Kibice, którzy zdecydowali się oglądać spotkania reprezentacji Polski na EURO 2024 w serwisie internetowym lub aplikacji mobilnej TVP Sport, mierzyli się z ogromnymi zakłóceniami oraz przerwami w transmisji. Nadawca tłumaczył takie incydenty atakami hakerskimi. W tej sprawie głos zabrał Marek Szkolnikowski na kanale “WeszłoTV”.
– Jest taki dział, który się nazywa “TVP technologia”. Tam zawsze ancymony pracowały i o atakach DDoS zawsze słyszałem, gdy była jakaś awaria, ponieważ to najłatwiej powiedzieć. Atak DDoS to prosta sprawa. W jednym momencie na dany serwis próbuje się zalogować kilkaset tysięcy ludzi, blokując w tej sposób ruch. Trudno jednak hakerami nazwać Polaków, którzy chcą obejrzeć reprezentację Polski. Szczególnie, że telewizja w tym kuriozalnym oświadczeniu napisała, że to był atak hakerski i wszystkie IP były z Polski – powiedział Szkolnikowski.
– Normalnie jest tak, że leci sobie telewizja, jest studio dwie godziny przed meczem, gdzieś tam cały czas jest transmisja. Widzowie w internecie mają jednak inne przyzwyczajenie. Gdy jest mecz o 15, to zdecydowana większość włącza go o 14:57 i kilkaset tysięcy ludzi próbuje wtedy wejść na serwery. Nawet, jeśli telewizja była przygotowana na obsłużenie takiego ruchu przez cały mecz, to nie była przygotowana na to, żeby tak dużo osób przyjąć na stronę i aplikację mobilną w tym bardzo krótkim czasie. Stąd się wziął ten problem. Atak DDoS jest bardzo prostym wytłumaczeniem działu technologii. Jest to mało odpowiedzialne, ponieważ telewizja Polska jest strategiczna, jeśli chodzi o funkcjonowanie państwa. Jeżeli została zaatakowana przez hakerów, to wymagałoby to bardzo dużych wyjaśnień i afery rangi państwowej – dodał.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Leszek Mellibruda: Probierz sprawił, że ludzie widzą w tej kadrze przyszłość [WYWIAD]
- Beznamiętni Anglicy chcą pozostać liderami
- Piro, flagi, wrzawa i buczenie. Albański kocioł w Düsseldorfie!
Fot.Newspix