Reklama

Cud czy klątwa? Przyjemny remis mistrzów

Paweł Marszałkowski

Autor:Paweł Marszałkowski

01 listopada 2024, 22:50 • 4 min czytania 1 komentarz

W ubiegłym sezonie piłkarze z Leverkusen i Stuttgartu przyzwyczaili nas do tego, że ich starcia to piłkarska uczta. Emocje kipiały, a z podgrzanego do czerwoności kociołka wypadały kolejne gole. Tym razem bramek zabrakło, co nie znaczy, że pójdziemy spać głodni i rozczarowani.

Cud czy klątwa? Przyjemny remis mistrzów

Dlaczego liczyliśmy dziś na gole? Ani Bayer ani VfB nie zagrali w tym sezonie na zero z tyłu – to raz. Dwa: historia bezpośrednich starć. Historia obfitująca w gole i brutalna dla ekipy ze Stuttgartu, która do Leverkusen przyjechała przerwać serię 13 meczów z Bayerem bez zwycięstwa. Tu można byłoby postawić kropkę, ale nie warto, bo statystyki i fakty związane z tą serią są niebywałe.

Po raz ostatni VfB Stuttgart pokonał „Aptekarzy” 28 kwietnia 2018 roku. A wcześniej? 17 kwietnia 2010 roku. W tym czasie doszło do 28 bezpośrednich starć. Dwa zwycięstwa na 28 meczów. Wow!

Idziemy dalej: ubiegły sezon. Ostatnie trzy spotkania zmuszają do zastanowienia się, czy nie mamy do czynienia z klątwą. Bo jak inaczej wytłumaczyć, że VfB nie wygrał żadnego z meczów, w których:

  • do 88. minuty prowadził 2:1, a Bayer od 37. minuty grał w dziesiątkę;
  • do 61. minuty prowadził 2:0, a do szóstej minuty czasu doliczonego 2:1;
  • do 66. minuty prowadził 2:1.

W ostatnich trzech meczach Bayer ustalał wynik kolejno w: 88., 90+6. i 90. minucie. Pozbawił VfB nie tylko nadziei na mistrzostwo, ale i Superpucharu Niemiec, a w krajowym pucharze wyeliminował drużynę Hoenessa w ćwierćfinale. Klątwa, jak nic.

Reklama

O klątwie mogą mówić również w Leverkusen. Bo jakim cudem Bayer nie strzelił dziś gola? Nie wiadomo. Chyba trzeba zapytać Victora Boniface’a i Jeremie’ego Frimponga. Albo Alexandra Nuebela. Bo to bramkarz VfB był bohaterem piątkowego wieczoru.

Xabi Alonso i Sebastian Hoeness postawili na swoich najlepszych i sprawdzonych w boju żołnierzy. Przy czym Hiszpan zdecydował się na mały eksperyment. Mianowicie, wbrew przedmeczowym grafikom, w defensywie Bayeru można było dostrzec czwórkę z tyłu. Efekt? Całkiem udany. Ale po kolei.

Mecz rozpoczął się pechowo dla gości. W pierwszej akcji VfB nieatakowany Jamie Leweling chwycił się za udo i już w drugiej minucie musiał opuścić boisko. Niemca zastąpił Fabian Rieder.

Pierwszy kwadrans okazał się zwiastunem tego, co – jak się okazało – czekało nas w całym spotkaniu. Nuebel (coraz głośniej typowany na następcę Manuela Neuera) dwukrotnie uratował drużynę ze Stuttgartu. Bramkarz wypożyczony z Bayernu świetnie obronił strzały Frimponga i Alejandro Grimaldo. Chwilę później uderzenie Floriana Wirtza znakomicie zablokował Anrie Chase.

I mniej więcej właśnie tak wyglądały kolejne minuty na BayArena. A więc: piłkarze Bayeru tworzyli sobie coraz lepsze sytuacje, a Nuebel do spółki z obrońcami utrzymywali gości na powierzchni.

Podopieczni Xabiego Alonso grali dokładnie to, do czego od miesięcy przyzwyczaili. Wysoki pressing, zabójcze tempo i dziesiątki podbramkowych sytuacji. Tego samego nie można powiedzieć o ekipie ze Stuttgartu, która w pierwszej połowie nie oddała ani jednego strzału (przy 10 uderzeniach gospodarzy). Taka sytuacja nie miała miejsca nigdy wcześniej za kadencji Sebastiana Hoenessa.

Reklama

Nuebel spisywał się doskonale, ale miał też sporo szczęścia. W pierwszej połowie 28-latka uratowała poprzeczka, a na początku drugiej części meczu słupek po strzale Boniface’a. Nigeryjczyk ścigał się w liczbie zmarnowanych sytuacji z Frimpongiem. Najlepszą z najlepszych okazji miał Holender. Tylko on wie, w jaki sposób nie skierował piłki do siatki z pięciu metrów, po doskonałym dośrodkowaniu Wirtza.

Goście odliczali sekundy do końcowego gwizdka. Pierwszy celny strzał oddali po godzinie gry. Jednym z najbardziej widocznych zawodników Vfb był wspomniany już Chase. 20-letni stoper (dla którego mecz na BayArena był dopiero ósmy w Bundeslidze) wzbudzał bardzo mieszane emocje. W jednym momencie irytował błędami w rozegraniu, po których gospodarze tworzyli sobie kolejne okazje, by po chwili likwidować zagrożenie i zachwycać spektakularnymi interwencjami w obronie.

Nauczeni doświadczeniem czekaliśmy z pisaniem relacji do doliczonego czasu gry, ale tym razem gole nie padły. Co nie znaczy, że żałujemy 90 minut spędzonych z Bundesligą. Jeśli istnieją bezbramkowe remisy, które ogląda się z przyjemnością, to ten był jednym z nich.

Bayer 04 Leverkusen – VfB Stuttgart 0:0

WIĘCEJ NA WESZŁO:

Fot. Newspix

Kaszub. Urodził się równo 44 lata po Franciszku Smudzie, co może oznaczać, że właśnie o nim myślał Adam Mickiewicz, pisząc słowa: „A imię jego czterdzieści i cztery”. Choć polskiego futbolu raczej nie zbawi, stara się pracować u podstaw. W ostatnich latach poznał zapach szatni, teraz spróbuje go opisać - przede wszystkim w reportażach i wywiadach (choć Orianą Fallaci nie jest). Piłkę traktuje jako pretekst do opowiedzenia czegoś więcej. Uzależniony od kawy i morza. Fan Marka Hłaski, Rafała Siemaszki, Giorgosa Lanthimosa i Emmy Stone. Pomiędzy meczami pisze smutne opowiadania i robi słabe filmy.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

1 komentarz

Loading...