Polska grająca efektownie z przodu i w miarę dobrze z tyłu. Wygrana, ale i przespana końcówka. Momenty dominacji. Ładne, indywidualne akcje. Takie było spotkanie młodzieżówki z Izraelem poprzedzające to ważniejsze, wieczorne starcie dorosłej kadry z Czechami na Narodowym.
Cel przed meczem był oczywisty – chodziło o zwycięstwo w spotkaniu eliminacyjnym, bo po co sobie utrudniać życie, gdy wiesz, że za kilka dni grasz z Niemcami? Druga sprawa, że 9 na 11 piłkarzy z podstawowej jedenastki naszych dzisiejszych rywali gra na co dzień w lidze izraelskiej. Dlaczego o tym wspominamy? Z uwagi na wojnę z Palestyną, czego efektem jest zamrożenie tamtejszej ekstraklasy. Większość izraelskich piłkarzy nie była w rytmie meczowym, więc teoretycznie naszym powinno być łatwiej.
I początek meczu był obiecujący, choć bez szału. Rzuciła się w oczy zwłaszcza jedna akcja. Już po kwadransie powinno być 1:0. Szymczak znalazł prostopadłym podaniem Jakuba Kamińskiego, ale skrzydłowy Wolfsburga zatrzymał się, zamiast wbiec w pole karne. Rywale zdążyli się ustawić, zamknąć wszystkie wolne korytarze i dopiero wtedy 21-latek uderzył wprost w przeciwnika.
Z czasem zaczęła rzucać się w oczy szybkość gry drużyny Adama Majewskiego. Albo właściwie jej brak. Atak pozycyjny pozostawiał wiele do życzenia i na tym żerowali przeciwnicy. Rywale byli bardzo agresywni w odbiorze, a my ślamazarni w budowaniu akcji.
Najwięcej emocji w pierwszej odsłonie wywołał rzut karny podyktowany dla reprezentacji Polski. Czy ten karny nam się należał? Kwestia dyskusyjna.
Kacper Tobiasz posłał świetne podanie na kilkadziesiąt metrów do Dominika Marczuka (podanie przedłużył jeden z rywali), co pozwoliło piłkarzowi Jagiellonii wpaść w pole karne. W pojedynku z bramkarzem Marczuk dzióbnął piłkę, ale nie minął przeciwnika, tylko się przewrócił. Efekt? Cały skład Izraela z selekcjonerem Guy Luzonem na czele ruszył do arbitra. I cholera, ciężko jednoznacznie stwierdzić, czy mieli rację.
Głosy są podzielone. Rafał Rostkowski skomentował tę sytuację na gorąco i przyznał, że w jego opinii arbiter miał rację. – Karny słuszny, napastnik ucieka z nogami i w takiej sytuacji nie musi być kontaktu – czytamy i zdajemy się na jego opinię.
Karny dla Polski! Ale karny to nie gol…
Transmisja #POLISR https://t.co/Ac2v0S6Hxl pic.twitter.com/L7xB00wj40
— TVP SPORT (@sport_tvppl) November 17, 2023
Pół żartem możemy przyznać, że Michał Rakoczy również nie zgadzał się z decyzją arbitra co do słuszności podyktowania jedenastki, bo jej nie wykorzystał. Oddał po prostu strzał beznadziejny. Co ciekawe, w poprzednim meczu młodzieżówki z Estonią (5:0) Biało-Czerwoni nie wykorzystali aż dwóch jedenastek. Najpierw pomylił się Kajetan Szmyt, a pod koniec meczu nie trafił Szymon Włodarczyk. Zatem selekcjoner Majewski ma sporo pracy do wykonania w tym elemencie.
Jest wygrana, ale końcowe minuty przespane
Po przerwie Polacy grali lepiej. Mieli kilka niezłych sytuacji (niecelne uderzenie Filipa Marchwińskiego) i kilka zmarnowali w fatalnym stylu. Koronnym przykładem niech będzie uderzenie Michała Rakoczego w kierunku krzesełek, znajdujących się gdzieś między osiemnastym a dziewiętnastym rzędem. Trudno ocenić dokładniej, bo realizator zwykle nie pokazuje tych okolic.
Pierwszy gol padł dopiero po godzinie gry. Celne dogranie w pole karne Kacpra Kozłowskiego, zgranie głową Ariela Mosóra i wykończenie Miłosza Matysika w stylu rasowej dziewiątki. Perfekcyjnie? No prawie. Byłoby, gdyby nie fakt, że w momencie podania w pole karne 19-latek z Jagiellonii… był na spalonym.
I tutaj też można się spierać, podobnie jak przy rzucie karnym. Faktem jest, że spalił tutaj Matysik, który nie dotknął piłki, bo przecież zgrał mu Mosór, ale zawodnik Jagi absorbował uwagę rywali i miał wpływ na ustawienie zawodników z Izraela. Cóż… można się pewnie spierać do białego rana, ale decyzja sędziego jest ostateczna.
Na 2:0 strzelił Szymon Włodarczyk, który wykończył kapitalną akcję Tomasza Pieńki. Duet rezerwowych załatwił gola, choć bez dwóch zdań 95% akcji to zasługa gracza Zagłębia Lubin. Napastnik Sturmu Graz tylko dobił do pustaka.
Gdy wydawało się już, że mecz zakończy się wynikiem 2:0, do głosu doszli rywale. Wszystko za sprawą przespanej przez nas końcówki. Dla rywali trafił wprowadzony chwilę wcześniej Ran Binyamin, ale więcej goli już nie padło, więc komplet punktów zostaje w Polsce. Mogło być bardzo dobrze, a jest tylko dobrze.
Jak spojrzymy w tabelę, to uśmiech maluje się sam: cztery mecze, komplet punktów, jedenaście strzelonych bramek, jedna stracona. Może i przeciwnicy nie byli z najwyższej półki, ale rywali pokroju Kosowa, Estonii i Izraela też trzeba umieć pokonać. Starsi koledzy naszych młodzieżowców potrafili się wywalić na Mołdawii – i to dwa razy – więc nie będziemy wybrzydzać na zwycięstwa kadry U-21.
Najbliższy mecz reprezentacja młodzieżowa rozegra z Niemcami w Essen. Spotkanie odbędzie się we wtorek 21 listopada. Co najważniejsze, Biało-Czerwoni przystąpią do niego, jako lider swojej grupy, więc wypada trzymać kciuki za podtrzymanie korzystnego trendu.
Polska U21 – Izrael U21 2:1 (0:0)
Matysik 59′, Włodarczyk 82′ – Binyamin 90+4′
WIĘCEJ O MŁODZIEŻÓWCE:
- Majewski: Praca z kadrą U-21 to spełnienie moich marzeń
- „Można być bardzo dobrym szkoleniowcem, a niekoniecznie dobrym człowiekiem”
Fot. Newspix