Reklama

Pochwała niezłomności, czyli niezwykła historia Marka Cavendisha

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

04 lipca 2024, 13:38 • 4 min czytania 0 komentarzy

W czasie, gdy cały świat emocjonuje się Cristiano Ronaldo i jego zmaganiem z przemijaniem, przypomniał o sobie inny wybitny sportowiec z rocznika 1985 – Mark Cavendish. Brytyjczyk wygrał wczoraj 35. (!) etap Tour de France w karierze, stając się tym samym samotnym rekordzistą tego wyścigu. Biorąc pod uwagę, z iloma demonami walczył w ostatnich latach, spokojnie można napisać, że to jedno z najniezwyklejszych sportowych zwycięstw XXI wieku.

Pochwała niezłomności, czyli niezwykła historia Marka Cavendisha

Kolarstwo nie cieszy się dziś w Polsce taką popularnością, jak tenis, co w dobie sukcesów Igi Świątek jest jak najbardziej zrozumiałe. Z piłką też oczywiście nie ma co rywalizować, dlatego mam wrażenie, że środowy, wybitny wyczyn Cavendisha przeszedł u nas trochę bez echa; zwrócili na niego uwagę chyba tylko zapaleńcy dwóch kółek. 

Zapewne znacie te wszystkie sportowe reklamy, mówiące o tym, że nigdy nie można się poddawać i że jesteś w stanie osiągnąć wszystko, co tylko sobie zamarzysz. Oczywiście – te spoty bywają czasem inspirujące, ale na dłuższą metę mogą irytować. Wątpliwe, by dla oglądającego je na przykład człowieka w depresji, który ma przy okazji dwadzieścia kilogramów nadwagi, były długotrwałą inspiracją do zmiany życia. 

ZERO RYZYKA do 50zł – zwrot 100% w gotówce w Fuksiarz.pl

Za to historia Brytyjczyka naprawdę może taką być. Bo to facet, który nie miał prawa wygrać wczorajszego etapu, głównie dlatego, że nie… ma już prawa jeździć na tym poziomie. Oczywiście w teorii, bo praktyka – na szczęście – znów pokazała, że w sporcie niemożliwe nie istnieje.

Reklama

Być może nie śledziliście zbyt mocno historii Cavendisha, więc poinformuję was, że wczorajszy etap wygrał gość, który jeszcze kilka lat temu zmagał się z ciężką depresją. Był w tym czasie nieznośny dla całego otoczenia: począwszy od swojej partnerki, Pety Todd, po kolegów z teamu. Mrok pochłonął go maksymalnie, ale mimo to był w stanie się z niego wygrzebać i kontynuować karierę. Choć przez jakiś czas wydawało się, że jeśli jeszcze wsiądzie na rower, to po to, by uczyć jazdy swoje dzieci, a nie się ścigać. 

Wygrał go też kolarz, u którego zdiagnozowano kiedyś wirus Epsteina-Barr. – Gdy ścigamy się z tą infekcją, jest coraz gorzej i gorzej, aż dochodzimy do momentu, kiedy wystartowanie w takiej imprezie jak Tour de France jest niemożliwe – mówi w dokumencie “Mark Cavendish: Nigdy dość” doktor Helge Riepenhof, lekarz Brytyjczyka. Czyli znowu: facet nie powinien z tym ustrojstwem rywalizować nawet w wyścigu dookoła własnego domu, a mimo to zaszalał na wielkim tourze!

Wygrał go zawodnik, który zaliczył kilka naprawdę spektakularnych kraks, ocierając się tym samym o śmierć. Te najbardziej znane to wjechanie w słupek drogowy podczas Milan – San Remo i finisz TdF, podczas którego Peter Sagan wepchnął Brytyjczyka w barierki, za co zresztą został zdyskwalifikowany z wyścigu. To dawne czasy, w tych bardziej współczesnych, rok temu, Cavendish połamał obojczyk, w efekcie czego musiał się wycofać z francuskiego wyścigu. Po sezonie 2023 miał kończyć karierę, ale ostatecznie uznał, że nie można odejść nie zostając samodzielnym liderem Tour de France. 


Efekt? Dokonał czegoś absolutnie niezwykłego. Na wczorajszym finiszu ograł kolarzy, którzy wychowywali się na jego startach, a dziś należą do absolutnej sprinterskiej czołówki – m.in. Jaspera Philipsena czy Fabio Jakobsena. Stał się tym samym drugim najstarszym etapowym zwycięzcą w historii (!), po Pino Ceramim, ale jego wyczyn to sportowa prehistoria – rok 1963. We współczesnych czasach tak dojrzali zawodnicy, a w szczególności sprinterzy, po prostu we Francji nie wygrywali. Do czasu “Cava”.

Mało? To dodam jeszcze, że środowy odcinek wygrał facet, który kilka razy, ze względu na słabszą sportową dyspozycję, nie załapał się do swoich ekip na Tour de France. I działo się to wtedy, gdy był utytułowanym zawodnikiem po trzydziestce, a nie nastoletnim młokosem.

Doprawdy, Cavendish jest przykładem niezwykłej niezłomności. Zresztą zupełnie jak Ronaldo. Pytanie: czy Cristiano będzie go w stanie przebić tego lata? Żeby to zrobić, musiałby chyba sięgnąć z Portugalią po kolejne mistrzostwo Europy…

Reklama

Fot. Newspix.pl

CZYTAJ WIĘCEJ O KOLARSTWIE:

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”

Michał Kołkowski
21
Prezes Śląska liczy na wsparcie. “Chciałbym, żeby miasto jak najwięcej dołożyło”
Polecane

“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Błażej Gołębiewski
11
“Trzeba wyrzucić ją do śmietnika”. “Nie chciałbym, żeby zniknęła”. Haka na ustach całego świata

Komentarze

0 komentarzy

Loading...