Najlepszy bramkarz tej edycji Ligi Mistrzów. Dwóch zdobywców bramek w półfinale tych rozgrywek. Fundamentalna postać obrony. Najbardziej kreatywny pomocnik w drużynie. I wszyscy dołączyli do Interu Mediolan za darmo. Nerazzurri pokazali, że czasem tanio nie musi wykluczać dobrze.
Oba mecze z Milanem rozpoczął ten sam podstawowy skład Interu, który w sumie kosztował 123,05 miliony euro. W dzisiejszych czasach, kiedy za najlepszymi klubami stoją fortuny królewskich rodzin, naftowych szejków czy dźwignie finansowe lub fundusze inwestycyjne, to tyle, co nic. Przecież niedawno Chelsea zapłaciła za powrót Romelu Lukaku z Interu 115 baniek. Manchester City za Jacka Grealisha 117,5. Atletico Madryt za Joao Feliksa 127. Paris Saint-Germain za Neymara 222…
Oczywiście, to nie był dobrowolny wybór władz Nerazzurrich, a konieczność. Skoro z różnych powodów euro brakowało, należało sobie jakoś radzić. Taniej kupić, drożej sprzedać.
– To model, który przyjęliśmy w celu zrównoważonego rozwoju. Z Piero Ausilio i Dario Baccinem szukaliśmy takich zawodników, którzy byli dostępni za darmo i jednocześnie byli wartościowi. (…) Z których powodu nie ucierpieliśmy finansowo – przyznał dyrektor generalny ds. sportu Beppe Marotta.
W czasach względnej prosperity sprowadzono Nicolo Barellę (za 44,5 miliona), Alessandro Bastoniego (31) oraz Lautaro Martineza (25). W sumie tych trzech piłkarzy kosztowało 100,5 bańki. 82% wartości wyjściowej jedenastki. Za trzech kolejnych przelano grosze – Denzela Dumfriesa (14,25), Federico Dimarco (5) i Matteo Darmiana (3,3). A pozostała piątka – Andre Onana, Henrich Mchitarjan, Edin Dzeko, Francesco Acerbi oraz Hakan Calhangolu – trafiła na San Siro za darmo. Albo jako wolni gracze, albo na zasadzie wypożyczenia.
Ci piłkarze najczęściej występowali w podstawowym składzie Interu w fazie pucharowej Ligi Mistrzów i wydatnie przysłużyli się do awansu do finału w Stambule. Wielkie osiągnięcie, nawet przy tak szczęśliwym ułożeniu drabinki, jakie mieli Nerazzurri.
Andre Onana
Samir Handanović był wielkim bramkarzem i wygrywał mnóstwo pojedynków z napastnikami przeciwników, ale z czasem nie miał szans zwyciężyć. Lata leciały, a Słoweniec – i tak długowieczny – stopniowo coraz mniej chętnie latał. We Włoszech nabijano się, że jeśli już strzał będzie szybował odpowiednio daleko od golkipera, to finito, pozamiatane. Na pewno się nie rzuci, tylko odprowadzi piłkę wzrokiem.
Dlatego szefostwo Interu musiało szukać zastępstwa.
Zwrócono uwagę na bramkarza Ajaksu Amsterdam – Onanę – i rozpoczęto rozmowy. Nawet roczne zawieszenie za stosowanie dopingu nie zniechęciły władz klubu z Mediolanu. Można się zastanawiać, czy byli tak pewni umiejętności Kameruńczyka, czy na wyobraźnię działał fakt, że z końcem czerwca 2022 tracił ważność jego kontrakt z ekipą z Holandii…
Wątpliwość o tyle zasadna, że Onana aż do października siedział w rezerwie w Serie A, a grał jedynie w Lidze Mistrzów i dopiero przeciętna dyspozycja Handanovicia wpłynęła na kolejność w hierarchii.
Na szczęście dla Interu, przynajmniej w Champions League.
Bo o ile w lidze włoskiej Onana nie zachwycał i nie pomagał zespołowi (bilans bramek wpuszczonych i xG przeciwników to aż –2,7), o tyle w Lidze Mistrzów zamieniał się w superbohatera. Autentycznie. Inter w pięciu z sześciu spotkań fazy play-off zachował czyste konto i gigantyczna w tym zasługa Kameruńczyka, mniejsza szczelnej defensywy.
Onana to zdecydowanie najlepszy golkiper całej edycji, biorąc pod uwagę bilans bramek wpuszczonych i xG przeciwników – wypracował +7,5. Tak, tak, uratował drużynę przed przynajmniej siedmioma bramkami. To rewelacyjny wynik. Drugi w klasyfikacji Thibault Courtois z Realu Madryt wykręcił +5,5.
– Według mnie z Interem będę miał większą szansę triumfu w Champions League – w ten sposób kilka miesięcy temu tłumaczył, dlaczego wybrał Nerazzurrich, a nie Olympique Lyon. Wówczas wydawało się to pobożnym życzeniem, ale dzięki cudom Onany jutro może zostać osiągnięte.
Stwierdzenie, że bez 27-latka nie byłoby finału dla zespołu ze stolicy Lombardii, nie będzie przesadą.
Edin Dzeko i Henrich Mchitarjan
Dwóch weteranów sprowadzonych z Romy jako wolnych zawodników, z której odchodzili w innych okolicznościach.
Wielkanocny poniedziałek 2021 nie należał do spokojnych w ośrodku treningowym Giallorossich. W Trigorii zamiast życzeń zdrowia, szczęścia i pomyślności, dało się słyszeć podniesione głosy i przekleństwa. Trener Paulo Fonseca oraz dyrektor generalny Tiago Pinto próbowali porozmawiać z piłkarzami o rozegranym dzień wcześniej spotkaniu z Sassuolo, a skończyło się karczemną awanturą i wzajemnymi oskarżeniami.
Jednym z najgłośniejszych był Dzeko. Bośniak od dawna kwestionował fachowość Portugalczyka, całkiem jawnie oskarżał szkoleniowca o klęskę z Sevillą w 1/8 finału Ligi Europy w poprzednim sezonie, a do szału doprowadziło go odsunięcie od zespołu kierownika Gianluki Gombera jako winnego walkowera ze Spezią w Coppa Italia (drużyna z Rzymu przekroczyła limit zmian). Za to wszystko napastnik przestał pełnić funkcję kapitana.
Co prawda w tamten poniedziałek generalnie doszło do buntu, zawodnicy narzekali na taktykę i metody Fonseki (ponoć mieli powiedzieć, że tak źle trenują, iż część z nich musiała… sama organizować sobie dodatkowe zajęcia). Ostatecznie później trener odszedł, ale Pinto został i nie miał zamiaru znosić humorów Dzeko, tym bardziej że dobrze zarabiał jak na standardy klubu z Rzymu. Dlatego chętnie rozwiązano z nim umowę, a Bośniak przeniósł się do Interu, z którego do Chelsea odchodził Lukaku.
To był symbol zaciskania pasa – sprzedano za fortunę Belga i ściągnięto 35-latka niechcianego w innym zespole.
Dzeko – rzecz jasna – nie był w stanie powtórzyć skuteczności Lukaku, ale swoje mimo wszystko zrobił – 31 goli i piętnaście asyst w 100 występach to niezły wynik, a przecież zawiera się w tym trafienie z kończącej się edycji Ligi Mistrzów z Milanem.
Natomiast Mchitarjan odżył w Romie po nieudanej próbie podboju Manchesteru United, choćby w sezonie 2020/21 w Serie A zdobył trzynaście goli i zanotował jedenaście asyst, a po trzech latach i wypełnieniu umowy przeprowadził się do Mediolanu. Jeszcze w Rzymie za Jose Mourinho ewidentnie posłużyła mu zmiana pozycji – z ofensywnego pomocnika na środkowego, operującego znacznie głębiej, która poszła jeszcze dalej w obecnych rozgrywkach. Kiedy zabrakło kontuzjowanego Marcelo Brozovicia, to właśnie Ormianin przejął obowiązki pomocnika poruszającego się najbliżej formacji defensywnej i wywiązał się z nich znakomicie.
A na dokładkę strzelił jednego z goli w półfinale z Milanem.
Francesco Acerbi
Biorąc pod uwagę oczekiwania (żadne), największe zaskoczenie w tym sezonie. Niechciany w Lazio w związku z nieprzystosowaniem do taktyki Maurizio Sarriego i konfliktem z ultrasami, wypożyczony z braku laku jako opcja awaryjna, z biegiem czasu wyrósł na lidera obrony.
Alkohol, rak, nienawiść. Nic nie jest w stanie złamać Acerbiego
Stoper już ustalił warunki indywidualnego, dwuletniego kontraktu, do dogadania pozostaje kwestia wykupu z klubu z Rzymu. Co prawda w umowie wypożyczenia zawarto klauzulę – 4 miliony, ale jako że reprezentant Włoch i tak nie zawiera się w planach Biancocelestich i chce zostać w Mediolanie, Nerazzurri starają się zbić cenę.
Hakan Calhanoglu
Rewelacyjny transfer. Przejęty z Milanu jako wolny zawodnik, doskonale wkomponował się w ustawienie 3-5-2 i z trequartisty przeistoczył się w mezzalę. Absolutnie jeden z najlepszych piłkarzy Nerazzurrich w ostatnich dwóch sezonach, zdecydowanie w czołówce najbardziej kreatywnych. Tylko w tym sezonie Serie A zanotował:
- xA 6,0 – 1. w drużynie
- 70 kluczowych podań – 1. w drużynie
- 149 podań w ofensywną tercję – 2. w drużynie
- 131 akcji prowadzących do strzału – 1. w drużynie
- 11 akcji prowadzących do gola – 3. w drużynie
Zgodnie z algorytmem Sofa Score najlepszy piłkarz Interu w kończących się rozgrywkach. I tak, liczby to tylko część prawdy, nigdy całość. Ale w tym wypadku potwierdzają to, co widać gołym okiem.
***
A do tego można dodać Dimarco czy Dumfriesa lub wypożyczonego za osiem milionów z Chelsea Lukaku albo wyciągniętego za darmo z Lazio Stefana de Vrija. Tak skonstruowana drużyna zdobyła Coppa Italia, Superpuchar, finiszowała trzecia w lidze włoskiej i jutro może zostać najlepszą klubową ekipą Europy.
Jednak pieniądze to ciągle nie wszystko, choćby mowa o wielkiej kasie.
WIĘCEJ O INTERZE MEDIOLAN:
- 100 goli to za mało! 150 by się chciało… Lautaro się nie zatrzymuje
- Simone Inzaghi – trener od sukcesów po kosztach
- Mediolan znów jest dumny także z calcio
foto. Newspix