Biorąc pod uwagę przebieg pierwszej fazy spotkania, w życiu byśmy nie pomyśleli, że Ruch Chorzów wygra dzisiaj z Odrą Opole aż 3:0. A jednak. Podopieczni Jarosława Skrobacza wycisnęli więcej niż maksa ze swojego dzisiejszego występu i uczynili kolejny arcyważny krok w stronę Ekstraklasy.
Blisko, coraz bliżej wielkiego powrotu.
Ruch Chorzów – Odra Opole. Niemrawy początek
Jako się rzekło, początek spotkania nie zwiastował sukcesu “Niebieskich”. Widać było w grze Ruchu przede wszystkim olbrzymią nerwowość – momentami gospodarzom nie wychodziły nawet najprostsze zagrania, o bardziej skomplikowanych kombinacjach w ofensywie nie wspominając. Artur Haluch był w zasadzie bezrobotny między słupkami. Odra na dobrą sprawę nie prezentowała się dużo korzystniej, ale mimo wszystko zarysowała się na boisku niewielka przewaga opolan.
Można było odnieść wrażenie, że spotkanie toczy się zgodnie z ich przedmeczowymi założeniami. Dużo było przewinień, szarpanej gry, twardych starć w środku pola. Ruchowi taki futbol nie jest rzecz jasna obcy, ale dziś chorzowski zespół nie potrafił się w tych realiach odnaleźć.
A jednak to gospodarze zdołali wyprowadzić kluczowy dla losów spotkania cios. Na krótko przed końcem pierwszej połowy Jakub Szrek niefortunnie strącił kąśliwie dośrodkowaną z rzutu rożnego futbolówkę do własnej bramki, nie dając najmniejszych szans skutecznie wyblokowanemu Haluchowi. Efekt? Ruch schodził na przerwę z prowadzeniem mimo okrągłego zera w rubryce strzałów celnych. Mieli przyjezdni powody do frustracji – okej, może sami nie zapracowali na prowadzenie, ale na pewno nie zasługiwali też na to, by przegrywać. Było jasne, że “Niebiescy” – mimo korzystnego rezultatu – muszą w drugiej odsłonie wskoczyć na nieco wyższy poziom, jeżeli mają zamiar dowieźć prowadzenie do końcowego gwizdka arbitra.
Ruch Chorzów – Odra Opole. Kontrola po przerwie
I tak się rzeczywiście stało. Nie był to może futbolowy koncert chorzowian, ale na pewno ich kontrola nad przebiegiem gry w sposób znaczący się poprawiła, a ofensywne zapędy Odry – jakkolwiek mało konkretne, tak wciąż potencjalnie niebezpiecznie – zostały ograniczone.
Po raz kolejny Ruch pomógł sobie stałym fragmentem gry. W 61. minucie Daniel Szczepan świetnie przedłużył wrzutkę z głębi pola do wbiegającego w drugie tempo Patryka Sikory, a ten w jeszcze lepszym stylu skierował futbolówkę do siatki. Wyglądało to na przetrenowany schemat, więc tym bardziej brawa dla ekipy Skrobacza za precyzyjne wykonanie przećwiczonego rozwiązania. Aczkolwiek piłkarze Odry specjalnie tutaj gospodarzom nie przeszkodzili. Po krótkim rozegraniu rzutu wolnego nikt nie pokwapił się, by przeszkodzić dorzucającemu piłkę zawodnikowi, no i w efekcie Ruch wyszedł na dwubramkowe prowadzenie.
Stało się ono zresztą prowadzeniem trzybramkowym, gdy wspomniany Szczepan dobił gości w końcówce meczu. Aczkolwiek to był ten fragment spotkania, gdy wiara w odwrócenie jego losów zdążyła już ulecieć z piłkarzy Odry. Ruch się rozkręcił i odebrał im argumenty. Choć błędów się nie ustrzegł, żeby wspomnieć fatalne wyjście na przedpole w wykonaniu Jakuba Bieleckiego, który całkowicie zdemolował szarżującego. Tomasa Mikinicia. Zapachniało czerwonym kartonikiem, skończyło się na żółtku.
***
Ruch ma na koncie 59 punktów i czeka na to, co zrobią Puszcza Niepołomice, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, a przede wszystkim Wisła Kraków. Swoją robotę chorzowianie na razie wykonali – trzy punkty zainkasowane, presja przerzucona na oponentów.
Szykuje się pasjonujący finisz sezonu.
RUCH CHORZÓW 3:0 ODRA OPOLE
(J. Szrek 40′ [sam.], P. Sikora 61′, D. Szczepan 84′)
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Cichy niszczyciel. Jak borelioza degeneruje organizmy sportowców
- Studnie bez dna. Czy jesteśmy skazani na dotowanie klubów piłkarskich?
- Odrodzenie po łódzku. Miasta i obu klubów
fot. NewsPix.pl