W piątej kolejce Puszcza Niepołomice pokazała Lechii, jak wielka jest różnica między beniaminkiem a drugoroczniakiem. Żubry rozbiły biało-zielonych, dlatego od ich piłkarzy roi się w jedenastce kozaków. Wśród badziewiaków dominują natomiast gdańszczanie, choć warto odnotować obecność dwóch zawodników Lecha Poznań, który pomimo zwycięstwa prezentował się beznadziejnie na skrzydle. Mowa bowiem o Adrielu Ba Loui i jego zmienniku Danielu Hakansie.
Jak to w naturze, Żubry rozpędzają się wolno. I tak wyglądał ich start w obecny sezon Ekstraklasy. Porażka z Jagiellonią, wymęczony remis z Górnikiem i przegrana z Zagłębiem Lubin. Był to jeszcze gorszy początek rozgrywek niż przed rokiem, gdy Puszcza występowała w roli beniaminka. Po trzech kolejkach miała trzy punkty, teraz tylko jeden. Pierwsze symptomy, że gra niepołomiczan zaczyna się poprawiać, widzieliśmy przed tygodniem, gdy do końca walczyli, by ograć Legię. Dwa strzelone gole wystarczyły tylko do remisu. Tym razem już nic nie zostawili przypadkowi, zdobywając dwa razy więcej bramek. Rywal był jednak nieco łatwiejszy. Lechia to bowiem najgorsza w tym sezonie ekipa.
Puszcza natomiast pokazała nam zupełnie inną twarz. Oczywiście dalej dominowała po stałych fragmentach gry, w szczególności autach, dzięki czemu do jedenastki kozaków trafił świetny miotacz – Abramowicz, ale gol Kosidisa to przecież palce lizać. Grecki napastnik musiał jedynie dołożyć głowę do pustej bramki po świetnie rozegranej akcji przez Żubry. Dla snajpera Puszczy zabrakło miejsca w najlepszym składzie, ale akurat w ataku miał dużą konkurencję. Niemniej jednak do grona kozaków dołączyli jeszcze autor pierwszego trafienia – Stępień i zdobywca dubletu Yakuba. Ukrainiec ma świetną czutkę w polu karnym rywali i w Ekstraklasie strzelił już sześć goli. Dla porównania wielki talent akademii Lecha, który rozegrał już blisko 70 meczów w polskiej elicie, a mianowicie Filip Szymczak, ma ich pięć.
Z ciekawostek warto odnotować, że w jedenastce kozaków, poza zawodnikami Pogoni, wszyscy znaleźli się po raz pierwszy. To tylko pokazuje, w jak wysokiej formie od początku sezonu znajdują się Koutris i Grosicki. Portowcy z nimi w składzie mają prawdopodobnie najmocniejszą lewą stronę w Ekstraklasie, co tylko potwierdzili w starciu z rozpędzonym Widzewem. Łodzianie byli rewelacją pierwszych kolejek, ale w konfrontacji z Koutrisem, Grosickim i ich paczką byli bez większych szans, choć w Szczecinie panował wtedy ogromny chaos. Z dnia na dzień odszedł trener Gustafsson, a jego miejsce zajął Kolendowicz. Ale nawet to nie zmąciło występu Greka i Polaka.
Na słowa pochwały zasługuje również Hubert Zwoźny. Prawy obrońca Korony wskoczył nieoczekiwanie do składu w miejsce kontuzjowanego Zatora, który był jednym z wyróżniających się piłkarzy złocisto-krwistych w poprzednim sezonie. Mimo to 20-latek nie utonął w jego butach i zupełnie zamknął swoją stronę. Śląsk nie mógł się tamtędy przebić i dopiero po jego zejściu zaczął stwarzać sobie strzeleckie okazje.
JEDENASTKA KOZAKÓW:
Kozacy: Szromnik 1 (Górnik) – Zwoźny 1 (Korona), Rudol 1 (Motor), Yakuba 1 (Puszcza), Koutris 2 (Pogoń) – Kapustka 1 (Legia), Stępień 1 (Puszcza), Abramowicz 1 (Puszcza) – Kallman 1 (Cracovia), Diaby-Fadiga 1 (Jagiellonia), Grosicki 2 (Pogoń).
Skoro w jedenastce kozaków roi się od piłkarzy Puszczy, którzy strzelili cztery gole, to w badziewiakach nie mogło zatem zabraknąć ich rywali, czyli graczy Lechii. I tak gdańszczanie mają reprezentantów w każdej formacji. Sarnawski wpuścił już w tym sezonie 11 bramek. Nie zanotował jeszcze czystego konta, a średnia 2,2 straconego gola na mecz chluby mu nie przynosi. Podobnie, jak jego kolegom z defensywy. Olsson dał się już nam poznać z tej gorszej strony, ale Pllanę dopiero odkrywamy, ale chyba nie tak, jakbyśmy chcieli. Kosowianin miał być wzmocnieniem, a już w debiucie wskoczył do badziewiaków, bo to, co wyczyniali zawodnicy Lechii przy stałych fragmentach gry, wołało o pomstę do nieba.
Dalej nie jest wcale lepiej. Najbardziej doświadczeni piłkarze, którzy mieli stanowić o sile beniaminka, zawodzą. Żelizko już nie pierwszy raz wskoczył do jedenastki najgorszych, a o swoim istnieniu, z tej słabszej strony przypomniał Conrado. Ehh, ta Lechia w sezonie spadkowym to był wysyp badziewiaków. Brazylijczyk musiał mieć deja vu z tego okresu, po tym jak został ograny w polu karnym przez Stępienia. Na to wszystko w ataku znalazł się Bobcek, który po czterech meczach ma już więcej dogodnych zmarnowanych okazji niż strzelonych goli. Tym razem łatwiej mu było nastrzelić sobie rękę niż trafić w piłkę.
Od początku sezonu największym badziewiakiem w Ekstraklasie jest jednak nie zawodnik Lechii, a Lecha. Adriel Ba Loua przechodzi samego siebie w wymyślaniu anty-futbolu i to, że trener Frederiksen dalej go wystawia w składzie, jest jakimś nieśmiesznym żartem. W starciu z Zagłębiem przez 45 minut Iworyjczyk wykonał 7 podań! Trzy razy próbował dośrodkowywać, ale za każdym razem niecelnie i zarobił żółtą kartkę. Fenomenalny występ. Wydawało się, że nie da się zagrać gorzej, ale za punkt honoru postawił sobie to Daniel Hakans. Transfer Fina do Kolejorza od początku wyglądał dziwnie i teraz dostajemy na to kolejne dowody. 23-latek gra pokracznie, jest drewniany i choć z Miedziowymi zaprezentował się ciut lepiej od zawodnika, którego zastąpił, to żadna to nobilitacja.
JEDENASTKA BADZIEWIAKÓW:
Sarnawski 2 (Lechia) – Haliti 1 (Jagiellonia), Pllana 1 (Lechia), Olsson 1 (Lechia), Macenko 1 (Śląsk) – Żelizko 2 (Lechia), Alvarez 1 (Widzew), Conrado 1 (Lechia), Ba Loua 3 (Lech) – Bobcek 2 (Lechia), Hakans 1 (Lech).
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Złoty biznes Rakowa. Ośmiu cyfrom się nie odmawia, ale siedmiu milionom można
- Gdzie się podziała dyscyplina Rakowa Częstochowa?
- Marcin Listkowski został piłkarzem Jagiellonii Białystok
Fot. Newspix