Michał Probierz nie rzuca słów na wiatr. Zapowiadał, że zamierza grać ofensywnie – to gramy! We wrześniu ustawił na „szóstce” Piotrka Zielińskiego, ale to nie przyniosło oczekiwanych rezultatów. W październiku poszedł więc krok dalej. I postawił na rewolucyjne rozwiązanie. Z Portugalią zagraliśmy bez obrońców!
Otrzymanie biletu na dzisiejszy mecz na PGE Narodowy graniczyło z cudem. Kibice zabijali się, żeby zobaczyć w akcji Cristiano Ronaldo, prawdopodobnie ostatni raz grającego na polskiej ziemi. Nie było więc wyjścia. Trzeba było zrobić wszystko, by CR7 zachował z naszego kraju miłe wspomnienia. Jesteśmy przecież bardzo gościnnym narodem, prawda?
A jak można ugościć przyjezdnych? Można zabrać ich na czarujący spacer po warszawskich Łazienkach. Można zaprosić na tradycyjne polskie pierogi, a później poczęstować szarlotką z gorącą kawą. Można też rozłożyć czerwony dywan i zaprosić do strzelania na bramkę Łukasza Skorupskiego.
Obrońcy reprezentacji Polski wybrali ostatnią opcję.
Mamy grać ofensywnie, więc będziemy grać ofensywnie!
Ale wiecie co nam się podoba? To, że Michał Probierz kolejny raz ma rację. Kiedy mówi, że Wojtek Szczęsny wróci z emerytury, to Wojtek Szczęsny wraca z emerytury. A kiedy zapowiada, że będziemy grać ofensywnie, to – do jasnej cholery – nie będziemy się przecież skupiać na takich głupotach, jak gra obronna!
Nasi defensorzy wzięli sobie te zapowiedzi do serca i zaczęli mecz z jasnym celem: jak najszybciej zaliczyć asystę.
Starania rozpoczął Jan Bednarek, w 11. minucie doskonale zgrywając piłkę klatką piersiową do Cristiano Ronaldo. Portugalczyk nie docenił kunsztu dogrywającego, z bliska trafił jedynie w poprzeczkę. Zresztą podanie było tak dobre, że sam Ronaldo nie zorientował się chyba, że obsłużył go Polak, bo wspaniałomyślnie przyznał się sędziemu do spalonego.
Ale to nic. Brakowało tylko, żeby Bednarek pocieszająco położył rękę na ramieniu Ronaldo i rzucił: „Nie przejmuj się, Cris. Następnym razem!”.
Za chwilę bowiem swojej asysty poszukał Paweł Dawidowicz. Kapitalnie dostrzegł niepilnowanego przed polem karnym Bruno Fernandesa, wystawiając mu piłkę na strzał. Plany pokrzyżował jednak Łukasz Skorupski, wyginając się jak długi. Łukasz, bardzo niekoleżeńsko!
Zwłaszcza, że momentami o ofensywnych deklaracjach przypominała sobie reszta drużyny Probierza. Chwilami lewą flanką szarżował Zalewski, a Szymański dwukrotnie znalazł w polu karnym Świderskiego niezłym podaniem. Było ofensywnie, ale pachniało niegościnnym wyjściem na prowadzenie. A na to nasi dzielni strażnicy polskiej życzliwości nie mogli pozwolić.
Miejsca VIP są dla naszych obrońców
Rany, jak my zazdrościmy Janowi Bednarkowi! Setki tysięcy polskich fanów chciało zobaczyć na żywo, jak Portugalczycy bawią się grą w piłkę. A jemu trafiło się najlepsze miejsce. Po wrzutce Rubena Nevesa najpierw z bliska oglądał, jak Bruno Fernandes, będąc tyłem do bramki, zgrywał piłkę głową, a później odwrócił się, by z kilku metrów spojrzeć, jak Bernardo Silva pakuje ją do bramki.
Następnym razem zainstalujcie mu na czole kamerę! Ujęcie wyjdzie boskie.
Tylko trochę gorsze miejsce od Bednarka zajął Dawidowicz, ale i Przemysław Frankowski wybrał delektowanie się pięknym trafieniem, niż pogoń za Bernardo Silvą. Nie dziwimy się. A, i koleżeński medal dla Piotrka Zielińskiego! Tak ładnie pokazał Bednarkowi, gdzie ma się spojrzeć, żeby ujrzeć główkującego Bruno. A jednocześnie nie pchał się, by mu przeszkodzić w oglądaniu.
Za chwile podziału na bardziej i mniej gościnnych już nie było. A i Rafael Leao zadbał o to, żeby niemal każdy z polskich piłkarzy zobaczył z bliska jak pięknie pędzi z piłką.
Najpierw czerwony dywan rozłożył mu Frankowski, później z drogi usunął się truchtający cały mecz z włączonym tempomatem Oyedele, Walukewicz uniknął kontaktu jak mógł, a Bednarek nawet nie podchodził. To nie miało sensu, jeszcze mógł przeszkodzić Leao w oddaniu strzału, co przy takiej prędkości i tak było trudne.
Skrzydłowy Milanu trafił w słupek, ale na szczęście Paweł Dawidowicz upewnił się, że nikt nie przeszkodzi Ronaldo w zdobyciu bramki. Dziwne, że nie pobiegł za nim do chorągiewki, by gromkim SIUUUUUUU celebrować trafienie.
Po przerwie nie było wcale gorzej. Najpierw nasi obrońcy zostawili Ronaldo tyle miejsca w polu karnym, że były gwiazdor Realu zwyczajnie zgłupiał i zamiast strzelać podawał za plecy do wbiegającego Fernandesa. Za chwilę powtórkę rajdu zrobił sobie Leao, wykładając piłkę pomocnikowi United. Jego strzał z bliska obronił Skorupski, który jako jedyny z naszej formacji obronnej psuł wszystkim dobrą zabawę.
Jan Bednarek. Patron gry bez obrony
A kiedy wreszcie Polakom udało się zdobyć kontaktową bramkę i Biało-Czerwoni niebezpiecznie zbliżyli się do tego, by zupełnie niespodziewanie wyrównać wynik meczu, sprawy w swoje ręce znów wziął Jan Bednarek.
Tym razem nie bawił się już w wykładanie piłki Ronaldo, którego zresztą nie było już na boisku. Nie bawił się w szukanie miejsca, z którego mógłby obserwować portugalskich strzelców. Nie bawił się w szukanie faulu, żeby podarować rywalom karnego. Nie, to mogło nie wystarczyć.
Tutaj nie było już miejsca na półśrodki. Bednarek osobiście pokonał Skorupskiego, przypieczętowując taktyczną rewolucję Michała Probierza.
Hiszpanie grali bez napastnika. My poszliśmy krok dalej. Gramy bez obrońców!
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Flavio Paixao: Reprezentacja Polski nie umie wykorzystać Lewandowskiego! [WYWIAD]
- Saganowski dla Weszło: Byłem o krok od FC Porto. Wszystko popsuł Janas
- Beenhakker i Ebi napisali historię. Jak ograliśmy Portugalię w Chorzowie
- „Ronaldo w polu karnym to najlepszy napastnik świata”. Portugalczycy opisują swoją kadrę
- Jaki kraj, taki Beckham. 10 scen z życia reprezentanta Krychowiaka
Fot. Newspix