Nie byłoby przypadku w awansie Interu Mediolan do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Nie ma przypadku w tym, że Nerazzurri przewodzą tabeli Serie A ze sporą przewagą nad resztą stawki. Nie ma też jednak przypadku w tym, że Atletico było w tym dwumeczu ociupinkę lepsze od podopiecznych Simone Inzaghiego. Diego Simeone i jego szalona paka znowu to zrobili.
Błędy, nawet te głupie, zdarzały się dziś zawodnikom obu drużyn. Niektóre straty w środku pola trudno byłoby wytłumaczyć, gdyby nie wynikały z umiejętnej gry rywali. Obie ekipy zmuszały się dziś nawzajem do rozgrywania pod sporą presją, a z nieustępliwości piłkarzy Atletico urodził nam się naprawdę doskonały mecz. A wraz z nim świetny środowy wieczór z Ligą Mistrzów.
Atletico — Inter 2:1 (2:2) k. 3:2. Włosi mogą znieść naprawdę wiele
Po takim widowisku zwykle żal nam tych, którzy żegnają się z rozgrywkami, ale… Na Boga! Jakie piękne były te obrazki po dzisiejszym meczu! Kto mógłby dziś choćby pomyśleć o jakimkolwiek żalu?
Zobaczyliśmy dziś naprawdę kawał solidnego grania. Nerazzurri są bardzo dobrze przygotowani do rywalizowania z naprawdę różnymi przeciwnikami — potrafią przełamać podwójną gardę tych grających nieco bardziej defensywnie, ale i sami radzą sobie pod szalonym naporem ambitnych rywali. Dziś może i los pomógł im trochę skuteczniej bronić się przed atakami Griezmanna i spółki, ale nie umniejsza to piłkarzom Interu ani nawet odrobinę.
Simone Inzaghi wściekał się na swoich podopiecznych regularnie. Wściekły był po straconej bramce, wściekły był po każdej zmarnowanej okazji i wszystko dlatego, że Atletico najpierw bardzo, ale to bardzo go nastraszyło, a później jeszcze bardziej skrzywdziło. Podopieczni Diego Simeone zagrali tak, jak powinni po porażce 0:1 na San Siro. Wyszli wysoko, od razu narzucili Interowi swoje warunki i wysokie tempo. Efektem było kilka dogodnych okazji i kilka bardzo dobrych interwencji Yanna Sommera. Kilka trudnych chwil, które na boisku oddzielają mężczyzn od chłopców. I chłopców dziś tu w ogóle nie widzieliśmy.
Wszystko dlatego, że Inter wytrzymał ten napór. Włosi doskonale czuli się w kontrataku, na którym zresztą oparli zdecydowaną większość swoich groźnych akcji. Jeden z takich dynamicznych wypadów zakończył się nawet golem, ale na doskonałe rozegranie zwieńczone trafieniem Federico Dimarco bardzo szybko odpowiedział Antoine Griezmann. Francuz znów zresztą pokazał, że jest piłkarzem wyjątkowym.
Antoine Griezmann to skarb, ale dziś wygrał zespół
To on napędza większość ataków Atleti. On jest wodzem. Nawiguje, steruje, a kiedy trzeba, wskakuje do wody i jak Obelix ciągnie całą madrycką łajbę za sobą. Miał swój udział przy zwiastującej dogrywkę drugiej bramce, ale po prawdzie zasłużył też na asystę przy… trzeciej. Tej, która powinna skończyć mecz i wywindować jego drużynę do ćwierćfinału Ligi Mistrzów jeszcze w regulaminowym czasie gry. Ale nie wywindowała, bo Rodrigo Riquelme ostatecznie nie trafił nawet w światło bramki.
Griezmanna nie było jednak na boisku, gdy Atletico toczyło najważniejszy bój, ten w serii rzutów karnych. Wtedy sprawy w swoje ręce spróbował wziąć Jan Oblak, który obronił dwie jedenastki i, nie bójmy się wielkich słów ani wielkich liter…
ZATRZYMAŁ INTER MEDIOLAN!
Prawda jest jednak taka, że dzisiejszy wielki triumf był efektem gry zespołowej i mitycznego ducha walki. To był wieczór pod wezwaniem wielkiego i wspaniałego Atletico. Drużyny, która zagryza zęby i, jak to się mówi, jedzie z tym koksem. Ma zadanie do wykonania i je wykonuje. Jest pełna upartych gości, którzy nie odpuszczają i w Madrycie znaleźli swój dom.
Ach, no i awansowali do ćwierćfinału po prostu fenomenalnej grze. Pozostaje im tylko podziękować za to, że mogliśmy być świadkami kolejnego magicznego wieczoru z Ligą Mistrzów.
Ukłony Rojiblancos!
Atletico — Inter 2:1 k. 3:2
Griezmann 35′, Depay 87′ — Dimarco 33′
Czytaj więcej na Weszło:
- Oszustwo na Mchitarjana. Agwan Papikjan, hazard i naciąganie na pożyczki [REPORTAŻ]
- Będzie nowy sponsor tytularny I i II ligi. „Trzy razy wyższa oferta”
- Pau Cubarsi – kolejne cudowne objawienie w Barcelonie
- Czy Al-Hilal naprawdę pobiło rekord świata? Najdłuższe serie zwycięstw w historii
- Nie taki słaby Generał. Xavi dał Barcelonie oddech
Fot. Newspix