Reklama

Trela: Bohaterowie drugiego planu. Trudne perspektywy Polaków w 2. Bundeslidze

Michał Trela

Autor:Michał Trela

28 lipca 2023, 09:30 • 9 min czytania 8 komentarzy

Sezon „najsilniejszej drugiej ligi wszech czasów”, jak zwykło się w ostatnich tygodniach zapowiadać rozgrywki na drugim poziomie w Niemczech, rusza już w ten weekend. Ale tym razem okazji do uniesień dla polskich kibiców może być mniej niż przed rokiem, gdy brylowali Dawid Kownacki i Michał Karbownik. Dla większości Polaków w 2. Bundeslidze same regularne występy należałoby już uznać za sukces.

Trela: Bohaterowie drugiego planu. Trudne perspektywy Polaków w 2. Bundeslidze

Z 2. Bundesligi można się wypromować, co w ostatnich latach sporadycznie udawało się także Polakom. W maju, po świetnym sezonie w barwach Fortuny Duesseldorf, Dawid Kownacki przeniósł się do Werderu Brema. Z kolei Michał Karbownik, który podczas wypożyczenia do Nadrenii był jednym z najciekawszych lewych obrońców w lidze, wyrobił sobie w Niemczech na tyle dobrą markę, że teraz wymienia się go w kontekście różnych klubów. Na razie zawodnik Brighton jeszcze nie wybrał, gdzie będzie kontynuował karierę, choć najsilniej przymierza się go do Herthy Berlin. Jeśli faktycznie tam trafi, Polak będzie grał dla jednego z głównych kandydatów do awansu. Na razie w zestawieniu polskich graczy w 2. Bundeslidze nie jest jednak uwzględniony, bo do dnia startu sezonu sprawa nie została sfinalizowana. Na kogo więc, oprócz ewentualnie Karbownika, w Polsce będzie się zwracać szczególną uwagę?

PEWNIAK KAMIŃSKI

Najbardziej ugruntowaną pozycję na tym poziomie ma Marcin Kamiński. 2. Bundesliga nie jest łatwym środowiskiem, o czym przekonywało się w ostatnich latach wielu Polaków (Jakub Piotrowski, Paweł Dawidowicz, Michał Mak, Daniel Łukasik itd.), dlatego nie ma powodu, by deprecjonować markę, jaką wyrobił sobie na tym szczeblu wychowanek Lecha. Stoper ma już na koncie ponad 60 występów na II-ligowych boiskach w barwach Schalke i Stuttgartu.

Każdy z trzech sezonów, jakie spędził w 2. Bundeslidze, kończył się awansem jego zespołu. Pomijając rozgrywki w latach 2019/2020, gdy przez większość czasu leczył zerwane więzadła krzyżowe, praktycznie zawsze grał od deski do deski. Ale nawet w tamtym sezonie na finiszu, po wyleczeniu się, odegrał ważną rolę w awansie Stuttgartu. Jeszcze za wcześnie na porównywanie go do Simona Terodde, jego kolegi z ataku i najlepszego strzelca w historii 2. Bundesligi, który nigdy nie sprawdził się szczebel wyżej, lecz w skali mikro takie zestawienie się nasuwa. Bo choć na obu niemieckich szczeblach rozgrywkowych Kamiński ma tyle samo występów (po 63), zdecydowanie lepiej wiodło mu się w sezonach, w których grał w 2. Bundeslidze.

Teraz Kamiński też powinien mieć spore znaczenie dla zespołu. Spadkowicz nie zmienił trenera i wciąż jest prowadzony przez Thomasa Reisa, który na finiszu poprzedniego sezonu w walce o utrzymanie stawiał na Polaka, za co ten odwdzięczył się dwoma trafieniami. W letnich sparingach Polak występował regularnie jako lewy stoper w ustawieniu z czwórką w linii. W pierwszych meczach, gdy wszyscy zawodnicy grali po połowie, on też się od nich nie różnił. Później jednak z Górnikiem Zabrze grał już do 60 minuty, a w próbie generalnej przeciwko Twente spędził na boisku pełne 90 minut. Wykonywał też choćby niektóre rzuty wolne, a „Kicker” przewiduje go do podstawowej jedenastki. W rozpoczynającym sezon piątkowym hicie z Hamburgerem SV powinien się znaleźć w wyjściowej jedenastce.

Reklama

SUPER PROMOCJA W FUKSIARZ.PL! MOŻESZ ODEBRAĆ 100% DO 300 ZŁ

PROBLEMY ZDROWOTNE MICHALSKIEGO

Może się zdarzyć, że Kamiński będzie jedynym Polakiem, który w ten weekend wystąpi w podstawowej jedenastce swojej drużyny z drugiej ligi niemieckiej. W normalnych okolicznościach pewniakiem do gry byłby też pewnie Damian Michalski, który bardzo dobrze wprowadził się do ligi po zeszłorocznym transferze z Wisły Płock do Greuthera Fuerth. 25-latek od września, gdy pojawił się w ekipie spadkowicza, momentalnie wskoczył do podstawowego składu i utrzymał w nim miejsce niemal do końca rozgrywek. Wystąpił w 23 spotkaniach i strzelił cztery gole. Opuścił jedynie cztery ostatnie kolejki, gdy wstrzymało go złamanie kości śródstopia.

Niestety, uraz ten ma również wpływ na to, jak rozpoczną się tegoroczne rozgrywki. W większości sparingów Polak jeszcze nie występował. Pojawił się na 50 minut meczu z Zurychem, a potem wszedł w przerwie starcia z Liverpoolem, które miało być dla niego świetnym przetarciem. Wytrwał na murawie jednak tylko 20 minut, by potem zejść z kolejnym urazem. W czasie jego obecności na boisku Darwin Nunez dwa razy trafił do siatki. Nie będzie to pewnie jednak miało większego znaczenia dla jego pozycji w zespole. Ważniejsze będzie uporanie się z kłopotami zdrowotnymi i nawiązanie do bardzo dobrego pierwszego sezonu w Niemczech. Na jego obecność w wyjściowym składzie „Koniczynek” trzeba będzie jednak jeszcze poczekać.

STRZELECKIE LATO DŹWIGAŁY

Problemy zdrowotne mogą też zahamować innego polskiego stopera w 2. Bundeslidze. Adam Dźwigała, trochę zapomniany w Polsce, mozolnie buduje pozycję w Niemczech. W minionych rozgrywkach po raz pierwszy złamał barierę tysiąca minut w sezonie spędzonych na boiskach 2. Bundesligi. Częściej grał jednak jesienią, gdy jego FC St. Pauli walczyło o utrzymanie, niż wiosną, gdy przekształciło się w jedną z najsilniejszych ekip ligi. Młody zdolny trener Fabian Huerzeler nie widzi w nim pewniaka do wyjściowego składu, niemniej korzysta z niego w ramach rotacji.

27-latek miał za sobą całkiem obiecujące lato. Regularnie dostawał szanse w sparingach i zadziwiająco często trafiał do siatki. W meczu z Randers FC strzelił dwa gole, po jednym dorzucił z Oldenburgiem oraz Arminią Bielefeld. W ostatnim letnim sparingu nie wystąpił jednak z powodu problemów mięśniowych. Sezonu nie rozpocznie więc raczej w podstawowym składzie ekipy z Hamburga, ale trwającego lata udowodnił, że nie wypada z obiegu i przynajmniej na miejsce w szerokiej kadrze „Piratów” wciąż może liczyć.

ODBUDOWAĆ SIĘ NA BETZENBERG

O zbudowaniu, choć takiej pozycji w Niemczech na razie może tylko pomarzyć Tymoteusz Puchacz. Kolejne wypożyczenia nie przybliżają go do regularnej gry w Unionie Berlin, którego wciąż pozostaje piłkarzem. Ekipa ze stolicy szykuje się do debiutu w Lidze Mistrzów, ale Polak na pewno w tych rozgrywkach się nie pojawi. Po zagranicznych wyjazdach do Trabzonsporu i Panathinaikosu tym razem spędzi sezon na niemieckim rynku, próbując wyrobić sobie markę w FC Kaiserslautern. To przełamanie schematu z poprzednich lat, gdy jesienią walczył o miejsce w składzie Unionu, licząc na skorzystanie z tego, że jego zespół grał na trzech frontach, a wiosną udawał się na wypożyczenia. Tym razem spędził z nową drużyną już całe letnie przygotowania.

Reklama

Wciąż nie zanosi się jednak, by lewy obrońca zaczął naprawdę regularnie występować. Od wyjazdu z Poznania przed dwoma laty uzbierał jedynie 23 występy w ligach niemieckiej, tureckiej i greckiej. Wprawdzie sumując wszystkie rozgrywki, licznik jego meczów podskoczy do 39, co już wygląda znośnie, jednak pod względem minut spędzonych na boisku wciąż jest bardzo mizernie. Łącznie daje to w dwa sezony w trzech klubach 2156 minut na wszystkich frontach. To dorobek, który dobrze wyglądałby w jednych rozgrywkach, ale nie w dwóch. Na Betzenberg Puchacz potrzebuje przede wszystkim regularnej gry.

PUCHACZ W KOLEJCE DO SKŁADU

To nie będzie jednak takie proste. Wprawdzie w sparingach trener Dirk Schuster regularnie pozwalał mu grać po 45 minut na zmianę z Hendrickiem Zuckiem, ale w ostatnim z meczów to jego konkurent wystąpił w silniejszym składzie i jest przewidywany do gry na lewym wahadle na inaugurację sezonu. Puchacz znów będzie musiał czekać na szansę. Jako niedawny reprezentant kraju, piłkarz, który grał w czołowych klubach greckich i tureckich i za którego ekipa z Bundesligi płaciła kilka milionów euro, na razie nie zdołał się przebić przez 33-latka, który dla „Czerwonych Diabłów” grał jeszcze w czasach III-ligowych. Być może z czasem to mu się uda, ale pozycja Zucka w drużynie wcale nie słabnie. W minionym sezonie spędził na boiskach 2160 minut, czyli minimalnie więcej niż Puchacz w dwa lata.

NIEMCZYCKI ZACZYNA JAKO ZMIENNIK

Pewną niewiadomą jest natomiast los Karola Niemczyckiego, czyli najnowszej polskiej twarzy na II-ligowej mapie w Niemczech. Bramkarzem Fortuny były gracz Cracovii został raptem dziewięć dni przed startem sezonu. Nie miał okazji wystąpić w żadnym sparingu klubu z Duesseldorfu i sezon zacznie na ławce, co już zapowiedział trener Daniel Thioune. Polak zrobił w Niemczech dobre pierwsze wrażenie, płynnie udzielając wywiadów po angielsku, a z niektórymi pracownikami klubu rozmawiając po niderlandzku, który zna jeszcze z czasów występów w Bredzie. O sportową pozycję będzie musiał jednak dopiero walczyć.

Numerem jeden ekipy z Nadrenii ma na razie być, jak w poprzednim sezonie, Florian Kastenmeier. 26-latek przez ostatnie trzy i pół sezonu był pewniakiem w Fortunie, dla której rozegrał już ponad 120 spotkań. W lecie przymierzano go do VfL Wolfsburg oraz VfB Stuttgart. Wszystko wskazuje jednak na to, że podpisze w Duesseldorfie nowy kontrakt. Według doniesień „Bilda” to on sam miał apelować do klubu, by ściągnął mu konkurenta, który będzie z nim mocniej rywalizował o miejsce, co świadczyłoby o tym, że wychowanek Jahna Ratyzbona czuje się pewnie.

PRZECIĘTNY KONKURENT

Kastenmeiera wyróżnia dobra gra nogami. Jednocześnie jednak nie brak głosów, że to jego interwencje kosztowały Fortunę awans (drużyna Niemczyckiego ostatecznie zajęła czwarte miejsce, tuż za strefą barażową). Według statystyk WyScouta konkurent byłego bramkarza Cracovii był minimalnie na minusie w statystyce goli, przed którymi uchronił zespół. Jego wynik wyniósł -1,88, co oznacza, że puścił około dwóch bramek więcej niż statystycznie „powinien”, a tym bardziej nie dał zespołowi niczego ponad stan. Za poprzedni sezon to 22. wynik w całej stawce. Nie są to więc liczby czołowego bramkarza rozgrywek.

STRASZAK NUMERU JEDEN

Podobnie było też zresztą przed dwoma laty, gdy Kastenmeier zanotował 28. dorobek na 30 klasyfikowanych bramkarzy (wówczas -1,4). Najlepszy był dla niego sezon 2021/22, który ukończył z wynikiem +1,69, co dało mu pod tym względem dziesiąte miejsce w lidze. Wydaje się więc, że Niemczycki nie jest w tej rywalizacji bez szans. Jest jednak ryzyko, że na razie będzie odgrywał rolę straszaka dla podstawowego bramkarza, a jeśli ten dobrze sobie z nią poradzi, nie będzie powodów do zmian.

Sytuacja, w której bramkarz zaczyna sezon jako rezerwowy, zawsze rodzi ryzyko, że czekanie na szansę potrwa długie miesiące. Z drugiej jednak strony, droga Niemczyckiego do składu i tak wydaje się relatywnie krótka. Spośród bramkarzy wyjeżdżających z polskiej ligi tylko bardzo nielicznym udaje się od razu w pierwszym sezonie regularnie bronić.

BRZOZOWSKI CZEKA NA DEBIUT

Polski kontyngent w 2. Bundeslidze zamyka się więc na razie na pięciu nazwiskach. Być może poszerzy się jeszcze o Karbownika. Ale niewykluczone, że jesienią swoje minuty na niemieckich boiskach dostanie też na razie szerzej nieznany Polak. Do kadry Hansy Rostock przynależy Miłosz Brzozowski, wychowany w Świnoujściu reprezentant Polski U-19. 18-latek już zimą brał udział w przygotowaniach pierwszej drużyny i dostał szansę w sparingach. W tegorocznych nie występował, bo na początku lipca rywalizował wraz z kadrą Marcina Brosza na mistrzostwach Europy do lat 19, ale po tym, jak w zeszłym sezonie zebrał pierwsze szlify w seniorach w barwach rezerw Hansy, debiut w pierwszym zespole byłby naturalnym kolejnym krokiem.

POZIOM POLSKIEJ CZOŁÓWKI

Każdy z wymienionych Polaków wydaje się na starcie sezonu bardzo odległy od reprezentacji, ale jednocześnie wszyscy, oprócz Michalskiego, zebrali już w niej jakieś doświadczenia. Puchacz ma na koncie dwanaście, a Kamiński siedem meczów. Z kolei Niemczycki i Dźwigała nie zadebiutowali, lecz przynajmniej wzięli udział w zgrupowaniach. Inni zawodnicy z 2. Bundesligi udowodnili już jednak w przeszłości, że da się tam zapracować na szansę w kadrze. Gra w tej lidze to rywalizacja z wielkimi markami i znanymi piłkarzami przed kilkudziesięciotysięczną publicznością. A kluby, także w teraźniejszości, nie mają czego się wstydzić.

Według rankingu Elo Schalke Kamińskiego jest silniejsze niż jakikolwiek klub występujący w Polsce, St. Pauli Dźwigały i Fortuna Niemczyckiego to drużyny zbliżone poziomem do Rakowa, Michalski gra w ekipie porównywalnej do Pogoni Szczecin, a Puchacz do Piasta Gliwice. Skoro z tych klubów da się dotrzeć do reprezentacji Polski, nie ma powodu, by zamykać do niej drogę piłkarzom z 2. Bundesligi. Zwłaszcza że choćby Sonny Kittel wejściem do Rakowa pokazał, że zawodnicy wyróżniający się w drugiej lidze niemieckiej coś tam potrafią.

WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:

MICHAŁ TRELA

Fot. Newspix.pl

Patrzy podejrzliwie na ludzi, którzy mówią, że futbol to prosta gra, bo sam najbardziej lubi jej złożoność. Perspektywę emocjonalną, społeczną, strategiczną, biznesową, czy ludzką. Zajmując się dyscypliną, która ma tyle warstw i daje tak wiele narzędzi opowiadania o świecie, cierpi raczej na nadmiar tematów, a nie ich brak. Próbuje patrzeć na futbol z analitycznego dystansu. Unika emocjonalnych sądów, stara się zawsze widzieć szerszą perspektywę. Sam się sobie dziwi, bo tych cech nabywa tylko, gdy siada do pisania. Od zawsze słyszał, że ludzie nie chcą już czytać dłuższych i pogłębionych tekstów. Mimo to starał się je pisać. A później zwykle okazywało się, że ktoś jednak je czytał. Rzadko pisze teksty krótsze niż 10 tysięcy znaków, choć wyznaje zasadę, że backspace to najlepszy środek stylistyczny. Na co dzień komentuje Ekstraklasę w CANAL+SPORT.

Rozwiń

Najnowsze

Niemcy

Komentarze

8 komentarzy

Loading...