Polska miała wygrać, a przegrała. Na nic poprawa atmosfery z ostatnich miesięcy. Na nic kapitalny doping. Na nic zaskakujące roszady w składzie. Musimy pogodzić się z rzeczywistością, w której Austriacy byli zdecydowanie lepsi. I tylko cud może sprawić, że wyjdziemy z grupy na Euro 2024.
Początkowo wydawało się, że reprezentacja Polski na Stadionie Olimpijskim w Berlinie nie będzie grać w piłkę. I byłby to najgorszy z możliwych scenariuszy, bo wróciłaby uwsteczniająca dyskusja z Kataru. Austriacy napędzali atak za atakiem. Jakub Piotrowski nie wytrzymał tempa grania. I gdyby ktoś mu się w tym momencie kazał przedstawić, pewnie mruknąłby coś w stylu: „Nie wiem”. Paweł Dawidowicz ciągle odbijał się od Marko Arnautovicia. Cykl ten skończył się najgorzej, jak tylko mógł. Phillipp Mwene nawinął sobie Przemysława Frankowskiego i dorzucił na głowę Gernota Traunera. Wojciech Szczęsny skapitulował.
Było źle.
Bardzo źle.
Polacy walczyli o oddech. Austriacy się rozkręcali. Potem jednak sprawy w swoje ręce wziął Piotr Zieliński. Podkreślał w ostatnich miesiącach wiele razy, że służy mu opaska kapitańska, którą nosi pod nieobecność Roberta Lewandowskiego. To jego strzał ręką w polu karnym blokował Mwene, ale gwizdek sędziego milczał jak zaklęty. To on w innych akcjach stwarzał największe niebezpieczeństwo pod bramką Patricka Pentza. To on w kilku sytuacjach napędził Frankowskiego i Nicolę Zalewskiego. To on sprawiał, że Adam Buksa i Krzysztof Piątek nie byli całkowicie bezrobotni.
No i właśnie, kto by jeszcze jakiś czas temu pomyślał, że napastnicy Polski na takim Euro 2024 strzelą dwa gole, a żadnego z nich nie zdobędzie Robert Lewandowski. Trafienie „Piony” było tak bardzo dla niego typowe. Najlepiej odnalazł się w polu karnym Austriaków, po tym jak Jan Bednarek nabił Traunera. W jednej chwili wróciły wspomnienia z jego złotych czasów seryjnego strzelania dla Genui czy Milanu. Dni, kiedy Piątkowi wpadało wszystko. I w Berlinie też mógł zaprezentować swoje pistolety.
W tym lepszym momencie gry Polaków można było zlekceważyć zrywy Austriaków, choćby dwa albo trzy dynamiczne wejścia Sabitzera, które skończyły się na strachu. Myśleliśmy, że nie taka straszna ta ekipa Rangnicka. Do pyknięcia. Przy odpowiedniej dozie szczęścia, oczywiście. A tego zabrakło. Bardzo zabrakło.
Problem w tym, że w drugiej połowie kompletnie skompromitowała się obrona Biało-Czerwonych. Przy bramce Christopha Baumgartnera, poprzedzonej klasową akcją Austriaków, spóźnił się po amatorsku Bartosz Slisz, a kontrolę nad ustawieniem i równowagą własnego ciała stracił Paweł Dawidowicz. Przy rzucie karnym, na który Sabitzer naciął Szczęsnego, fatalny błąd popełnił Jan Bednarek. Który już i w którym kolejnym meczu, chciałoby się spytać obrońcę Southampton, prawda?
Tak nie dało się wygrać z Austrią.
Tak nie dałoby się wygrać z kimkolwiek na tym Euro 2024.
Gdyby nie seria interwencji Szczęsnego i pudło Laimera do opuszczonej przez niego bramki, skończyłoby się 1:4 albo 1:5. Z perspektywy czasu nie ma nawet większego sensu wracać do tej akcji z pierwszej połowy, kiedy Zieliński nabijał rękę Mwene. Atak Polaków też stanął. Nie pomogło wejście Roberta Lewandowskiego. Pojedyncze zrywy, jakieś dośrodkowania, próby strzałów Jakuba Modera czy Karola Świderskiego znikały w morzu marności, w której zatopili się Biało-Czerwoni w ostatnich czterdziestu pięciu minutach meczu.
Zagraliśmy słaby mecz. W obronie nawet katastrofalny. Szkoda, bo w ostatnich tygodniach Polacy uwierzyli, że ta reprezentacja znów może dawać im radość. Po Austrii o entuzjazmie już nie ma mowy, nastroje znacznie się ochłodzą. Pamiętajmy jednak, że to 1:3 nie przekreśla tego projektu. Nie skreśla tych piłkarzy. Nie skreśla też selekcjonera Michała Probierza.
Proces trwa.
Z Austrii trzeba wyciągnąć poważne wnioski. I powalczyć z Francją.
Polska 1:3 Austria
Piątek 30′ – Trauner 9′, Baumgartner 66′, Arnautović 78′ z karnego
Zmiany:
Legenda
Czytaj więcej reprezentacji Polski:
- Jak przeskoczyło w głowie Piotra Zielińskiego [REPORTAŻ]
- Od Hitlera do papieża. Historia Olympiastadion w Berlinie [REPORTAŻ]
Fot. 400mm.pl