Mecz Korony Kielce z Pogonią Szczecin był przedostatnim w Ekstraklasie w tym roku. Czy nas zachwycił? Nie. Czy zapamiętamy go na długie lata z innych powodów? Nie. I chyba te dwie odpowiedzi wystarczą nam, by stwierdzić, że czeka nas zasłużona przerwa od piłki na krajowym podwórku.
No bo co tu zapamiętać? Pogoń posiadała piłkę przez większość czasu, ale nie oddała nawet celnego strzału. Z próbami zawodników Korony problemów nie miał Cojocaru, który tak się nudził, że nawet podał piłkę na uderzenie napastnikom miejscowych, a ci i tak nie skorzystali z takiego prezentu. Było natomiast dużo niedokładności, spalonych, fauli (niekiedy brzydkich), nabicie sobie piłką ręki, a nawet strzał w aut.
Ot, klasyczne poniedziałkowe widowisko, które tylko utwierdza nas w przekonaniu, że dobrze, że ten rok się już kończy. Zmęczyliśmy już przeszło 150 meczów jesienią i należy się nam wszystkim detoks od polskiej piłki.
Dla Pogoni kończy się rok, o którym kibice chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Zaczął się co prawda dobrze, bo od wygranej z liderującym wtedy Śląskiem Wrocław i kolejnych dwóch ligowych triumfów oraz wyeliminowania Lecha Poznań z Pucharu Polski, ale im dalej w las, tym gorzej. Przez kolejne dwa miesiące – od początku marca do końca kwietnia – udało się zwyciężyć tylko dwa razy w lidze. Później przyszła bolesna porażka w finale Pucharu Polski z Wisłą Kraków, a następnie zajęcie czwartego – pierwszego niedającego awansu do europejskich pucharów – miejsca w Ekstraklasie.
Nie było zatem ani pierwszego trofeum w gablocie, ani Ligi Konferencji. A prawdziwe problemy miały dopiero nadejść. Coraz głośniej zaczęło się mówić o problemach finansowych i realnym zagrożeniu płynności w wypłacaniu pensji. W sierpniu ze Szczecinem pożegnał się Jens Gustafsson, który wybrał ofertę pracy w Arabii Saudyjskiej. Pogoń zupełnie zapomniała jak punktować w meczach wyjazdowych – tylko pięć oczek jesienią. Przełożyło się to na dopiero ósme miejsce w lidze.
Koniec roku dla Pogoni to zatem okazja na odcięcie grubą kreską nieprzyjemnych wydarzeń i szansa na nowe, lepsze otwarcie. Coraz głośniej mówi się bowiem o inwestorze, który miałby przyjść do Szczecina i wpompować w klub grube pieniądze. Czas pokaże, czy coś z tego wyjdzie, ale to i tak większy promyk nadziei niż w Kielcach.
Korona już od poprzedniego sezonu drży o swoją przyszłość. Udało się co prawda utrzymać w Ekstraklasie, ale zmiany po wyborach samorządowych sprawiły, że zaczęto bać się jutra w klubie. I o ile na razie udaje się wiązać koniec z końcem, o tyle w nowym roku budżetowym tak łatwo już nie będzie, bo miasto wprost przekazało, że Korona nie ma co liczyć na równie duże dotacje z miasta.
Będzie się zatem działo i na boisku, i poza nim.
Zmiany:
Legenda
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Przez studia w USA i granie z Nanim do Jagiellonii. “Dlatego Siemieniec już tyle osiągnął”
- To kolejna wpadka transferowa Lecha? Fiabema na razie zawodzi
- 110 rzeczy, które nie miały prawa wydarzyć się w Ekstraklasie, a jednak się wydarzyły
Fot. Newspix