Luis Fernandez ma najwyższy kontrakt w Lechii. Klub, jak wiemy nie od dziś, ma problemy finansowe i utrzymywanie tak drogiego piłkarza jak Hiszpan, nie jest na rękę “biało-zielonym”. Zwłaszcza że 30-letni napastnik cały czas pozostaje kontuzjowany. Dlatego gdańszczanie chcą rozwiązać z nim umowę.
Jakub Chodorowski, członek zarządu i dyrektor sportowy Lechii Gdańsk w rozmowie z “Dziennikiem Bałtyckim” wprost tego nie przyznał, ale między słowami można wywnioskować, że klubowi zależy na tym, żeby rozstać się w najbliższym czasie z Luisem Fernandezem, który wciąż leczy kontuzję kolana. – Powiem tak, że rozmawiamy z Luisem o różnych rozwiązaniach. Gdy dziennikarz Paweł Stankiewicz chciał dopytać, czy rozwiązanie umowy też wchodzi w grę, usłyszał: – Jak powiedziałem – rozmowy są prowadzone w kierunku różnych rozwiązań.
Luis Fernandez przyszedł do Lechii Gdańsk latem ubiegłego roku. Był to zaskakujący transfer, gdyż wiele mówiło się o tym, że Hiszpan chce bardzo dużo zarabiać, dlatego Wisła Kraków nie przedłużyła z nim umowy, a niektóre kluby z Ekstraklasy stwierdziły, że go nie wezmą, bo jest za drogi. I nagle, ni stąd, ni zowąd wylądował w Lechii Gdańsk, która w tamtym momencie miała taka mało zawodników w kadrze, że musiała odwołać sparing. Wydawało się, że “biało-zieloni” nie mają pieniędzy, ale za to są obarczeni wieloma problemami i nie stać ich na taki ruch.
Pozyskali Fernandeza, a ten od razu w 1. kolejce I ligi ustrzelił hat-tricka w starciu z Chrobrym Głogów (4:2). Po tym spotkaniu Szymon Grabowski wręczył mu opaskę kapitana. 30-letni Hiszpan miał być liderem zespołu. I do 11. kolejki tak rzeczywiście było. Zaliczył jeszcze po drodze kolejne trzy trafienia, dorzucił asystę, ale w październiku doznał kontuzji kolana, która można powiedzieć, że wykluczyła go z gry do końca sezonu. Bo, co prawda w kwietniu napastnik pojawił się na chwilę w dwóch spotkaniach I ligi, ale odnowił mu się uraz, który uniemożliwia mu treningi po dziś dzień.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Kowal w Lidze Minus: Feio wyzywa niektórych piłkarzy
- Nowy Raków rodzi się w bólach. Ledwie da się go oglądać
- Miało już nie być pierdołowatych karnych, ale Sylwestrzak chyba przegapił tę zmianę
Fot. Newspix