Miroslav Radović wylądował w rezerwach Hebei Fortune, a w jego miejsce za trzy i pół miliona euro sprowadzony został Brazylijczyk Edu, który już zdążył zadebiutować w nowej drużynie. Nie znaczy to jednak wcale, że Serb jest na wylocie – sytuacja jest bardziej złożona.
Chińczycy się nie pieszczą. Trzy i pół bańki za gościa z ligi koreańskiej, który w listopadzie skończy 34 lata!
Radović jest kontuzjowany, ma sezon z głowy, aktualnie leczy się w Europie. Zdegradowano go do drugiej drużyny, by nie zajmował limitu dla obcokrajowców i zrobił w papierach miejsce dla Edu. W chińskiej drugiej lidze kluby mogą sobie pozwolić na trzech stranieri, ale mogą mieć ich dowolną liczbę w rezerwach. Klub wydał nawet oficjalne oświadczenie, w którym dziękuje Miro za wysiłki w tym roku, a także jasno stwierdza, że czeka na niego w przyszłym sezonie.
Hebei walczy o awans do Chinese Super League – to jest cel na teraz, na zaraz, a bez robiącego różnicę obcokrajowca byłoby o to ciężko – stąd zakup Edu. Jeśli kolegom Radovicia uda się awansować, wówczas sprawa rozwiązuje się sama, bo w chińskiej ekstraklasie można zgłosić większą ilość obcokrajowców. Pytanie, co stanie się, jeśli promocji nie będzie i Hebei będzie musiało wybrać trójkę graczy. Edu, Rado i norweski napastnik Laajab mają dłuższe kontrakty, serbski pomocnik Miljas niby ma umowę tylko do końca 2015, ale to bodaj największa gwiazda drużyny – strzela gola za golem choć grywa w pomocy, a raz wystąpił nawet z opaską kapitana. Pieniądze by Serba zatrzymać na pewno się znajdą, ale wtedy – przy braku awansu – byłoby o jednego do tanga za dużo. To wszystko wyjaśni się jednak dopiero za pół roku i ładnych kilkanaście kolejek.
Na dziś Hebei okupuje czwarte miejsce. Sezon kończy się pierwszego listopada. Źródło: Wikipedia
Fot. FotoPyK