Reklama

Grudziądz nieprzyjemny, ale szczęśliwy. Mistrz Polski w ćwierćfinale Pucharu Polski

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

05 grudnia 2024, 17:01 • 4 min czytania 25 komentarzy

Kiedy Olimpia strzelała gola, nie zwątpiliśmy w Jagiellonię nawet przez sekundę. Jasne, że można było budować narrację wokół potencjalnej sensacji, ale przecież nie z mistrzem Polski w wersji z ostatnich miesięcy. Pewnie gdyby piłkarze z Grudziądza mieli przed sobą ekipę ze środka tabeli Ekstraklasy, szanse na awans byłyby zdecydowanie większe. Ale nie z “Jagą”, która szybko naprawiła swój błąd i w zaledwie pół godziny ustawiła spotkanie.

Grudziądz nieprzyjemny, ale szczęśliwy. Mistrz Polski w ćwierćfinale Pucharu Polski

Mimo to, trzeba docenić Olimpię, że miała swoje momenty. Właściwie od samego początku naciskała na Diegueza, Abramowicza i spółkę, co wreszcie przyniosło skutki w postaci rzutu karnego. To nie był jednak zwykły fart, bo chwilę wcześniej bramkarz Jagiellonii musiał gimnastykować się przy strzale Krocza. Z nim defensorzy z Podlasia mieli trochę problemów nie raz, nie dwa. Drugoligowiec miał na kim oprzeć grę w ofensywie, a w dodatku nieźle bliżej boków boiska wyglądali Bonikowski czy Kaczmarek. Ten drugi zresztą wykorzystał jedenastkę, korzystając z faktu, że Churlinov zapomniał schować ręce w polu karnym.

Gdyby to był jedyny moment błysku Olimpii, dalsze poświęcanie jej czasu nie miałoby sensu. Ale to nie był wyłącznie zryw, który dawał złudną nadzieję. Ba, nawet gdy Jaga rozprawiła się z nią w pierwszej połowie, podnosząc wynik na 3:1, groźne ataki gospodarzy nie ustawały. Jeśli Abramowicz, a potem Stryjek (wymuszona zmiana w przerwie) myślał o wybraniu się na drzemkę, nie było na to miejsca i czasu. Co więcej, jeśli trener Siemieniec planował szybką wymianę na rezerwowych, z tak dysponowanym rywalem też lepiej było trochę poczekać.

Wiele mógł znaczyć gol strzelony tuż przed przerwą, ale Olimpia z rzutu wolnego obiła tylko słupek. Z drugiej strony – Jagiellonia miała w ofensywie więcej do powiedzenia, a trzy bramki po 45 minutach to naprawdę najniższy wymiar kary. Raz obrońcy wybijali piłkę z linii bramkowej po solówce Churlinova, innym razem Depka bronił strzał Hansena, a kiedy indziej Imaz nie miał (jeszcze) nastawionego celownika. Słowo “jeszcze” to słowo klucz, bo w 30. minucie dorobił się pięknego trafienia, które śmiało może być golem nr 1 tej fazy Pucharu Polski.

Hiszpan swoje zrobił też przy bramce Nene. Poprawiał piłkę w polu karnym dziesięć razy, o dziwo pozostawiony w tym czasie bez opieki, a i tak zdołał obsłużyć kolegę z zespołu. I w tym miejscu mogłoby paść pytanie, kiedy on w ogóle się zatrzyma, bo czego się ostatnio nie dotyka, prawie zawsze zamienia w złoto. Dość powiedzieć, że od październikowego zwycięstwa z Kopenhagą, które było pewnym spotkaniem-symbolem, Imaz na przestrzeni 13 meczów zanotował aż 10 goli i 5 asyst. Dzisiejszy mecz był też piątym z rzędu, w którym wpisał się na listę strzelców, a więc mówimy o fenomenalnym okresie, może nawet najlepszym 34-latka w tych barwach.

Reklama

Inna sprawa, że kolejny dobry dzień Imaza wcale nie musiał oznaczać sukcesu całej drużyny. Tak jak w poprzednich tygodniach: Hiszpan strzela, ale Jagiellonia remisuje. Są problemy z defensywą, nie da się ich w żaden sposób zatuszować, co Olimpia z dużą determinacją próbowała wykorzystać. Gol na 4:1 zamknąłby temat, ale podopieczni trenera Siemieńca jakby nie potrafili się do tego zabrać. Nie pomagała oczywiście wysoko ustawiona Olimpia, która zaskakiwała pressingiem i całkiem fajną dojrzałością jak na drugoligowca, ale żeby bronić 3:1? To nie w stylu Jagiellonii.

Dlatego Stryjek miał kilka testów, a ten najpoważniejszy w 79. minucie oblał. Tsyupa huknął zza pola karnego, ale czy na pewno na tyle celnie, żeby piłka po rękawicy bramkarza wpadła do siatki? Śmiemy wątpić. Golkiper Jagiellonii miał jednak szczęście, że w tej akcji sędziowie na VAR zauważyli spalonego. W innym razie mistrz Polski miałby ciepło. Bardzo ciepło.

A tak skończyło się na wyniku 3:1, który jednak nie oddaje rzetelnie obrazu tego spotkania. Owszem, goście mogli strzelić więcej, ale w drugiej połowie dało się odnieść wrażenie, że to bardziej Olimpia rozdaje karty. Ale nie wyciągnęła w porę drugiego czy trzeciego asa, zabrakło jej skuteczności, więc musi nacieszyć się faktem, że zrobiła dobre wrażenie na tle mocnej ekipy i godnie pożegnała się z Pucharem Polski.

Olimpia Grudziądz – Jagiellonia Białystok 1:3 (1:3)

  • 1:0 – Kaczmarek 15′
  • 1:1 – Nene 21′
  • 1:2 – Pululu 22′
  • 1:3 – Imaz 30′

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

25 komentarzy

Loading...