Czy znajdzie się ktoś, kto pudłował częściej niż Romelu Lukaku? Ile okazji wykreowała sobie reprezentacja Polski i dlaczego tak mało? Jak w praktyce wypadają słowa Michała Probierza o odwadze? Kto może mieć największy niedosyt i powiedzieć, że odpadł przez nieskuteczność. Przed startem decydującej części mistrzostw Europy zapraszamy na małe podsumowanie tego, co działo się w Niemczech do tej pory.
Czy analizę występu reprezentacji Polski moglibyśmy zamknąć stwierdzeniem, że zagraliśmy tak sobie – lub nawet – słabo? Pewnie tak, ale chcemy jednak sięgnąć trochę głębiej i dowiedzieć się, co było źle, co trzeba poprawić, jak słowa o odwadze wpisują się w to, co faktycznie było widać na boisku.
Hurraoptymistów zmartwimy na wstępie: nadal wiele nam brakuje do drużyny porządnej, która mogłaby sprawić niespodziankę. Bierzemy jednak poprawkę na trudność grupy, bo nie dość, że trafiliśmy na dwie klasowe drużyny, to jeszcze trzeci rywal okazał się rewelacją całego turnieju.
EURO 2024. Jak broniła Polska? Pozwalaliśmy na wiele, ale ograniczaliśmy konkrety
W takich przypadkach zawsze jednak pada pytanie: czemu rewelacją musi być ktoś inny, a nie my? Odpowiedź jest prosta: głównie przez to, jak bronimy. Na mundialu w Katarze byliśmy ustawieni bardzo nisko, co wcale nie oznaczało skutecznego zamurowania własnej szesnastki. W naszym przypadku było to po prostu wpuszczenie rywala bliżej bramki, co dało mu okazję do kreowania większej liczby szans.
Mistrzostwa Europy pod pewnymi względami były podobne. Nasza linia obrony była ustawiona bardzo nisko, mniej więcej na 38 metrze. Tylko dwa zespoły na całym turnieju stały bliżej własnego pola karnego. Odbija się to w dwóch statystykach: deep completions, czyli podaniach rywali w obrębie ok. dwudziestu metrów od własnej bramki oraz podaniach przeciwnika w naszym polu karnym.
W obydwu wypadamy najgorzej, wyniki to odpowiednio 9,33 i 6,67 (dane w przeliczeniu na 90 minut), więc rywale całkiem swobodnie czuli się w okolicach naszej szesnastki. To oczywiste, że grając z mocnymi przeciwnikami, ten wynik musiał być wysoki. Zauważmy jednak, że podobnie wyglądało to w sparingach z Ukrainą i Turcją, tam także pozwalaliśmy rywalom wchodzić docierać do bardzo groźnej strefy, więc trzeba będzie nad tym popracować.
Bardzo duże problemy w grze obronnej sprawiał nam również pressing drużyny przeciwnej. Nasi rywale oddawali średnio ponad cztery strzały (4,33) w wyniku wysokiego odbioru piłki. Pod tym względem szczególnie zmiażdżyli nas Austriacy – straty na własnej części boiska doprowadziły wówczas do siedmiu uderzeń na bramkę Wojciecha Szczęsnego, więc pretensje do Michała Probierza o chybienie z doborem składu, zwłaszcza w środkowej strefie, zdają się być trafne.
Mamy jednak dwa plusiki na koncie w kontekście gry defensywnej. Po pierwsze: strzały naszych rywali zwykle nie były jakościowe. Owszem, ci oddawali ich sporo, ale uśredniona szansa na bramkę wynosiła zaledwie 7%, lepszy wynik wykręcili tylko Anglicy i Włosi. Co to oznacza? Ano że rywale oddawali uderzenia z niekoniecznie dobrze przygotowanych pozycji, albo z takich miejsc, które nie dawały im wielkich szans na sukces.
Mapa strzałów naszych rywali
Nie licząc rzutów karnych tylko raz dopuściliśmy przeciwnika to oddania strzału, którego xG przewyższało 0,2 – to próba Ousmane’a Dembele, którą obronił Łukasz Skorupski.
Żeby nie było tak kolorowo dodamy, że w ostatecznym rozrachunku tylko sześć drużyn broniło gorzej od nas, gdy zbierzemy do kupy wszystkie sytuacje z gry, jakie stworzyli rywale. Łyżka miodu na osłodę: z gry, bo gdy spojrzymy tylko na stałe fragmenty, wypadamy bardzo dobrze. 0,13 xG rywali ze stojącej piłki to czołowy wynik na EURO 2024.
EURO 2024. Jak atakowała Polska? Świetne stałe fragmenty, mizeria w ataku pozycyjnym
Jeszcze lepiej wypadamy, gdy spojrzymy na stałe fragmenty gry w ofensywie. W zasadzie tylko Czesi wykreowali z takich sytuacji więcej – 0,42 xG/90 minut to drugi wynik w turnieju. Nasi południowi sąsiedzi za swój największy atut mieli jednak wrzuty z auty, więc gdy zerkamy na ranking rzutów rożnych, mamy wreszcie pierwszą pozytywną rubrykę, w której biało-czerwoni okazali się najlepsi.
Tyle że Polacy nie mogą mieć ładnych rzeczy, więc nie cieszcie się przedwcześnie. Fakt, że SFG wykonujemy dobrze byłby znaczący, gdybyśmy dorzucili do tego niezłą postawę w ataku pozycyjnym. Tymczasem drużyna Michała Probierza atakowała tak, że wypada jedynie załamać ręce. Niższe xG z gry wykręcili jedynie Szkoci. Lepszy wynik od naszego 0,46/90 minut wykręcili nawet pojedynczy piłkarze:
- Cristiano Ronaldo
- Bruno Fernandes
- Romelu Lukaku
- Alvaro Morata
Byliśmy jednym z najgorszych zespołów mistrzostw Europy pod względem podań wymienionych w szesnastce rywala, choć tu znajdziemy pocieszenie – jedną z dwóch drużyn, które były pod nami, jest Anglia, więc nawet masa talentu nie wystarcza, żeby dobrze wypaść w tym zakresie.
Dużym problemem reprezentacji Polski był też brak jakościowych okazji. W całym turnieju stworzyliśmy tylko trzy szanse, które miały xG minimum 0,2, z czego dwie miały miejsce tuż po sobie: to strzały Jana Bednarka i Krzysztofa Piątka z Austrią. Wiele osób widziało “setkę” w strzale Roberta Lewandowskiego z meczu z Francją, ale tak nie było – rywal ustawiony w bardzo dobrym miejscu zasłonił tę część bramki, w którą trzeba było po takim dośrodkowaniu mierzyć.
“StatsBomb” wycenia tę okazję na zaledwie 8% szans na gola.
Najlepsze okazje reprezentacji Polski na EURO 2024 według danych “StatsBomb”:
- Krzysztof Piątek vs Austria – 0,45 xG (gol)
- Jakub Moder vs Holandia – 0,29 xG (pudło)
- Jan Bednarek vs Holandia – 0,2 xG (zablokowany)
- Jakub Moder vs Holandia – 0,17 xG (pudło)
- Karol Świderski vs Holandia – 0,13 xG (obrona bramkarza)
- Kamil Grosicki vs Austria – 0,12 xG (pudło)
- Piotr Zieliński vs Austria – 0,11 xG (zablokowany)
- Nicola Zalewski vs Austria – 0,1 xG (pudło)
- Adam Buksa vs Holandia – 0,09 xG (gol)
- Robert Lewandowski vs Austria – 0,o8 xG (dwa razy, dwa pudła)
Czy coś w ataku nam wyszło? Niech będzie, że dośrodkowania, bo gdy się na nie decydowaliśmy, zwykle docierały do celu. 41% skuteczności wrzutek z gry to jeden z czołowych wyników spośród wszystkich zespołów.
Czy reprezentacja Polski Michała Probierza jest odważna?
Aha, odwaga – nie zapominajmy o odwadze! Michał Probierz powtarzał jak mantrę, że reprezentacja Polski musi grać w piłkę, że musi być odważna. Czekających na cios w selekcjonera zasmucimy, bo mimo że w ataku wypadliśmy katastrofalnie, to jednak odwagi odmówić nam nie można.
Po pierwsze: stosunkowo często rozpoczynaliśmy grę krótkim podaniem, to już coś. Ważniejszy jest jednak punkt numer dwa, czyli dryblingi. Ostatnie lata przyzwyczaiły nas do tego, że biało-czerwoni są jednym z najrzadziej dryblujących zespołów na świecie. Tymczasem na mistrzostwach Europy ni stąd, ni zowąd wskoczyliśmy na ósme miejsce w stawce pod względem częstotliwości kiwania się z rywalami (średnio 13 razy/90 minut). Ba, nie kończyło się to dla nas fatalnie, bo osiem prób – a więc ponad połowa – przynosiła Polakom sukces.
Najlepszymi dryblerami w naszej drużynie byli Nicola Zalewski oraz Kacper Urbański. Sporym rozczarowaniem może być natomiast fakt, że Sebastian Szymański nie zaliczył na EURO ani jednego udanego dryblingu.
Niektórzy mogli zwątpić w odwagę, gdy stwierdziliśmy, że nasza drużyna broniła się bardzo nisko. Tak, byliśmy nisko ustawieni, ale pressing nie oznacza jedynie działań na połowie rywala. Owszem, gdybyśmy pressowali wyżej, byłoby nam bliżej do takiej Austrii, ale dobrze od czegoś zacząć. Polacy pozwalali rywalom wymieniać podania na własnej połowie, jednak średni pressing wychodził nam nieźle.
Wynik średnio 158,33 skoków pressingowych/90 minut to siódme miejsce w stawce. Tak jak jednak zauważyliśmy: na połowie rywala tej odwagi nam jeszcze brakuje, bo jedynie 32% wszystkich działań pressingowych miało miejsce za linią środkową boiska.
W każdym razie możemy się zgodzić, że reprezentacja Polski postawiła kroczek we właściwym kierunku.
EURO 2024. Podsumowanie fazy grupowej – największe pudła
Dość już jednak o Polakach, poznęcajmy się nad kimś innym. Niedawno przygotowywałem zestawienie zmarnowanych sytuacji w Ekstraklasie, wybierając pudło roku. Michał Probierz o takich złośliwościach mówił: w ligach zagranicznych też pudłują, ale o tym nie piszecie. Zerknąłem więc na wszystkie strzały, jakie oddano na mistrzostwach Europy, z wyłączeniem rzutów karnych.
Trzy najdogodniejsze okazje wykorzystano. Najłatwiejszego gola na EURO 2024 strzelił Denis Dragus z Rumunii, któremu Dennis Man wyłożył piłkę do pustej bramki. Odzwierciedla to xG 0,88, którego nie przebił nawet Bruno Fernandes, który został w bardzo podobny sposób obsłużony przez Cristiano Ronaldo i wykręcił xG 0,85. Nieco trudniejsze zadanie miał Patrik Schick, którego trafiono piłką tuż przed bramką. Dlaczego ta sytuacja miała xG 0,72, a nie wyższe?
“StatsBomb” liczy wszystko bardzo dokładnie, uwzględniając także część ciała, którą oddano strzał. W przypadku Czecha było to nabicie piłki na brzuch, więc ciężko było mu kontrolować, co się dzieje. Niemniej – to wciąż była kapitalna okazja. Na tyle świetna, że aż dziw bierze, że znajdziemy aż trzy pudła o bardzo zbliżonym współczynniku xG.
Największe pudła EURO 2024 według danych “StatsBomb”:
- Andrej Kramarić vs Hiszpania – 0,71 xG
- Antoine Griezmann vs Austria – 0,7 xG
- Diogo Jota vs Gruzja – 0,7 xG
- Antoine Griezmann vs Holandia – 0,58 xG
- Romelu Lukaku vs Słowacja – 0,55 xG
- Tomas Chory vs Turcja – 0,55 xG
- Vaclav Cerny vs Gruzja – 0,53 xG
- Cristiano Ronaldo vs Czechy – 0,49 xG
- Christoph Baumgartner vs Francja – 0,47 xG
- Marko Arnautović vs Holandia – 0,46 xG
Największe pudło turnieju to strzał głową Andreja Kramaricia, który z bardzo bliskiej odległości trafił prosto w bramkarza. Nie popisał się także Antoine Griezmann, który miał przed sobą pustą bramkę, poszedł na wślizgu, ale nieczysto kopnął futbolówkę podaną przez Theo Hernandeza. Pudło pudłem zamyka Diogo Jota, który nie skorzystał z faktu, że ustawiony między obrońcami na piątym metrze miał sporo czasu na oddanie precyzyjnego strzału.
Patrząc na powyższe zestawienie polska grupa była tą, w której zmarnowano najwięcej dogodnych szans. Przodowali w tym Francuzi, którzy w całym turnieju mieli pięć okazji z xG wyższym niż 0,2 i żadnej z nich nie zamienili na gola. Nie ma co się dziwić, że biedny N’Golo Kante jest rozczarowany, bo choć wypracował wiele okazji kolegom, ci z żadnej nie skorzystali.
Jeśli chodzi o indywidualności, które najczęściej myliły się w świetnych sytuacjach, prym wiedzie Romelu Lukaku z trzema pudłami po strzałach o wartości xG minimum 0,2 (łącznie zmarnował szanse o xG 1,71). Po dwie zmarnowane okazje ma na koncie kilka innych gwiazd:
- Antoine Griezmann (xG 1,40)
- Cristiano Ronaldo (xG 1,39)
- Andraż Sporar (xG 1,25)
- Memphis Depay (xG 1,22; 1 gol)
- Aleksandar Mitrović (xG 1,15)
- Christoph Baumgartner (xG 0,81; 1 gol)
- Orkan Kokcu (xG 0,8)
- Giorgi Koczoraszwili (xG 0,76)
- Ante Budimir (xG 0,52)
- Pedri (xG 0,46)
Gdy przestawimy filtr na drużyny, zamiast pojedynczych nazwisk, w Niemczech najczęściej pudłują:
- Chorwaci: 6 niewykorzystanych okazji, 1 trafiona
- Francuzi: 5-0
- Gruzini: 5-1
- Hiszpanie: 5-2
- Portugalczycy: 5-3
Kawałek dalej są Belgowie (4-0) czy Turcy (4-1). Najskuteczniejsi pod bramką są Niemcy, którzy wykorzystali obydwie szanse o xG 0,2 lub wyższym. Ciekawostką jest fakt, że znalazł się nawet jeden zespół, który nie wykreował sobie ani jednej tak dobrej okazji. Ba, drużyna, o której mówimy, awansowała do 1/8 finału. To Słowacy, którzy strzelili trzy gole o xG: 0,14; 0,11; 0,07.
Na koniec trzeba odnotować jeden fakt, który napawa dumą wszystkich kibiców Ekstraklasy. Faza grupowa minęła, a strzał Erika Janży wciąż jest najtrudniejszą bramką, jaka padła na mistrzostwach Europy. Ciężko będzie Słoweńca przebić, bo xG tej sytuacji wyniosło 0,01.
Jak widać czasami nawet jeden procent szans to wystarczająco dużo, żeby odnieść sukces.
WIĘCEJ O EURO 2024:
- Za wielką Albanię chcą umrzeć nawet dzieci. Bałkańskie upiory EURO [REPORTAŻ]
- N’Golo Kante, dawca uśmiechu
- Czy czujesz się bezpiecznie? Tak, ale… Strach na strefach kibica
- Wino, futbol i śpiew. Tak wygląda piłkarska supra z Gruzinami [REPORTAŻ]
- Od Hitlera do papieża. Historia Olympiastadion w Berlinie
- Ronaldo na ratunek byłego NRD
- Joselu, Fuellkrug, Mertesacker. Edward Kowalczuk i opowieść o Hanowerze
fot. FotoPyK