Ma swój pomnik przy ulicy Łazienkowskiej, dedykowany mural na warszawskiej Ochocie i rzeszę fanów, która walczy o pamięć już ponad trzy dekady. Kazimierz Deyna jest dla polskiej piłki postacią kultową. W przeddzień 76. rocznicy jego urodzin postanowiliśmy więc sprawdzić, jakie jest podejście młodzieży do jego osiągnięć oraz h istorii. Trudno o lepsze miejsce, by się o tym przekonać niż Warsaw Deyna Cup.
– 97 spotkań i 41 bramek w reprezentacji Polski, ponad trzysta meczów dla Legii oraz dwa mistrzostwa kraju – wymienia na jednym wdechu Dariusz Dziekanowski, rozpływając się nad karierą legendy stołecznej drużyny. Byłego napastnika reprezentacji Polski spotkaliśmy tuż przed półfinałem turnieju. W rzęsistym deszczu obserwował starcie Rekordu Bielsko-Biała z Escolą Varsovia (późniejszym triumfatorem rozgrywek). Jak sam stwierdził, zaproszenie przyjął bez wahania. Jednocześnie zapewnił nas, że każdy młody człowiek, który interesuje się piłką, zna postać Deyny – raz na jakiś czas, trzeba mu o niej po prostu przypomnieć.
Niestety, jest to utopijna wizja.
Przekonaliśmy się o tym już wkrótce, podczas rozmowy z Karolem Kwolkiem. Organizator turnieju wspomina, że w tym aspekcie czeka nas jeszcze sporo pracy. Szczególnie gdy mówimy o graczach spoza Warszawy. Dla nich Deyna wciąż jest postacią względnie obcą. Reliktem przeszłości, do którego wraca się tylko okazjonalnie – przy okazji imprez takich jak ta.
Patrząc przez pryzmat Legii, jest więc względnie dobrze. Trener “Wojskowych” – Tomasz Bąbel zapewnia nas, że znajomość klubowych legend wśród jego podopiecznych stoi na bardzo wysokim poziomie. Z tego, co słyszymy wśród pracowników sztabu oraz młodzieży, Legia w dość efektywny sposób potrafi wykorzystać swoją przeszłość. Gdy zadajemy chłopakom pytanie odnośnie ich idoli, część wspomina, że chciałaby zapisać się w historii jak Artur Boruc czy Miroslav Radović. Pojawiają się również nazwiska z lat wcześniejszych, ale raczej kontekstowo.
Jak możemy to poprawić?
Sposobów jest co najmniej kilka. Najbardziej efektownym z nich zdaje się jednak… promocja na wirtualnych boiskach. Dobrze obrazuje to przykład legendy brazylijskiego futbolu, Jairzinho. W poprzedniej edycji gry FIFA, postać błyskotliwego napastnika zrobiła prawdziwą furorę, co znacząco wpłynęło na pamięć o jego boiskowych (tym razem tych prawdziwych) dokonaniach. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że od momentu zakończenia kariery, jeszcze nigdy nie cieszył się aż taką popularnością.
Magia internetu. To pociąg, do którego można wsiąść albo nam bezpowrotnie odjedzie.
Jeżeli chcemy więc kultywować pamięć o postaci 97-krotnego reprezentanta Polski, inicjatywy pokroju Deyna Cup mogą okazać się niezbędne. Natomiast muszą być podparte działaniami w sferze medialnej – dokumentami, materiałami video oraz rozmaitymi próbami dotarcia do młodego pokolenia poprzez platformy takie jak YouTube, Instagram czy Tiktok.
Jest jednak nadzieja – wspomniany turniej rozgrywany jest dopiero od dwóch lat. I wciąż się rozwija. Dość powiedzieć, że na obiekcie Hutnika Warszawa pojawili się przedstawiciele najlepszych ekip w kraju (młodzieżowe drużyny Legii, Lecha czy też Widzewa), a także kilku gości z zagranicy (chociażby Mlada Boleslav). Jest to krok w dobrą stronę – szczególnie że następna edycja ma być zorganizowana z jeszcze większym przytupem. Oby także przy lepszych warunkach pogodowych.
WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Kwiatkowski: Dziwią mnie mocne słowa prezesa Widzewa. Mogliśmy grać w piłkę wodną
- Renesans Śląska. Odżyli kibice, odżył stadion
- Widzew szuka skandalu tam, gdzie go nie ma
Fot. własne