Krótko: postanowiliśmy wyjść poza schemat relacji, analiz czy statystyk i na boku zająć się czymś nowym, świeżym i z wyraźnym przymrużeniem oka. Zaczynamy od jedenastki ekstraklasowiczów, z którymi najchętniej wyszlibyśmy na imprezę.
Bramka: Konrad Forenc (Zagłębie Lubin)
Ostoja, idealny na zabezpieczenie tyłów, czyli bycie tzw. ostatnią instancją. Czasem wydaje nam się (nie tylko nam), że równie dobrze (a może nawet lepiej) spisywałby się na bramce, ale w nocnym klubie. Budzi grozę zarówno wymiarami, jak i groźnym wyrazem twarzy. Poza tym trenuje sporty walki i sam deklaruje, że w ringu chętnie zmierzyłby się i z Jackiem Wiśniewskim, i z Piotrem Świerczewskim. Krótko: lepiej mieć go po swojej stronie.
Obrońca: Patrik Mraz (Piast Gliwice)
Doskonale pamiętamy, że jeszcze za czasów gry w Śląsku przylgnęła do niego bardziej lub mniej słuszna łatka degustatora mocniejszych trunków. A wszystko dlatego, że przyszedł na trening na lekkim kacu. Wielkie nam rzeczy. W każdym razie nie mogliśmy go ominąć. Chłopak rozrywkowy, zaprawiony w bojach, raczej nie odpuściłby imprezy z powodu kaca po balandze z poprzedniego dnia. Prędzej wyspowiadałby się tuż po imprezie do jednej z kratek kanalizacyjnych.
Stoperzy: Jarosław Fojut i Jakub Czerwiński (Pogoń Szczecin)
Być może – z całym szacunkiem – nie są to panowie, którzy jednym spojrzeniem zapełniają harem, ale razem z Forencem stworzą obronny tercet, którego nie rozbije nawet banda osiłków na podkarpackiej, wiejskiej potańcówce. Od niedawna szczecińskie papużki nierozłączki, między którymi – jak sam przyznał ten drugi – zaczyna się tworzyć prawdziwa chemia.
Pomocnik: Patryk Małecki (Pogoń Szczecin)
Na imprezie zawsze znajdzie się facet, który z satysfakcją przywali wszystkim z bara, a każde, choćby niewinne i przelotne spojrzenie, traktuje jako zaproszenie do starcia. Choćby słownego fristajlu, w którym spisałby się lepiej niż niejeden wielki erudyta. Zaznaczamy, że Patryka zaprasza się jednak na własną odpowiedzialność, ryzykując rachunkiem nie tylko za alkohol, ale również rozbite kufle, szyby, talerze i złamany nos barmana. W drodze do domu, oczywiście jeśli wraca sam i czuje niedosyt, zwykle kopie we wszystkie kosze na śmieci.
Pomocnik: Wilde-Donald Guerrier (Wisła Kraków)
Zorientowanym w piłce zawsze może zaimponować tym, że kiedyś strzelił bramkę reprezentacji Hiszpanii. Na mniej ogarniętych w temacie być może bardziej zadziała niedawno kupiony sportowy wóz czy firmowane własnym nazwiskiem ubrania. Nie wiemy, jak z jego głową (mamy wątpliwości), ale jako skrzydłowy będzie idealny. Pozycja na boisku zobowiązuje. Pewnie będzie chciał wziąć kumpla, Emmanuela Sarkiego, ale to trzeba błyskawicznie wyperswadować. Skoro Manu na trzeźwo opowiada o 200-letnim dziadku, to po trzech piwach szczegółowo opisze swój ubiegłotygodniowy lot na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Pomocnik: Miroslav Covilo (Cracovia)
Nie ukrywamy, że jego potrzebowalibyśmy przede wszystkim do walenia z główki. Skoro piłkę uderza ze skutecznością bliską stu procent, to przeczuwamy, że w innych, bardziej stykowych sytuacjach, byłby równie efektywny. Poza tym chłop z Bałkanów, a wiadomo, że tam specjalnie nie stronią od dobrej zabawy i mają zapalnik, który może uruchomić się dosłownie w każdej chwili.
Pomocnik: Deniss Rakels (Cracovia)
Dla ziomków Денис Ракель. I wszystko jasne. Poza tym wytatuowany od stóp do głów i ewidentnie przepadający za lansem. Selfie w lustrze, ewentualnie w samochodzie, to dla niego chleb powszedni. Od czasu do czasu fotografuje też torby, ale nie byle jakie, bo na przykład z wymownym napisem Dolce&Gabbana. Typ niegrzecznego chłopca, a kobiety ponoć takich lubią. Jedna sprawa. Trzeba go uprzedzić, żeby nie przesadzał z ekstrawagancją, bo czasem lubi naprawdę mocne wdzianka.
Pomocnik: Michał Masłowski (Legia Warszawa)
Trochę nie pasuje do reszty towarzystwa, prawda? I tak, i nie. Na imprezie zawsze znajdzie się jakiś kolega kolegi kuzyna, który znalazł się na niej tylko dlatego, że mama wsadziła go w pociąg i wysłała na wakacje do cioci. Znaki charakterystyczne? Kiedy inni szaleją na parkiecie, on udaje, że rozmawia przez telefon. Kiedy znajomi szykują się do drogi, on przyjmuje podwójną dawkę Aviomarinu. Często ma też uczulenie na słońce, ukąszenia komarów i wszystkie możliwe pyłki świata.
Napastnik: Aleksandar Prijović (Legia Warszawa)
Niby świeżak, ale sprawia wrażenie zaprawionego w bojach. Zdjęciami z wystawnych imprez czy swoich bryk, zdążył uraczyć nas na Instagramie. W krytycznym momencie mógłby ewentualnie poudawać Zlatana Ibrahimovicia. Jedna sugestia. Chcecie cieszyć się obiema jedynkami? Pamiętajcie, żeby nie patrzeć na jego dziewczynę, bo na tego typu sprawy reaguje dość żywiołowo i spontanicznie.
Napastnik: Marek Saganowski (Legia Warszawa)
Weteran, kapitan, ostoja towarzystwa. Wodzirej, polewający. Przecinający wstęgę na rozpoczęcie imprezy i zamykający drzwi moment po jej zakończeniu. Wydawałoby się, że gość z najmocniejszą głową, chociaż ma jakąś dziwną przypadłość na punkcie tortów. Na szczęście na normalnych imprezach są co najwyżej chipsy i ogórki konserwowe.
PB