Reklama

Sztuka wojny Gasperiniego. Według jego pomysłów gra ćwierć Serie A

Mateusz Janiak

Autor:Mateusz Janiak

28 kwietnia 2023, 10:53 • 10 min czytania 3 komentarze

Gian Piero Gasperini w klubie tradycyjnie uważanym za wielki wytrzymał 89 dni. Nie wygrał meczu. W karierze nie zdobył ani scudetto, ani Coppa Italia, a w Champions League nie przebrnął ćwierćfinału. Ale mimo to nie ma we Włoszech trenera, który wywarłby większy wpływ na obecny kształt ligi. Aż pięć drużyn Serie A gra zgodnie z pomysłami 65-latka spod Turynu, który wprowadził Atalantę Bergamo do czołówki.

Sztuka wojny Gasperiniego. Według jego pomysłów gra ćwierć Serie A

Gasperini to cham, prostak, gbur. Z poprzednim dyrektorem sportowym La Dei Giovannim Sartorim nie rozmawiał miesiącami. Do piłkarzy odzywa się rzadko. Za to do sędziów regularnie, tyle że po to, by im naubliżać. Cristina – żona od 43 lat – twierdzi, że jej Gian Piero pokłóciłby się nawet z samym papieżem, chociaż przecież jest wierzący.

Ale Gasperini to też wzór, nauczyciel, mistrz. Trener, który wymyślił styl gry, dzięki któremu mali stają się średni, a średni urastają do miana wielkich.

W mieście murarzy

Bergamo to miasto ciężkiej pracy. „Muratori” – tak nazywają mieszkańców we Włoszech. Murarze. Dla miejscowych to komplement. Lepsza dobrze ułożona cegła niż piękne zdanie, za którym nie idą czyny. Sąsiadów z Mediolanu nazywają szyderczo „Bauscia”. To onomatopeiczne słowo, nie do dosłownego przetłumaczenia na polski, oznaczające kogoś, komu język lata jak łopata i nic więcej. „Bergamaschi” mogą się naśmiewać ze stolicy regionu, bo nie byłoby jej bez nich. Kiedy trzeba coś zbudować, dzwoni się do Bergamo lub ewentualnie do Brescii. Eli Mengem z kanału COPA 90 po pięciu minutach w Mediolanie wpadł na pierwszą lepszą budowę i harowali tam robotnicy z Bergamo. Oczywiście.

Dlatego Gasperini pasował tam idealnie. Jakby urodził się właśnie po to, by kiedyś stworzyć z zespół, z którego ciężko pracujący „bergamaschi” będą dumni. Zespół harujący od pierwszej do ostatniej sekundy, który na każdego gola musi wylać hektolitry potu.

Reklama

Nie zapominajmy, że piłkarze nie trenują tak ciężko jak przedstawiciele innych dyscyplin, których zajęcia są naprawdę bardzo wyczerpujące i intensywne. Moi zawodnicy muszą to zrozumieć i potraktować jako mobilizację – wykładał Gasperini.

Duvan Zapata powiedział Alessandro Vocalelliemu z La Gazzetta dello Sport, że nigdy wcześniej nie ćwiczył tak mocno jak w Atalancie, a według Alejandro Gomeza w La Dei tak się zapierdzielało, iż mecze stały się odpoczynkiem.

Ale tylko w ten sposób wizja gry Gasperiniego mogła zostać wcielona w życie.

Tożsamość Atalanty

Obrona czyni cię niepokonanym, ale jeśli chcesz zwyciężyć, musisz zaatakować – napisał w „Sztuce Wojny” jeden z największych starożytnych myślicieli Dalekiego Wschodu – Sun Zi. Te słowa cytował Gasperini w trakcie wywiadu dla The Guardian.

Wysoki, agresywny pressing. Krycie jeden na jednego na całym boisku. Ustawienie 3-4-3. Wahadłowi trzymający się flanek, nie zbiegający do środka. Skrajni stoperzy włączający się do akcji ofensywnych i odważnie wbiegający w pole karne rywali.

Reklama

Oto tożsamość Atalanty. Oto „Sztuka Wojny” według Gasperiniego, która od 2016 roku trzykrotnie z rzędu zajmowała trzecie miejsce i raz czwarte. Dwa razy dotarła do finału Coppa Italia. Raz do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i raz etap niżej. Wszystko przy ograniczonym budżecie, dużo mniejszym niż te gigantów z Turynu, Mediolanu lub Rzymu.

A przecież wcześniej Gasperini dzięki tym samym założeniom awansował z Crotone do Serie B, a z Genoą do Serie A i następnie z piątego miejsca (najwyższego Rossoblu od 19 lat) do eliminacji Ligi Europy, przegrywając kwalifikacje do Ligi Mistrzów z Fiorentiną za sprawą bilansu meczów bezpośrednich (0:1 i 3:3).

Grają jeden z najlepszych futbolów w całej lidze – zachwycał się Jose Mourinho, wówczas Inter.

W tamtej Genoi grali Ivan Jurić, Thiago Motta, Raffaele Palladino i Salvatore Bocchetti.

Dzisiaj wszyscy są trenerami w Serie A.

I wszyscy zgodnie uważają się za uczniów Gasperiniego.

Jurić w Veronie…

Będę mu dziękował do końca życia. Nauczył mnie wszystkiego. Sprawił, że dostrzegłem tyle spraw na poziomie zawodowym i ludzkim – w ten sposób o trenerze Atalanty mówił Jurić, najbardziej doświadczony z czterech „absolwentów szkoły Gasperiniego”.

Spotkałem go jako zawodnik w Crotone i otworzył mi oczy na zupełnie inny rodzaj futbolu. Na futbol totalny – dodał.

Jurić zaczął w Mantovie, następnie właśnie Crotone wprowadził do Serie A (pierwszy raz w historii klubu), po czym zastąpił mistrza w Genoi. Tam musiał przetrwać rządy Enrico Preziosiego, który zatrudniał go trzykrotnie i trzykrotnie zwalniał (wszystko między lipcem 2016 a grudniem 2018), by mimo wszystko zapracować na szansę w Hellas Verona, w sezonie 2019/20 ligowym beniaminku.

I tam się zaczęło.

Hellas ma w herbie dwa mastify i w pewnym sensie piłkarze do tego nawiązywali – bez piłki rzucali się na przeciwników niczym wściekłe psy, by ją odzyskać, co zaowocowało odpowiednio dziewiątym i dziesiątym miejscem, rewelacyjnym jak na możliwości finansowe klubu z Werony. Gialloblu potrafili pokonać Juventus (2:1), Atalantę (2:0), Lazio (2:1), Napoli (3:1) oraz zremisować z Milanem (1:1 i 2:2), Lazio (0:0), Interem (2:2), Atalantą (1:1), Juventusem (1:1 i 1:1) i Napoli (1:1).

W drugim sezonie podstawowym zawodnikiem Verony był Paweł Dawidowicz.

Mamy bardzo odważny sposób gry, który opiera się na przygotowaniu fizycznym. Kiedy jesteśmy pod tym względem w odpowiedniej formie, to dominujemy i w takich dniach możemy pokonać każdego. Naprawdę każdego. Nie ma drużyny w Serie A, przed meczem z którą byśmy sobie mówili: „O, z nimi to będzie trudno”. Nawet z wyżej notowanymi przeciwnikami potrafimy walczyć jak z równymi sobie. Tyle że gdy przydarza nam się gorszy moment, jeśli chodzi o dyspozycję fizyczną, robi się problem. Trudno nam się wtedy gra – tłumaczył mi.

Inaczej przygotowujesz się, kiedy bronisz czwórką w linii w kryciu strefowym, a inaczej, gdy walczysz jeden na jednego przez 90 minut na całym boisku. My biegamy w tym samym rytmie przez cały mecz, a praktycznie cała liga, poza Atalantą, stosuje pressing z przerwami. Mocno, słabo, mocno, słabo – tak na przemian. W związku z tym przeskok między zajęciami w Palermo czy tutaj, u Fabio Grosso jeszcze w Serie B, był odczuwalny. Ćwiczenia są tak ułożone, byśmy mieli siłę na pełne spotkanie – kontynuował.

Nikt w Serie A nie bronił tak intensywnie jak Hellas – współczynnik PPDA (podanie na akcje w defensywie na połowie przeciwnika/za Understat) – 8,55 – i średnia fauli na mecz – 16,4 (za Who Scored) – były zdecydowanie najlepsze w lidze (jakkolwiek to nie brzmi w kontekście przewinień, ich liczba świadczy o agresywności defensywy).

Jednak po dwóch latach Jurić miał dość ubóstwa i przeniósł się do ciut bardziej majętnego Torino.

…i w Torino

W Turynie szkoleniowiec błyskawicznie nadał zespołowi charakter zgodny z pryncypiami „szkoły Gasperiniego”. Il Toro finiszował dziesiąty, co stanowiło najlepszy rezultat od trzech lat, a efekty zabiegów chorwackiego trenera były równie widoczne, co zabiegi kosmetyczne na twarzy Silvio Berlusconiego:

  • 1. w lidze pod względem najniższego PPDA (9,9)
  • 8. w lidze pod względem wysokich przechwytów, czyli maks. 40 metrów od bramki rywali (291)
  • 6. w lidze pod względem goli po wysokich przechwytach (5)
  • 1. w lidze pod względem średniej fauli (16,7)
  • 1. w lidze pod względem średniej wygranych pojedynków powietrznych (20,6)
  • 1. w lidze pod względem średniej liczby długich podań bramkarzy (24,4)
  • 1. w lidze pod względem przeciętnej długości podań bramkarzy (45,1 metra/wszystkie dane za fbref, The Analyst i Who Scored)

Dużo agresywności, dużo pressingu, długie wznowienia golkipera, bez budowania akcji od własnego pola karnego i co za tym idzie dużo walki o „drugie piłki”.

Co więcej, podobnie jak mistrz, Jurić miał kłopot komunikacyjny z dyrektorem sportowym – Davide Vagnatim, z którym w trakcie letniego zgrupowania karczemnie się awanturował na parkingu (co – rzecz jasna – nagrał ktoś czujny).

W drugim sezonie Juricia gra Torino stała się nieco mniej agresywna, ale drużyna z Piemontu niezmiennie pozostaje w czołówce Serie A w wysokich przechwytach (6.), wygranych pojedynków powietrznych (4.) czy faulach (4.).

Prymus Motta w Monzie

Motta egzamin na licencję UEFA Pro zdał we wrześniu 2020, jako prymus, najlepszy na roku z wynikiem 108, ale u schyłku tamtego lata mówiono innym absolwencie – Andrei Pirlo, który wykręcił 107, tyle że od 39 dni był już szkoleniowcem Juventusu. Mottę wymieniano z kronikarskiego obowiązku, a pierwszą posadą sam sobie nie pomógł. W fatalnej Genoi wytrwał dziesięć meczów, od końca października do końca grudnia. Lepiej było za drugim podejściem – utrzymał w Serie A Spezię, osieroconą przez Vincenzo Italiano (przeniósł się do Fiorentiny). Ale dopiero po objęciu Bolognii pokazał, że zna się na robocie.

Gasperini dał mi wiele lekcji – powiedział Motta.

Po czym sprawił, że nijaki zespół z dołu środka tabeli wdrapał się tuż za czołówkę – na ósmą pozycję – i stał się najlepszą ekipą klasy średniej. Za kadencji byłego reprezentanta Italii tyle samo punktów, co drużyna z Bolonii, zdobyła… Atalanta, a tylko cztery więcej Inter oraz Milan.

Mamy reagować tak szybko, jak tylko stracimy piłkę i naciskać rywala. Zależy nam na odbiorze w niebezpiecznych rejonach, by od razu tworzyć zagrożenie – deklarował Motta, choć równie dobrze mógłby Gasperini.

W tym sezonie Bologna jest:

  • 5. w lidze pod względem PPDA (11,4)
  • 7. w lidze pod względem wysokich przechwytów (37)
  • 3. w lidze pod względem goli po wysokich przechwytach (4)
  • 6. w lidze pod względem prób odbioru w ofensywnej tercji (69)
  • 5. pod względem pojedynków w obronie (251/dane za The Analyst i fbref)

Jeśli Rossoblu utrzymają ósme miejsce, skończą sezon najwyżej od 20 lat.

Palladino spełnia cel Gallianiego

Naszym celem jest dziesiąte miejsce. Nie musimy rozmawiać o utrzymaniu. Rok temu przestrzegano mnie, że mówienie o konieczności awansu do Serie A przyniesie pecha. Zdecydowanie nie przyniosło. Dlatego powinniśmy mówić o celu i tak robimy. Dziesiąta pozycja na zakończenie sezonu – zapowiadał Adriano Galliani, prawa ręka Berlusconiego, kiedyś szycha w Milanie, dziś w Monzie.

Odważnie, ale już po sześciu kolejkach na wszystkich związanych z absolutnym beniaminkiem padł blady strach. Pięć porażek, jeden remis, minus jedenaście w bramkach, ostatnie miejsce. Dziesiąta pozycja? Cóż, w tamtym momencie dziesięć punktów zdawało się nieprawdopodobnym celem…

Dlatego podziękowano Giovanniemu Stroppie i zatrudniono Palladino. Żółtodzioba, który pracował tylko z juniorami Brianzolich, za to wzorował się na Gasperinim.

Dla mnie był trenerem numer jeden. Nauczycielem. Nawet teraz go tak nazywam – zapowiedział na początek.

Agresja, pressing, wertykalność i trzyosobowa obrona – tym charakteryzowała się młodzieżowa drużyna Monzy, z którą walczył o awans do Primavera 1. Sezon zasadniczy skończyła czwarta, w półfinale play-offów mierzyła się z Parmą i po porażce 0:2 oraz wygranej 2:0 odpadła, bo Crociati finiszowali wyżej – jako drudzy.

Palladino całkowicie odmienił beniaminka, już w debiucie pokonał Juventus 1:0 i ruszyło. Monza zaczęła grać agresywniej (13 fauli na mecz to 6. wynik w lidze za Who Scored) i stosować wyższy, bardziej intensywny pressing (11,02 to 7. wynik w lidze za Understat lub 12,3 to 9. wynik w lidze za The Analyst), co zadziałało jak katapulta. Gdyby liczyć punkty wyłącznie za kadencji 39-latka, Brianzoli zajmowaliby rewelacyjne siódme miejsce, gwarantujące eliminacje europejskich pucharów, z dwoma punktami straty do Interu oraz Milanu i trzema do Romy, pierwszego przeciwnika ze strefy… Ligi Mistrzów.

Na ratunek Bocchetti

Bocchetti przejął Veronę na sześć kolejek, po czym zaczął prowadzić Gialloblu w duecie z Marco Zaffaronim.

Intensywność, pressing, poświęcenie – wymieniał na powitalnej konferencji.

Nie ukrywał, że jest ze „szkoły Gasperiniego” i inspiruje się Juriciem oraz jego następcą – Igorem Tudorem. Jak pisała L’Arena, według Bocchettiego futbol na prowincji może się obronić tak długo, jak będzie w nim bieganie, atletyzm i intensywność.

Gialloblu nie prezentują się tak spektakularnie, jak w poprzednich trzech latach, ale po zmianach w jakimś stopniu odżyli i na siedem spotkań przed metą wciąż mają szansę na utrzymanie.

To, co Gasperini zrozumiał dziesięć czy piętnaście lat temu, wielu zrozumiało dopiero teraz: jeśli nie biegasz, jeśli nie pressujesz, jeśli nie wykorzystujesz w pełni fizyczności swojego zespołu, jakość, którą masz, nie będzie wykorzystana – stwierdził Tudor, który co prawda w Genoi 2008/09 nie występował, ale w Veronie kontynuował dzieło Juricia.

Oczywiście każdy dostosowywał taktykę do możliwości i tak Hellas gra do bólu bezpośrednio (średnie tempo posuwania akcji do przodu to 2,01 m/s, najszybsze w lidze), a Monza spokojnie rozgrywa (średni czas akcji to prawie jedenaście sekund, tylko Napoli notuje więcej), ale generalne założenia się nie zmieniają.

Ciężka praca bije talent

Gasperini może i nie poradził sobie w Interze w 2011 roku (89 dni!), ale to było dawno i do tego w tamtych Nerazzurrich to pewnie dałby radę wyłącznie cudotwórca. A ponadto całkiem prawdopodobne, że jego styl zwyczajnie idealnie pasuje do klasy średniej i niższej. Do zawodników, którzy wiedzą, że bez zapierdzielania niczego nie osiągną, bo żadnymi wirtuozami nie są (a jeśli są, jak Gomez czy Josip Ilicić w Atalancie, nigdzie indziej nie pokazywali pełni talentu). Do klubów, które prędzej stać na zdrowych, silnych chłopów z zacięciem do biegania niż wirtuozów, z linijką w stopach, co to mogą nimi malować freski. Dzięki niemu klasa wyższa musi się bać tej niższej, bo ciężka praca zawsze bije talent, który ciężko nie pracuje.

WIĘCEJ O SERIE A:

foto. Newspix

Rocznik 1990. Stargardzianin mieszkający w Warszawie. W latach 2014-22 w Przeglądzie Sportowym. Przede wszystkim Ekstraklasa i Serie A. Lubi kawę, włoskie jedzenie i Gwiezdne Wojny.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Piłka nożna

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

3 komentarze

Loading...