Rui Costa kontra Adam Kucz. I to Kucz był bliski, bardzo bliski wyjścia z tego pojedynku nie tylko zwycięsko, ale również w bajecznym stylu! Tak jest, dzisiaj zwracamy uwagę ku GKS-owi Katowice i świetnej boiskowej bandzie, jaką mieli w latach dziewięćdziesiątych. Przyjeżdżały na Bukową poważne europejskie marki i miały ogromne problemy by sobie poradzić, a czasem – jak choćby Bordeaux – po prostu musiały żegnać się z imprezą.
W 1993 GKS trafił na Benfikę w Pucharze Zdobywców Pucharów. Stare, z dzisiejszej perspektywy niemal prehistoryczne dzieje, nawet turniej przecież nie istnieje – z ciekawych kwiatków wspomnijmy Dubovsky’ego strzelającego dla Realu, Arsenal w finale wystawiający jedenastkę Anglików, kolejne bramki Warzychy dla Panathinaikosu.
Najpierw katowiczanie grali na wyjeździe, gdzie – jak do dziś uważają członkowie tamtej drużyny – sędzia ich skręcił. Tu Kucz miał strzelić bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego, ale arbiter nie wskazał na środek. Po latach pomocnik GKS powie tak: – Gol wtedy na pewno padł. Szkoda, że sędzia go nie uznał, bo byliśmy wtedy w takiej formie, że mogliśmy wyeliminować Benficę.
Gospodarze dopiero w 88 minucie wyszarpali zwycięstwo, ale spokojni awansu być nie mogli. Zupełnie słusznie, bo katowiczanie mieli wtedy gaz pozwalający na rywalizację z najlepszymi w rozgrywkach. Wypełniona po brzegi Bukowa tuż przed przerwą wiwatuje, bo Kucz trafia do siatki i GKS odrabia straty z wielkim rywalem, w którego barwach między innymi legendy takie jak Joao Pinto czy Rui Costa.
W drugiej połowie Dariusz Wolny staje przed sytuacją, która zdefiniuje jego karierę. Będzie mu wypominana po wsze czasy. Zrywa się Świerczewski, uderza, piłka mija golkipera i tylko jeden z defensorów w ostatnich chwili wybija ją z bramki. Wybija nieszczęśliwie, bo pod nogi Wolnego, który musi strzelić z sześciu metrów to pozbawionej bramkarza klatki. Ale jednak, nie udaje się i Zydorowicz stwierdza, że aż “Zjeżyły się resztki włosów Piotra Piekarczyka”. W 70 minucie trafia Paneira po niewytłumaczalnym błędzie Rzeźniczka, który po prostu potyka się o własne nogi – sen się kończy, Benfica przechodzi dalej i zachodzi aż do półfinału z Parmą.
Szkoda, bo był to klasyczny przypadek chwalebnej polskiej porażki. Ale dajcie spokój – fani GKS za ćwierć tamtej drużyny dziś daliby się pokroić.