Reklama

Grand Prix Meksyku. Ferrari świętuje, a Verstappen sam utrudnia sobie życie

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

27 października 2024, 23:20 • 3 min czytania 1 komentarz

Carlos Sainz okazał się najlepszy w Grand Prix Meksyku, a Hiszpanowi na podium towarzyszyli Lando Norris i Charles Leclerc. Z kolei o to, by mistrzostwa były ciekawsze, zadbał Max Verstappen, który zapracował sobie na dwie kary od sędziów za niebezpieczną jazdę. Choć sam mówił, że to bzdura.

Grand Prix Meksyku. Ferrari świętuje, a Verstappen sam utrudnia sobie życie

Holender doskonale rozpoczął dzisiejszy wyścig, bo już tuż po starcie wyprzedził ruszającego z pole position Carlosa Sainza i zajął miejsce na przodzie stawki. Komfortowe, bo z tyłu potrafiło się zakotłować – przekonali się o tym między innymi Yuki Tsunoda i Alex Albon, którzy po kontakcie zakończyli wyścig już w pierwszym zakręcie. Japończyk zahaczył bowiem bolid rywala i sam przydzwonił w ścianę, a tajski kierowca miał zbyt uszkodzony samochód, by kontynuować jazdę.

W efekcie ich kolizji na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Wyścig więc ledwie się zaczął, a już zwolnił. Co w sumie nie było tak złe – gwarantowało nam bowiem kolejne emocje związane z restartem.

Po nim Verstappen jeszcze utrzymał prowadzenie, ale nie był w stanie długo bronić się przed szybszym bolidem Ferrari. Na dziewiątym kółku Carlos Sainz spokojnie więc go wyprzedził, a Max narzekał na okoliczności tego manewru przez zespołowe radio. Niedługo potem to na niego narzekał Lando Norris.

Holender bronił się bowiem przed atakami głównego rywala w walce o kolejne mistrzostwo świata. Początkowo skutecznie, ale z czasem zaczął nieostrożnie blokować Brytyjczyka. Raz zmusił Lando do ścięcia toru, a potem – przy kolejnym ataku Norrisa – wypchnął go poza tor. Brytyjczyk w rozmowie z zespołem mówił wprost: – Ten gość jest niebezpieczny. Robi to samo, co ostatnio.

Reklama

Lando miał tu na myśli zachowanie Maxa z Grand Prix USA i w sumie miał rację. Verstappen, co oczywiste, z takim postawieniem sprawy się nie zgadzał i na otrzymane przez siebie kary (dwa razy 10 sekund) rzucił przez radio: – To jakaś bzdura. – Trzeba jednak przyznać wprost: holenderski kierowca sam utrudnił sobie życie. W konsekwencji spadł na piętnastą pozycję. Z kolei Norrisa wyprzedził Charles Leclerc, który skorzystał na walce Brytyjczyka z Holendrem.

Traf chciał, że od tamtego momentu z przodu niewiele działo się przez następnych kilkadziesiąt okrążeń. Swoje zrobił Max Verstappen, który przedarł się na szóste miejsce, ale rywale klasyfikowani wyżej byli już poza jego zasięgiem. Walczyły ze sobą też dwa Mercedesy, a zwycięsko ostatecznie wyszedł z tego Lewis Hamilton, który zajął czwarte miejsce, przed George’em Russelem. Co jednak najważniejsze, to wydarzyło się na 63. okrążeniu, gdy spory uślizg zaliczył Leclerc – zresztą omal nie uderzył w bandy – a skorzystał z tego Lando Norris, który zajął tym samym drugie miejsce i rozdzielił dwa bolidy Ferrari.

Co więc powiedziało nam Grand Prix Meksyku? Że Ferrari na poważnie walczy o tytuł w klasyfikacji konstruktorów, a Lando nie odpuszcza w walce o mistrzostwo świata kierowców. I oby obie te rywalizacje faktycznie okazały się interesujące do samego końca.

TOP 10 GRAND PRIX MEKSYKU:

Reklama
  1. Carlos Sainz
  2. Lando Norris
  3. Charles Leclerc
  4. Lewis Hamilton
  5. George Russell
  6. Max Verstappen
  7. Kevin Magnussen
  8. Oscar Piastri
  9. Nico Hulkenberg
  10. Pierre Gasly

WALKA O MISTRZOSTWO ŚWIATA KIEROWCÓW:

  1. Max Verstappen – 362 punkty
  2. Lando Norris – 315 punktów
  3. Charles Leclerc – 291 punktów

WALKA O MISTRZOSTWO ŚWIATA KONSTRUKTORÓW:

  1. McLaren – 566 punktów
  2. Ferrari – 537 punktów
  3. Red Bull – 512 punktów

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Miał być „Le Classique”, była „la comédie” sędziego i obrońców Marsylii

Mikołaj Wawrzyniak
2
Miał być „Le Classique”, była „la comédie” sędziego i obrońców Marsylii

Formuła 1

Komentarze

1 komentarz

Loading...