Spotkanie Irlandii z Anglią w ramach Ligi Narodów było okazją do debiutu selekcjonerów obu reprezentacji. Po meczu cieszył się jednak tylko jeden Irlandczyk. Ten, który zasiadł na ławce trenerskiej po stronie Anglików. To Synowie Albionu byli zdecydowanie lepsi na boisku w Dublinie i zasłużenie wygrali 2:0.
Mecz Irlandia – Anglia zapowiadał się bardzo ciekawie. Choć oba zespoły w ostatnich latach są na antypodach europejskiej futbolowej hierarchii, to starcie dwóch wyspiarskich drużyn zawsze niesie ze sobą wiele smaczków. Anglia to aktualny wicemistrz Europy i jedna z najlepszych drużyn świata naszpikowana gwiazdami Premier League, Bundesligi czy hiszpańskiej La Ligi. W Lidze Narodów odpuścili jednak kompletnie poprzednią edycję i spadli do dywizji B. Teraz więc zamiast spotkań z europejskimi potęgami będą mierzyć się z przeciwnikami “lżejszej” kategorii – Grecją, Finlandią i dzisiejszymi rywalami “zza miedzy”.
Z kolei irlandzką kadrę stanowią w większości gracze grający w Anglii, ale najczęściej na jej drugim poziomie rozgrywek, bądź w słabszych zespołach najwyższego szczebla. Brak w drużynie gwiazd, jakimi kiedyś byli choćby Roy i Robbie Keane, czy Shay Given i Damien Duff. Drużyna dopiero dźwiga się z ogromnego kryzysu w jaki wpadła w ostatnich latach.
W ostatnich eliminacjach do Euro Irlandia zdobyła ledwie sześć punktów i wyprzedziła tylko Gibraltar, będąc w tabeli swojej grupy za Francją, Holandią i Grecją. Władze federacji pożegnały dotychczasowego selekcjonera Stephena Kenny’ego w listopadzie i po krótkim okresie bezkrólewia zatrudniły Islandczyka Heimira Hallgrimssona, którego czekało niezmiernie trudne zadanie, bo obecne pokolenie młodych Irlandczyków niestety ustępuje talentem byłym graczom Eire.
Starcie debiutantów
Nowy selekcjoner jest najbardziej znany ze swoich osiągnięć w piłce reprezentacyjnej. Przez kilka lat był asystentem Larsa Lagerbacka w kadrze swojego kraju. Wtedy właśnie Islandia osiągała największe sukcesy, zwieńczone ćwierćfinałem Euro 2016. Po odejściu Szweda wprowadził swoją reprezentację, już jako pierwszy trener, na mundial w 2018 roku. Zakończył te rozgrywki na fazie grupowej. Co ciekawe w debiucie Islandczyk mierzył się z Anglikami, których wyrzucał za burtę podczas Euro 2016.
Z kolei na ławce trenerskiej Synów Albionu zasiadł były reprezentant Irlandii, który miał wejść w buty giganta jakim okazał się po swojej ośmioletniej kadencji Gareth Southgate. Lee Carsley został pierwszym Irlandczykiem który poprowadził dorosłą reprezentację Anglii. Były opiekun kadry U-21 będzie z pewnością chciał pójść śladami choćby Luisa de la Fuente, czy swojego poprzednika – Southgate’a i przenieść sukcesy z kadry młodzieżowej do tej seniorskiej.
Sam mecz w pierwszej połowie przebiegał zgodnie z przewidywaniami. Anglia, kiedy włączała wyższy bieg, Irlandczycy kompletnie się gubili. Do tego Synowie Albionu konsekwentnie zbierali drugie piłki i wtedy byli najgroźniejsi pod bramką Kellehera. Wystarczyły dwa szybkie ciosy i gracze Eire już po dwóch kwadransach leżeli na deskach. Choć mieli swoje szanse, to Pickford nie był zagrożony nawet przez chwilę. Anglicy kontrolowali pierwszą część spotkania i jedynie własnemu minimalizmowi zawdzięczają to, że prowadzili tylko dwiema bramkami.
Ciekawostką było to, że w meczu z Irlandią gole dla Anglii strzelali… dwaj młodzieżowi reprezentanci Irlandii. Zarówno Declan Rice, jak i Jack Grealish grali w juniorskich kadrach Eire, ale kiedy przyszło do wyboru dorosłej reprezentacji, to woleli występować jako Synowie Albionu. Ozdobą pierwszej części była bramka na 2:0, po fenomenalnej akcji w trójkącie Declan Rice – Bukayo Saka – Jack Grealish. Finalizacja tego ostatniego była najmniej efektownym elementem całej akcji.
Anglia prowadzi z Irlandią 2:0! 🏴
Najpierw Declan Rice, a potem Jack Grealish ⚽
📺 Polsat Sport 2 📲 Polsat Box Go pic.twitter.com/VJw4YMBIQ4
— Polsat Sport (@polsatsport) September 7, 2024
W drugiej połowie ozdób już zabrakło. Anglicy zredukowali bieg, a minimalizm był aż nadto widoczny. Nie atakowali już z takim impetem, jak na początku spotkania, a Irlandczycy okazali się zbyt słabi żeby to wykorzystać. Efektem było nudne 45 minut. Dopiero samej końcówce zrobiło się trochę dziur między formacjami w obu drużynach i akcje ofensywne były groźniejsze. Ostatecznie efektów nie było. Lee Carsley mógł więc być zadowolony z debiutu, a Hallgrimsson i jego podopieczni punktów szukać muszą w starciach z Grekami i Finami. Anglicy za to powinni wygrać tą grupę nawet grając na pół gwizdka. Tak jak dziś…
Irlandia – Anglia 0:2 (0:2)
Rice 11′, Grealish 26′
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Urbański jak Lubański, Zalewski jak Smolarek
- Z Rudy Śląskiej do Los Angeles. Amerykański sen Mateusza Bogusza
- Raków ożywia rynek. Skorzysta Ekstraklasa, ale czy też… sam Raków?
Fot. Newspix