Reklama

Trelowski nie utonął w Rakowie, ale to za mało, żeby go powoływać

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

10 października 2024, 14:36 • 6 min czytania 26 komentarzy

Dowołanie Kacpra Trelowskiego przez Michała Probierza stanowi tylko nieco mniejszy szok, niż wcześniejsza nominacja dla Maxiego Oyedele i to głównie dlatego, że mowa o zawodniku, którego już trochę poznaliśmy i z którym zdążyliśmy się oswoić. Analizując ostatnie poczynania bramkarza Rakowa Częstochowa warto zauważyć, że nie utonął po powrocie do klubu spod Jasnej Góry, ale to jeszcze za mało, by potraktować jego obecność na zgrupowaniu reprezentacji jako naturalną kolej rzeczy. 

Trelowski nie utonął w Rakowie, ale to za mało, żeby go powoływać

Z jednej strony fakt, iż Trelowski od początku tych rozgrywek stoi między słupkami “Medalików” trzeba uznać za pozytywne zaskoczenie. Mówimy przecież o kimś, kto podczas rocznego pobytu w Śląsku Wrocław zanotował jeden ligowy występ i to kuriozalny.

W 3. kolejce poprzedniego sezonu Jacek Magiera dał mu szansę w Mielcu po słabszym początku Rafała Leszczyńskiego. Trelowski zaczął od obronienia rzutu karnego wykonywanego przez Piotra Wlazłę, ale błyskawicznie roztrwonił ten bonus z wielką nawiązką. Najpierw przepuścił z pozoru niegroźne i nie do końca udane płaskie uderzenie Kokiego Hinokio z dalszej odległości. Wyglądało to tak, jakby zupełnie stracił orientację w terenie i nie był świadomy swojego ustawienia względem bramki. Po przerwie z kolei nie popisał się po strzale Michała Trąbki, a i pewnie przy drugim golu Hinokio niektórzy zgłaszali do niego zastrzeżenia.

Magiera błyskawicznie wrócił do Leszczyńskiego i nie żałował, bo wyrósł on na lidera drużyny i jednego z najlepszych golkiperów całego sezonu Ekstraklasy. Bez niego z pewnością WKS nie wywalczyłby wicemistrzostwa kraju.

Reklama

Trelowski musiał śledzić poczynania kolegi z ławki. Szansę w pierwszym zespole dostał jeszcze tylko w Pucharze Polski z Jagiellonią (0:2), rozegrał też osiem meczów w trzecioligowych rezerwach. Na pewno nie po to Raków wysłał go do Wrocławia. Śląsk w przerwie zimowej rozważał zresztą skrócenie wypożyczenie. Głośnym echem odbiły się słowa dyrektora sportowego Davida Baldy, że Trelowski przyszedł do nich zaniedbany.

Jedynym plusem były treningi z Maciejem Sikorskim, pod którego okiem młodzieżowiec pracował wcześniej w Rakowie.

Kiedy więc Trelowski wrócił do Częstochowy, naprawdę nie sposób było przypuszczać, że u Marka Papszuna czeka na niego pierwszy skład. Trudno było też nie odnieść wrażenia, że Raków wcale nie planował takiego scenariusza, a przynajmniej nie traktował go jako najbardziej prawdopodobnego w dłuższej perspektywie. Docelowym numerem jeden miał być Kristoffer Klaesson. Z innych powodów polski klub nie zatrudnia kogoś bezpośrednio po pobycie w Leeds United, ale Norweg wywinął numer, okazał się nieskory do współpracy na warunkach oczekiwanych przez Papszuna i jego sztab, więc doszło do rozstania.

Kontrakt rozwiązano późno, bo 26 sierpnia. Zostało bardzo mało czasu na ewentualne uzupełnienie tej pozycji. Poszukiwania trwały, lecz ostatecznie nikogo już nie pozyskano, dzięki czemu Trelowski musi jedynie obawiać się konkurencji 39-letniego Dusana Kuciaka, którego częstochowianie wiosną awaryjnie zawrócili z bocznego toru w Lechii Gdańsk.

I tutaj, wracając do początku, należy docenić fakt, iż Trelowski po straconym w praktyce zeszłym sezonie wykorzystał okoliczności na tyle, by dziś nikt nie pisał, że Raków ma problem z bramkarzem. Na starcie sezonu nie brakowało wątpliwości, czy chłopak będzie w stanie sobie poradzić, zwłaszcza że przed odejściem do Śląska szczególnie nie zachwycał.

Reklama

Miał udany ekstraklasowy debiut z Wisłą Kraków w sierpniu 2021 roku, w tym samym sezonie z dobrej strony pokazał się też właśnie przeciwko Śląskowi, przeważnie jednak – gdy akurat niezdolny do gry był Vladan Kovacević, co wcale nie należało do rzadkości – w ciągu dwóch lat raczej nie wychodził poza bramkarską poprawność. A przydarzył się także brzemienny w skutkach moment, czyli przepuszczony centrostrzał w domowym spotkaniu ze Slavią Praga w eliminacjach Ligi Konferencji. Raków u siebie prezentował się zdecydowanie lepiej od Czechów, powinien wygrać wyżej niż 2:1. Można wracać do stuprocentowej sytuacji zmarnowanej w samej końcówce przez Bartosza Nowaka, ale można również do niespodziewanego wyrównania przez gości w niecodzienny sposób, co obciążało Trelowskiego. Jak pamiętamy, w dwumeczu okazało się to kluczowe.

W kontekście początku obecnego sezonu, czas bez wątpienia zadziałał na korzyść młodego bramkarza. Początki miał jeszcze niepewne. W 2. kolejce nie popisał się po centrostrzale Maigaarda z Cracovii, co zakończyło się porażką z wyjątkowo niewdzięcznym dla “Medalików” rywalem. Tydzień później co prawda zachował czyste konto w Katowicach, a Raków wygrał 1:0, ale wprowadzał dużo nerwowości swoją grą nogami. Wtedy jeszcze można się było zastanawiać, czy pilnie nie potrzeba kogoś lepszego i bardziej doświadczonego. Na swoje szczęście w kolejnych tygodniach Trelowski ustabilizował formę na przyzwoitym poziomie. Zdarzały mu się przebłyski. Z Piastem Gliwice obronił rzut karny wykonywany przez Patryka Dziczka (chwilę później Piast strzelił zwycięskiego gola po rzucie rożnym), a ostatnio w Radomiu kilka razy w drugiej połowie stanął na wysokości zadania, szczególnie po strzałach Paulo Henrique i Leandro.

Całościowy odbiór na podstawie “testu oka” z tych jedenastu kolejek jest jednak taki, że mimo lekkiej tendencji wzrostowej i aż siedmiu czystych kont, Trelowski nadal głównie nie przeszkadza i po prostu nie jest problemem dla Rakowa. Biorąc pod uwagę wskazane wyżej okoliczności to już całkiem dużo, ale żeby na tej podstawie otrzymywać powołanie do reprezentacji, nawet jako bramkarz treningowy? To już przesada.

Statystyki potwierdzają wrażenie z boiska. Pod kątem bramkarskim najbardziej dogłębne wydają się być wyliczenia StatsBomb, więc na nich się oprzemy.

Z powyższego zestawienia jasno wynika, że Trelowski dotychczas mniej więcej obronił to, co powinien i przepuścił to, co standardowo przepuściłby bramkarz. “Mniej więcej”, gdyż oczekiwany procent skuteczności jego interwencji wynosił 81, a w praktyce był na poziomie 79 procent, czyli mamy lekki minus.

Widzimy też, że choć skapitulował ledwie cztery razy, to i tak więcej, niż wynosi łączne xG dla celnych strzałów oddanych na jego bramkę (3.57). Pokazuje to zatem, że siłą Rakowa jest przede wszystkim niezmiennie bardzo dobra gra defensywna i organizacja całego zespołu, a nie klasa faceta między słupkami. W pierwszej kolejności o klasie bramkarza można natomiast mówić w przypadku Lecha Poznań i Bartosza Mrozka, który wręcz miażdży ligową konkurencję, mając aż 84% skuteczności w interwencjach przy zaledwie 77% oczekiwanych i tylko sześć wpuszczonych bramek przy xG strzałów celnych na bramkę Lecha wynoszącym 8.45. Tutaj faktycznie bramkarz robi różnicę.

Krótko mówiąc, siedem czystych kont Mrozka waży znacznie więcej niż siedem czystych kont Trelowskiego, bo trzeba było się o wiele bardziej wykazać, żeby osiągnąć ten sam efekt. Jeśli więc ktoś utyskuje na obecność zawodnika Lecha w reprezentacji, to niesłusznie. Jeżeli brać tu kogoś z Ekstraklasy, to właśnie urodzonego w Katowicach 24-latka. Dopiero kolejne nazwiska na liście są mocno naciągane i sprawiają, że wrażenie pozaboiskowego problemu z Kamilem Grabarą staje się do bólu ewidentne.

CZYTAJ WIĘCEJ:

Fot. FotoPyK/Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Jose Peseiro w Radomiaku! Interio, gratulujemy newsa. Jak go zdobyliście?

Szymon Janczyk
103
Jose Peseiro w Radomiaku! Interio, gratulujemy newsa. Jak go zdobyliście?

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Jose Peseiro w Radomiaku! Interio, gratulujemy newsa. Jak go zdobyliście?

Szymon Janczyk
103
Jose Peseiro w Radomiaku! Interio, gratulujemy newsa. Jak go zdobyliście?

Komentarze

26 komentarzy

Loading...