszcze wiosną był chwilkę z Kopenhagą w Lidze Mistrzów, potem przeszedł do Wolfsburga, gdzie zbiera dobre noty mimo obrony, która nie przypomina Milanu z lat dziewięćdziesiątych. W Kickerze wykręcił średnią ocen 2,87, to czternasty wynik w całej lidze, a piąty wśród bramkarzy.
Jeśli to jest za mało, by jeździć na reprezentację…
W każdym razie: pewnie ktoś się nie zgodzi, że Grabara jest wyżej od Bułki, ale warto pamiętać, że Marcin ten fantastyczny czas z serią czystych kont miał jeszcze w 2023 roku. W kolejnym już tak mocno nie było, choć oczywiście wciąż bardzo solidnie, Nicea z Polakiem w składzie zajęła piąte miejsce w Ligue 1, a bramkarza kolejne plotki transferowe łączą z coraz większymi klubami. Minusik zaś za to, że w kadrze jeszcze nie zagrał spotkania typu “wow”. Parę interwencji było na wysokim poziomie, ale Bułka chyba nikogo tak do końca nie zachwycił.
Niemniej – bardzo porządny rok za nim, zasłużone trzecie miejsce. Tuż za podium z kolei Radosław Majecki, który na dobre chyba uratował swoją francuską karierę i broni w Monaco. Po czterech latach od transferu, ale lepiej późno niż wcale.
Na końcu tabeli mamy Kochalskiego, który zamienił Mielec na europejskie puchary (choć w LE regularnie wyciąga piłkę z siatki), Mrozka, który jest solidnym punktem Lecha, no i Bielicę, odnajdującego się na średnich poziomach holenderskiej ligi. Było w kim wybierać.
Brakuje trochę wyraźnego kozaka, takiego, który grałby w wielkim klubie o największe cele, ale przynajmniej jest potencjał, by wierzyć, że ktoś taki trafi się w 2025 roku.
POZOSTAŁE ODSŁONY RANKINGU: