Reklama

Jaja z przepisów. Bojkotujemy Wisłę Kraków – i co nam zrobisz?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

11 października 2024, 14:27 • 8 min czytania 83 komentarzy

Wszystko wskazuje na to, że Wisła Płock złamała właśnie przepisy PZPN i sama się do tego przyznała. „Nafciarze” – podobnie jak szereg innych klubów – nie życzą sobie na swoim stadionie kibiców Wisły Kraków. Odmówili im przyjazdu na mecz w ramach pierwszej ligi, tłumacząc się względami bezpieczeństwa. Niedługo później prezes klubu z Płocka wyznał, że jednak nie chodzi o bezpieczeństwo, a o bojkot, którego według przepisów PZPN nie można stosować. Póki co federacja przymykała oko na ostracyzm sympatyków „Białej Gwiazdy”, ale co zrobi teraz, gdy ktoś samemu przyznaje się do nadużywania prawa związkowego?

Jaja z przepisów. Bojkotujemy Wisłę Kraków – i co nam zrobisz?

Ale po kolei.

Nie wpuścimy i co nam zrobisz?

W czwartek na oficjalnej stronie klubu z Płocka pojawił się następujący komunikat.

Informujemy, że mecz 14. kolejki Betclic 1. ligi pomiędzy Wisłą Płock i Wisłą Kraków (niedziela 27 października godz. 14:30) odbędzie się bez udziału zorganizowanej grupy kibiców gości.

Ze względów bezpieczeństwa uczestników imprezy masowej zaplanowanej na 27 października na godzinę 14:30 na ORLEN Stadionie im. Kazimierza Górskiego, została podjęta decyzja o nieprzyjmowaniu zorganizowanej grupy kibiców TS Wisła Kraków, zgodnie z postanowieniami uchwały nr II/85 z dnia 20 lutego 2013 roku Zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie zasad udziału kibiców drużyny gości na meczach piłki nożnej podczas rozgrywek szczebla centralnego organizowanych przez PZPN i Ekstraklasę S.A. 

Reklama

A więc żadne kołowrotki, żadne kamery – nie wpuszczamy, bo wiślacy stanowią zagrożenie bezpieczeństwa imprezy masowej. Podobną furtkę wybrano w Pruszkowie, Łodzi, Siedlcach i Tarnobrzegu.

Ciekawiło nas, na jakiej podstawie w Płocku stwierdzono, że mecz z udziałem kibiców Wisły Kraków może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa. Wydawało nam się dotąd, że organem mogącym oszacować prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest policja. Skontaktowaliśmy się więc z Komendą Miejską Policji w Płocku, gdzie poinformowano nas, że „Nafciarze” nie pytali o żadną opinię w sprawie nadchodzącego spotkania z „Białą Gwiazdą”.

Oznacza to, że władze Wisły Płock podjęły taką decyzję bez konsultacji ze stosownymi organami. Chcieliśmy się więc dowiedzieć u źródła, w jaki sposób przyjezdni z Krakowa zagrażają bezpieczeństwu meczu i jak owe zagrożenie zostało udokumentowane. Kiedy zadzwoniliśmy wczoraj do prezesa pierwszoligowca, Piotra Sadczuka, ten nie mógł rozmawiać ze względu na ważne spotkania. Umówiliśmy się na telefon po 21:00, lecz wtedy szef klubu nie odbierał i nie odpisał na naszego SMS-a. W piątek rano dostaliśmy od niego informację:

– Oficjalny komunikat klubu jest jasny i konkretny. Nie będę tego komentował. Proszę to zrozumieć i uszanować. 

Spróbowaliśmy ponowie, przedstawiliśmy argumenty, ale znów odmówił rozmowy. Zabronił też cytowania jakiegokolwiek zdania, jakie padło podczas połączenia telefonicznego.

Reklama

Nie piszemy tego, żeby się pochwalić, jak mocno próbowaliśmy. Ten paniczny strach przed jakimkolwiek wyjaśnieniem kontrowersyjnej decyzji, o którą słusznie dopominają się od wczoraj kibice z Krakowa, świadczy po prostu o skrajnie złych intencjach klubu z Płocka.

Zwłaszcza, że przecież „konkretny” to ostatni epitet, jakiego można użyć w kontekście cytowanego wyżej komunikatu. Nie wyjaśnia on przecież niczego. Nie wiadomo, jakie sytuacje z przeszłości mogą świadczyć o tym, że na spotkaniu z kibicami obu stron mogłoby dojść do niechcianych incydentów. Nie wiadomo, na jakiej podstawie założono, że przyjazd delegacji z Krakowa jest niebezpieczny. Nie wiadomo, dlaczego nikt nie spytał policji o zdanie. Nie wiadomo, jakie kompetencje z zakresu bezpieczeństwa ma Piotr Sadczuk, skoro potrafi tak autorytarnie podejmować decyzje w tym temacie. Nie wiadomo też, jakie oparcie w dokumentach ma wydanie zakazu. 

Jak u Barei – nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?

O skrajnie złej woli klubu z Płocka świadczyły też dwa inne fakty.

  • Wisła z Krakowa nie zdążyła nawet poprosić o należną jej pulę biletów – termin na zadeklarowanie zapotrzebowania był do niedzieli, a już dowiedziała się, że ich nie dostanie.
  • Wisła Płock zablokowała rejestrację nowych kont na platformie do zakupu biletów (czyli kto jeszcze nigdy nie był na meczu „Nafciarzy”, nie może nabyć wejściówki).

Innymi słowy – pierwszoligowiec tak bardzo nie chce wpuścić kibiców gości, że blokuje wejście wszystkim, którzy nie są stałymi kibicami. Jeśli więc ktoś wybiera się 27 października do Płocka na weekend i chciałby przy przy okazji obejrzeć mecz – na ten moment nie ma takiej możliwości. Ciekawa forma walki o frekwencję, zwłaszcza w sytuacji, gdy na nowym stadionie za 175 milionów złotych zapełnia się ledwie około 1/3 krzesełek. 

Nadużywanie przepisów

Niedługo po naszym telefonie, Piotr Sadczuk nie wytrzymał i postanowił zabrać głos na platformie X, gdzie przyznał się do bojkotu kibiców Wisły Kraków. Jakim prawem więc ubiegał się o zakaz wejścia dla sympatyków gości, powołując się na udokumentowane względy bezpieczeństwa, skoro teraz sam mówi, że chodzi jednak o nielegalny bojkot?

Wszystkie kluby odmawiające wiślakom wejścia na sektor gości działają niby w granicach prawa PZPN. Powołują się one bowiem na uchwałę nr II/85 z dnia 20 lutego 2013 roku w sprawie zasad udziału kibiców drużyny gości na meczach piłki nożnej, która została zmodyfikowana w 2019 roku, jeszcze za czasów Zbigniewa Bońka.

Jej najważniejszy punkt przed 2019 rokiem brzmiał: „Klub drużyny gospodarza ma prawo nie przyjmować zorganizowanej grupy kibiców drużyny klubu gościa tylko i wyłącznie na podstawie odpowiednich, zgodnych z przepisami prawa powszechnego, decyzji właściwych podmiotów państwowych lub samorządowych, a także na podstawie decyzji odpowiednich organów PZPN.”

Od 2019 roku brzmi: „Klub drużyny gospodarza ma prawo nie przyjmować zorganizowanej grupy kibiców drużyny klubu gościa na podstawie decyzji właściwych podmiotów państwowych lub samorządowych, organów dyscyplinarnych oraz w szczególnie uzasadnionych przypadkach, gdy istnieją realne, udokumentowane przesłanki wskazujące na możliwość zaistnienia zagrożeń dla bezpieczeństwa uczestników lub przebiegu meczu.

Kiedyś, gdy klub chciał odmówić gościom przyjazdu w zorganizowanej grupie, musiał liczyć na decyzję wojewody, samorządu czy organów PZPN. Dziś może zrobić to niemalże autorytarnie, jeśli wykaże realne i udokumentowane przesłanki. To tylko teoria, bo w praktyce – jak widać – wystarczającym powodem może być własne widzimisię.

I właśnie to rodziło największe kontrowersje wokół tzw. uchwały wyjazdowej, kiedy była ona modyfikowana w 2019 roku. Co ciekawe, najbardziej oburzone tymi zmianami było pięć lat temu środowisko kibiców. To samo środowisko kibiców, które dziś nadużywa tej modyfikacji do własnych nieczystych celów.

Zbigniew Boniek tłumaczył w 2019 roku w „Dzienniku Zachodnim” zasady nowych przepisów: – Podkreślam, że chodzi o szczególnie uzasadnione przypadki. Na przykład takie, gdy w poprzednim spotkaniu zespołów X i Y doszło do awantur i demolowania trybun i wyposażenia stadionu. Procedura będzie jasna: prezes klubu będzie musiał z odpowiednim wyprzedzeniem złożyć pismo do organu nadzorującego rozgrywki, czyli do Ekstraklasy, a tam rozstrzygną, czy uzasadnienie jest mocne i niepodważalne. Na pewno nie przejdzie żadne „widzimisię” albo fakt, że jakiś prezes rano wstał z łóżka i wymyślił sobie, że zamknie stadion, bo zrobi kibicom na złość. 

No cóż – prezes Wisły Płock zrobił właśnie to, o czym mówi Boniek. Wstał z łóżka i stwierdził, że będzie bojkotował kibiców z Krakowa.

Złotousty Sadczuk 

Trochę rozumiemy, dlaczego Piotr Sadczuk nie chce rozmawiać o czynnym udziale w bezprawnym bojkocie kibiców Wisły Kraków. Gdybyśmy mieli takie umiejętności prowadzenia dyskusji jak szef klubu z Płocka, pewnie również uznalibyśmy, że z dwojga złego lepiej zamknąć dziób na kłódkę. Kiedy wiosną przepytywał go Mateusz Miga z TVP Sport (wtedy też „Nafciarze” zabronili gościom przyjazdu), z każdym kolejnym zdaniem Sadczuk coraz bardziej udowadniał, że nie potrafi obronić własnej decyzji.

Kilka fragmentów tych erystycznych popisów:

– Doskonale sobie wszyscy zdają sprawę, dlaczego i czym to jest spowodowane. I tyle w tym temacie. (…) To są sprawy kibicowskie i nie dotyczą Wisły Płock zupełnie. Nie rozumiem więc, skąd taki szum. Ja mam związane ręce i nie mogę podjąć innej decyzji.

– A kto panu te ręce związał? Nie za bardzo rozumiem.

– Ci sami, proszę pana, którzy związali poprzednim prezesom, gdzie przyjeżdżała Wisła Kraków.

– A może pan powiedzieć, kto to jest? Bo to trochę tajemniczo brzmi.

– To jest oczywiste. To są sprawy kibicowskie. Ja w to w ogóle nie wchodzę. I tyle w tym temacie.

– Jeśli kibice każą panu zwolnić trenera, to też pan to zrobi?

– Nikt mi nie każe nie wpuszczać kibiców. Nikt mi nie każe zwalniać trenerów. To nie chodzi o to. To jest sytuacja całościowa. (…)

– Zgadzam się, że to nie jest sprawa Wisły Płock. Natomiast podjęliście tę decyzję nawet nie konsultując jej z policją. Dlaczego?

– Policja nie jest tu stroną do konsultowania tego.

– Nie rozumiem.

– Czego pan nie rozumie?

– Kto dba o bezpieczeństwo w okolicy stadionu? Kto może właściwie ocenić to ryzyko, jeśli nie policja?

– Ja jestem odpowiedzialny za przeprowadzenie imprezy masowej. I przesłanki mam takie, jak wszyscy prezesi i wszystkie kluby, z którymi Wisła Kraków grała na wyjeździe.

Mamy więc prezesa, który najpierw używa instrumentów prawnych w trosce o bezpieczeństwo meczu, by po chwili przyznać się, że chodzi jednak o nielegalny bojkot. Mamy prawo, z którego prawie wszystkie kluby pierwszej ligi robią sobie żarty. Mamy też PZPN, który widzi poważne nadużycia związkowego prawa, ale pobłaża klubom w imię… w sumie nawet nie wiadomo czego.

Farsa trwa.

Wygląda na to, że tylko presja społeczna może przywrócić wiślakom prawa, na które zasługują jak każdy inny klub.

WIĘCEJ O BEZPRAWNYM BOJKOCIE KIBICÓW WISŁY KRAKÓW:

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

MMA

Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Błażej Gołębiewski
1
Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

1 liga

MMA

Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Błażej Gołębiewski
1
Wojownik z Okinawy. Czy Tatsuro Taira będzie pierwszym japońskim mistrzem UFC?

Komentarze

83 komentarzy

Loading...