Poziom sędziowania w rundzie jesiennej Ekstraklasy jest bardzo niski. Właściwie co kolejkę mamy babole, czasem tak kuriozalne, że naprawdę trudno zrozumieć, co arbitrzy mieli w danym momencie na myśli. A właśnie wszyscy bardzo chcieliby to jednak pojąć, poznać perspektywę sędziów, ale ci niestety milczą.
Zaznaczmy na początek: nie wszyscy. Są tacy, którzy biorą różne tematy na klatę, jak na przykład Kwiatkowski, Marciniak, nawet Frankowski po dźwiganiu znaku drogowego nie bał się zabrać głosu. No ale i tak mówimy o mniejszości, bo większość woli gwizdać, popełniać błędy, a potem schować się i udawać, że nic się nie stało.
W zasadzie dlaczego jest to tak naprawdę społecznie akceptowalne? Dlaczego trenerzy po porażkach muszą się tłumaczyć, dlaczego piłkarze po przegranych spotkaniach też się wypowiadają, a sędziowie po zawalonych już nie?
Mówi się o przywilejach, na przykład ostatnio wrócił temat, by sędziowie podczas spotkań byli traktowani jak funkcjonariusze publiczni, ale jakoś mniej mówi się o obowiązkach. Co by się stało, gdyby po meczu sędzia chwilę rozmawiał z dziennikarzami, którzy są przecież pośrednikiem dla kibiców. W idealnym świecie przy analizie VAR arbiter tłumaczyłby o co chodzi i dlaczego podejmuje taką, a nie inną decyzję, no ale futbol jakoś z tym się nie śpieszy, więc wprowadźmy tyle, ile możemy.
Mianowicie: nakłońmy sędziów do rozmawiania o swoich decyzjach. Przecież nie muszą mówić tylko błędach! Coś, co dla zwykłego widza może wydawać się pomyłką, tak naprawdę może być prawidłową decyzją według przepisów i wystarczy to tylko przekazać opinii publicznej.
Czasem będą mecze, kiedy nic się nie wydarzy, no to nikt nie zada pytania. Ale jak się już coś dzieje, a dzieje się dużo, to chcielibyśmy otrzymywać odpowiedzi.
Tymczasem ich brakuje. Po sytuacji z Gurgulem – cisza. Wejście Podolskiego – cisza. Ręka na Legii – cisza, a przecież chciałoby się dowiedzieć, dlaczego VAR nie wezwał arbitra głównego do monitora, żeby zobaczył zagranie ręką i stwierdził co o tym sądzi. Co więcej: zadzwoniliśmy do arbitra Mycia, ale nie pogada, bo nie pogada i do widzenia.
Przewodniczący Kolegium Sędziów, Tomasz Mikulski mówił w ostatnim wywiadzie: – Nie odniosłem wrażenia w przeszłości, że w sytuacji, kiedy sędziowie zabierali głos publicznie, znacząco poprawiało to ich sytuację.
Cóż, teraz trudno odnieść wrażenie, że tę sytuację poprawia milczenie. Wiadomo, że nigdy wszystkich się nie zadowoli, ale jednak ludzie potrafią docenić odwagę, przyznanie się do winy, chęć wyjaśnienia konkretnych kwestii. A trudniej z kolei docenić wygodnictwo (w łagodniejszej wersji) albo tchórzostwo (w ostrzejszej).
Potem nie ma co się dziwić kibicom, że odbierają sędziów jako zamknięte towarzystwo wzajemnej adoracji. Przyjeżdżają panowie z gwizdkiem, tam nie dadzą karnego, tam dadzą, nikt nie wie dlaczego, wyjeżdżają. Ten brak transparentności na pewno nie jest zdrowy.
Więc, panowie, odwagi! Zabieracie punkty, to zabierzcie też głos.
CZYTAJ WIĘCEJ: