Berlin. Jedno z boisk przylegających do wielkiego Stadionu Olimpijskiego. Piętnaście minut otwartego treningu wystarcza, by Marko Arnautovic zaprezentował dziennikarzom trzy kompromitujące pudła. Po ostatnim z nich ekscentryczny napastnik wydziera się w niebogłosy, dając tym samym upust swojej frustracji. Christian Hackl, kierownik działu sportowego w „Der Standard”, zauważa: „Pięć lat temu było nie do pomyślenia, by Arnautovic tak po prostu usiadł na ławce. A teraz? Piłkarze szanują się nawzajem. Nikt się nie obraża. To brzmi komicznie, ale oni naprawdę stali się wreszcie drużyną. Rangnick jest świetnym pedagogiem”.
Rangnick, Rangnick, Rangnick. Wszyscy w Austrii mówią o Rangnicku. Takich jak on nazywa się Hoffnungsträger. W tłumaczeniu dosłownym – nosiciel nadziei. Chwilę przed mistrzostwami Europy niemiecki „Kicker” przeprowadza wśród czytelników ankietę, w której pyta, kto wygra cały niemiecki turniej. Reprezentacja Austrii ląduje w niej na szóstym miejscu. Zestawienie deklasują Niemcy, dalej są Francja, Anglia, Hiszpania i Portugalia, „Das Nationalteam” przeskakuje Chorwatów, Belgów i broniących tytułu Włochów. Choć trudno brać podobne głosowania na serio, nawet jeśli bierze w nich udział siedemdziesiąt tysięcy osób, to są one pewnym miernikiem nastrojów. A jeszcze dwa lata temu w reprezentację Austrii nie wierzył nikt.
– Musimy zachować skromność i nie być aroganccy. Jeśli wszystko zagra, czyli nasze nastawienie, odwaga, radość, serce, pasja i jeszcze trochę szczęścia, to pierwszym naszym celem jest awans do 1/8. To już wystarczająco trudne zadanie. Austria i Polska trafiły do mocnej grupy. Potem spojrzymy, co dalej – mówi nam Klaus Mitterdorfer, prezydent ÖFB, kiedy w centrum medialnym reprezentacji Austrii w Berlinie pytamy go o ankietę „Kickera”. Oficjel tonuje nastroje, ale apetyty w ojczyźnie Mozarta już dawno nie były tak rozbudzone.
Najwyższy dowód lojalności
W wielkim „Messe Berlin” na co dzień odbywają się targi, ale na czas Euro swoje centrum medialne ma tutaj reprezentacja Austrii. Panuje tam duży luz. Dziennikarze nie przyjechali w szczególnie dużej grupie. Austriaccy piłkarze swobodnie chodzą sobie po centrum medialnym. Prezes federacji siedzi na kanapie otoczony redaktorami, tłumacząc na nieformalnym spotkaniu różne organizacyjne sprawy. Ubrany jest w niepozorny granatowy t-shirt i casualowe spodnie. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby był jedynym z reporterów, jacy przyjechali z Wiednia na niemiecki turniej.
Choć media z całego świata rozpisywały się o tym, że Ralf Rangnick odmówił samemu Bayernowi Monachium, prezydent ÖFB dwukrotnie w krótkiej rozmowie podkreśla, że selekcjoner wolał kontynuować rozpoczęty projekt niż trenować największy niemiecki klub. Federacja była tak dumna z zerwania rozmów przez szkoleniowca, że aż ogłosiła to w specjalnym komunikacie. Odmówienie Bawarczykom to w niemieckojęzycznych krajach największy dowód piłkarskiej lojalności. Herbert Hainer, prezydent Bayernu, mówił, że rozmowy z Rangnickiem przebiegają „bardzo dobrze”. Ale Rangnick w pewnym momencie je zerwał. Sam tłumaczył później, że nie dałby rady uciągnąć dwóch etatów, zwłaszcza w tak gorącym okresie jak Euro. Bo o zostawieniu Austriaków na lodzie przed dużą imprezą od początku nie chciał słyszeć.
– Jest z nami od dwóch lat i bardzo dobrze, że będzie też przez następne. Rangnick jest kimś więcej niż tylko szefem drużyny. Zajmuje się wieloma aspektami. Infrastrukturą, rozwojem trenerów, rozwojem piłki. Bardzo dużo mu zawdzięczamy – zachwala Mitterdorfer.
Najlepszy pressing w Europie
Prezydent austriackiej federacji nie pompuje balonika, ale nie ucieka też w fałszywą skromność. – Styl Rangnicka pasuje drużynie. Zawsze jesteśmy agresywni i zawsze staramy się grać do przodu, bo atrakcyjna piłka jest ważna dla naszych kibiców – chwali swoją ekipę. I nieco buńczucznie diagnozuje: – Niewiele zespołów chciałoby teraz z nami zagrać.
O sile Austriaków przekonała się niedawno Francja. Agresja? Złamany nos Kyliana Mbappe i bandaż na głowie Antoine’a Griezmanna powinny mówić same za siebie, ale akurat nie o taki rodzaj agresji chodzi, a o tę wyrażaną w dynamicznych i nieustępliwych skokach pressingowych. Ofensywna piłka? Tabloid „Kronen Zeitung” przytacza podstawowe statystyki z poniedziałkowego meczu w Düsseldorfie. Posiadanie piłki? Pięćdziesiąt jeden procent, choć trzeba brać poprawkę na to, że drużyna Deschampsa chętnie oddaje piłkę licząc na kontry, a w eliminacjach miała w tym zakresie mniejszy procent niż Polska. Patrick Pentz nie bez powodu mówi na konferencji prasowej, że nasza reprezentacja zaatakuje wręcz wyżej niż Francja. Liczba udanych podań? 419 do 393. Dokładność zagrań? Podobna, 86 do 87 procent. Zbliżona liczba ataków, 43 do 44. Do tego 6,8 kilometrów przebiegniętych więcej przez czerwono-biało-czerwony zespół.
Znakomity mecz w wykonaniu Austriaków widać zwłaszcza po bardziej zaawansowanych statystykach dostarczanych przez Statsbomb. W całej pierwszej kolejce Euro to piłkarze Rangnicka mieli najwięcej wykonanych skoków pressingowych w całej stawce i najwięcej razy odebrali w ten sposób piłkę na połowie rywala. Austriaccy kibice przyzwyczaili się do tego stanu rzeczy, bo już w eliminacjach do mistrzostw „Das Team” miał najlepszy współczynnik udanych pressingów w całej Europie. Choć gegenpressing kojarzony jest głównie z Jürgenem Kloppem, w rzeczywistości to właśnie Ralf Rangnick należy do autorów tego popularnego dziś sposobu na odebranie piłki.
– Wielu zawodników reprezentacji przeszło szkołę Red Bulla, którą w pewien sposób wymyślił Rangnick. Kiedy popatrzysz na to w ten sposób, wszystko zaczyna do siebie pasować – zauważa w centrum medialnym Johannes Hofer, komentator austriackiego Sky Sports.
Prezes federacji chwali: – Wiedzieliśmy, że gramy przeciwko drużynie numer dwa na świecie, ale zabrakło nam jednego czy dwóch detali, żeby odnieść w tym meczu sukces. Nasza postawa, serce, pasja i zaangażowanie dobrze grało w austriackiej drużynie.
Trzydzieści godzin mniej na regenerację
Austria będzie mogła powiedzieć w piątek, że gra u siebie. Trenuje na co dzień na jednym z boisk bocznych przy Olympiastadion. Otoczone jest ono czarną, ale prześwitującą płachtą. Wystarczy podejść bliżej, by wszystko zobaczyć, dlatego w czasie treningu dookoła krążą ochroniarze, którzy po piętnastu minutach, otwartych dla mediów, przeganiają dziennikarzy. Ralf Rangnick obserwuje ćwiczenia swoich zawodników siedząc nieruchomo na ławce po drugiej stronie boiska. W osobnej grupce trenuje w środę kilku czołowych reprezentantów, wśród nich Marcel Sabitzer, Philipp Mwene czy Stefan Posch. Nie chodzi o żadne urazy, zwykła prewencja. Słowo regeneracja jest odmieniane w austriackim obozie wszystkie przypadki.
Teoretycznie mamy nad Austriakami dużą przewagę. Zagraliśmy z Holandią w niedzielę o 15:00. Oni powstrzymywali Mbappe i spółkę dzień później o 21:00. Wychodzi trzydzieści godzin różnicy. W praktyce – jak wylicza AbsurDB, na ostatnich mistrzostwach drużyny, które odpoczywały dłużej niż rywale, wygrały zaledwie trzy mecze na dwadzieścia cztery próby. – To nie jest wielka przewaga – przekonuje Nicolas Seiwald z RB Lipsk, jeden z dwóch graczy wystawiony przez ÖFB na konferencję prasową. – To często kwestia głowy. Jeśli mówisz sobie, że jesteś w dobrej formie, to jesteś w dobrej formie.
Austriacki pomocnik zapewnia, że „wszyscy są zregenerowani”. Z kolei bramkarz Patrick Pentz formułuje tradycyjną salwę pochwalną dla Roberta Lewandowskiego. – W ciągu ostatnich lat był jednym z najlepszych strzelców, jakich mieliśmy w Europie. Ma brutalną jakość w polu karnym. Głowa, klatka, ramię, prawa czy lewa noga, jest mu to obojętnie, bo może strzelić gola każdą częścią ciała – mówi austriacki golkiper.
A Klaus Mitterdorfer, prezes ÖFB, kończy z uśmiechem: – Mam wiele przyjaciół z Polski. Grałem z nimi w Kärnten w trzeciej lidze. Ale muszę być po stronie mojego zespołu. Życzę polskiej drużynie wielu sukcesów, ale może akurat nie w piątek!
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI AUSTRII:
- Trela: Drużyna, w której żyłach płynie Red Bull. Austria zespołem klubowym na Euro
- Rangnick przywrócił Austrii uśmiech
Fot. Newspix.pl