Śląsk Wrocław ostatecznie skończył sezon 2023/2024 z wicemistrzostwem Polski. Na koniec, choć to nie miało żadnego znaczenia, wygrał z Rakowem w Częstochowie. Plany na emocjonującą multiligę niestety zepsuła pogoda, bo piłkarze Jacka Magiery wybiegali na boisko z prawie godzinnym opóźnieniem, wiedząc już, że “Jaga” wygrywa z Wartą 3:0. – Uważam, że powinniśmy grać o tej samej porze. Znaliśmy wynik w Białymstoku. Nie ma co gadać, przed rozpoczęciem meczu byliśmy trochę rozbici mentalnie – powiedział nam Rafał Leszczyński, bramkarz WKS-u, którego namówiliśmy na rozmowę, zanim wicemistrz wyjechał autokarem z powrotem do Wrocławia.
Z jednym z najlepszych golkiperów tego sezonu Ekstraklasy porozmawialiśmy o uczuciach związanych z nierównym rozgrywaniem spotkań w multilidze, wrażeniach po świeżo zdobytym wicemistrzostwie Polski, problemach wewnętrznych Śląska w poprzedniej kampanii, gotowości klubu na europejskie puchary i sposobie na świętowanie sukcesu. Zapraszamy do lektury.
Rozmawiam z najlepszym bramkarzem w Ekstraklasie?
Co mogę ci powiedzieć… Liczby na to wskazują.
Tak czy nie?
Na pewno czuję się jednym z najlepszych. Nie chcę oceniać, czy najlepszym, bo to nie moja rola.
Jakiś telefon od Michała Probierza był?
Zejdźmy na ziemię (śmiech)! Mam 32 lata, a są młodzi i młodsi. Poza tym mamy wystarczająco dużo bramkarzy grających za granicą w podobnym wieku do mnie. Nie byłoby sensu mnie powoływać.
Jakie uczucie bardziej przeważa po osiągnięciu wicemistrzostwa? Niedosytu czy zadowolenia?
Mam mieszane uczucia z tego względu, że mieliśmy nietypową sytuację. Pogoda spłatała nam figla i nie wiem, czy to jest uczciwe…
Uważasz, że w takich okolicznościach multiliga powinna pozostać multiligą?
Uważam, że my i Jagiellonia powinniśmy grać o tej samej porze. Prawda jest taka, że jak wychodziliśmy na boisko, wiedzieliśmy o 3:0 w Białymstoku. Nie ma co gadać, byliśmy trochę rozbici mentalnie.
Trener Magiera mówił, że staraliście się nie patrzeć na wynik Jagiellonii, ale trudno było w to uwierzyć.
Wiesz, to nie są czasy telegazety sprzed 20 lat, kiedy nie wiedziało się, co się dzieje. Okej, piętnastu może nie spojrzeć, ale trzech to zrobi i zaczyna się głuchy telefon. Nie wiem, czy tak powinno być, aczkolwiek my jako my pokazaliśmy, że jesteśmy mocni mentalnie pomimo całej tej sytuacji. Trzeba jednak oddać Jagiellonii, że zdobyła mistrzostwo. W bezpośrednim pojedynku okazała się lepsza o jedną bramkę i to zadecydowało. Każdy miał na przestrzeni sezonu inne podejście do meczów – jedni ofensywne, drudzy defensywne. Ale nikt za darmo nam oraz im punktów nie dał. Ktoś może gadać i narzekać, ale 34 kolejki zadecydowały, że oba zespoły miały po 63 punktów. Nikt nie wrzucił nas do bębna. Nie było losowania. To była uczciwa walka na boisku.
Czyli myślisz, że równoległe granie działałoby bardziej na waszą korzyść?
Moglibyśmy tak gadać, ale życie i boisko pokazały inaczej. Nie ma co tego rozdrapywać. Każdy po trzeciej kolejce sezonu wyrzucał nas do 1. ligi, a my tym osobom daliśmy fajny pstryczek w nos. Jako zespół i sztab pokazaliśmy jedność. Pokazaliśmy, że warto marzyć i ciężko pracować, a do tego darzyć się wewnątrz klubu wzajemnym zaufaniem.
Wyobrażałeś sobie, że po porażce na początku sezonu ze Stalą Mielec jesteście w stanie się tak odkręcić?
Gdybym tak pomyślał, postawiłbym u bukmachera duże pieniądze. Ale nikt sobie nie wyobrażał, że moglibyśmy zdobyć medal.
Tak z ręką na sercu – kiedy przychodziłeś do Śląska, myślałeś o tym, że kiedykolwiek będziesz w stanie powalczyć z tym klubem o najwyższe cele?
Nie wiem, czy powinienem to mówić, ale w poprzednim sezonie w klubie był duży rozgardiasz organizacyjny. W pewnych kwestiach, teraz nieważne jakich, były naprawdę duże problemy, ale wraz z przyjściem Jacka to się mocno zmieniło na lepsze.
Od wewnątrz?
Tak, od wewnątrz Śląsk zaczął wyglądać tak jak powinien. Ale też na zewnątrz, bo wiele fajnych rzeczy dzieje się wokół klubu. Trzeba oddać Jackowi, że potrafił tak wszystko zorganizować i postawić twarde warunki. On jest mocno decyzyjną osobą. Jeśli ktoś od nas czegoś wymaga, my też musimy wymagać czegoś od niego. Życie na razie pokazuje, że to zdaje egzamin.
Przyjście takich zawodników jak Petkov i Petrov, a poza tym dodatek w postaci Matsenki spowodowały, że w szatni pojawiła się rodzinna atmosfera, która poniosła was do sukcesu?
Trudno powiedzieć. Na pewno podejście sztabu do piłkarzy okazało się ważne. Wszyscy jesteśmy na “ty”, piłkarze z trenerami. Ktoś może powiedzieć, że to trochę niepolskie, ale po treningu, gdy normalnie mamy standardową relację trener-zawodnik, można podejść do trenerów i zapytać o wszystko. To duży plus Jacka i jego ekipy.
Twoim zdaniem Śląsk jest dzisiaj gotowy na Europę?
Nie chcę mówić za wiele, bo to może się źle zestarzeć. Wiadomo, jak jest w Polsce. Na waszym portalu też lubicie takie rzeczy potem wyciągać. Na pewno myślę, że przy odpowiednim zarządzaniu sytuacją w klubie jesteśmy w stanie powalczyć o fazę grupową. Ale tak naprawdę wiele zależy od losowania, bo nie wiemy, na kogo trafimy. Nie powiem więcej, bo nie chcę wyjść na durnia.
A pokażecie w następnym sezonie, że to wicemistrzostwo Polski nie było przypadkiem?
Chciałbym przede wszystkim, żeby to wicemistrzostwo było zdrowymi podwalinami na przyszłość. Nie wiemy, co będzie jutro i pojutrze. Jeżeli organizacja dalej będzie stała na dobrym poziomie, jest szansa, że Śląsk z roku na rok będzie szedł w górę tabeli. Nie mówię stricte o dorobku punktowym, tylko o stabilizacji.
To twój najlepszy moment w karierze?
Patrząc przez pryzmat Ekstraklasy – tak. Udało się zachować 13 czystych kont i od meczu z Zagłębiem nie popełniłem błędu, za który można by mnie linczować. Zespół jest potrzebny bramkarzowi, bramkarz zespołowi. Myślę, że pod tym kątem świetnie się uzupełnialiśmy. To jest zresztą sukces całej 50-osobowej ekipy, która została dzisiaj wyczytana przy wręczaniu medali.
Jak Rafał Leszczyński będzie świętował zdobycie srebrnego medalu? Na grubo czy na spokojnie?
Szczerze? Piwko, dwa, góra trzy… w porywach do siedmiu, nie więcej niż dziesięć!
CZYTAJ WIĘCEJ O MULTILIDZE:
- Mistrzostwo Jagi to triumf normalności w chorej lidze
- Wszystkie rekordy Jagiellonii
- #Nikogo. Mecz Śląska stracił sens, zanim się w ogóle zaczął
- Lech tak beznadziejny, że aż utrzymała się Korona!
Fot. Newspix