Miał być wyrównany mecz na szczycie, a skończyło się pogromem. Bayern Monachium nie pozostawił złudzeń. Nie dał taryfy ulgowej Unionowi Berlin, wygrywając 3:0.
W przygotowanym przez Viaplay materiale o Unionie Berlin, kibice wypowiadali się o obecnej sytuacji drużyny, która jest dla nich jak spełnienie marzeń. – Es ist nich normal – powtarzali. Nagle z klubu, który w 2004 roku zbankrutował, a pieniądze zbierał podczas spotkania charytatywnego z Bayernem Monachium, stał się realnym kandydatem do mistrzostwa Niemiec. W niedzielne popołudnie Die Roten nie dali jednak Żelaznym żadnej taryfy ulgowej.
Nie oszukali Bayernu
Dotychczas Union odważnie wymachiwał szabelką i skutecznie wojował z czołówką. W tym sezonie w starciach z najlepszą niemiecką trójką, czyli Bayernem, Borussią Dortmund i Lipskiem, zdobył 10 na 12 możliwych punktów. Łącznie uzbierał ich aż 43. Tyle samo przed bezpośrednim spotkaniem mieli monachijczycy, dlatego starcie zapowiadano jako mecz na szczycie. Pod względem sportowym obie ekipy znajdują się jednak na innych biegunach. Bayern to klub gwiazd. Dominujący. Nastawiony na atak i strzelanie goli. Gdzie trzeci prawy obrońca zarabia rocznie tyle, ile wynosi transferowy rekord Żelaznych. Union natomiast unika zbyt długiego posiadania piłki. Cechuje się dobrą organizacją gry, agresywnością i odwagą. To ona zaprowadziła go na szczyt.
Niemniej jednak najdobitniej o skali różnic między oboma drużynami, pokazuje zestawienie byłych klubów rezerwowych Bayernu i podstawowych piłkarzy Unionu. Na ławce Die Roten zasiedli Joao Cancelo (Manchester City), Leroy Sane (Manchester City) czy Sadio Mane (Liverpool). Natomiast Urs Fischer posłał w bój Aissę Laidouniego (Ferencvaros), Danilho Doekhiego (Vitesse) czy Morten Thorsby (Sampdoria). Jest takie powiedzenie o kupie i czekoladzie, ale może akurat kończycie kolacje, to sobie je podarujemy.
Union znalazł się jednak na szczycie Bundesligi nie bez przyczyny. Piłka nożna to gra zespołowa i tak właśnie grają Żelaźni. Do tego bardzo skutecznie oszukują statystykę goli spodziewanych, zdobywając bramki z niczego. W niedzielę Bayernu nie udało im się jednak oszukać. Od pierwszych chwil berlińczycy bronili się niemal całą drużyną we własnym polu karnym. Kwestią czasu pozostawało, kiedy Die Roten zepchną rywali na tyle, by wcisnąć piłkę do bramki Frederika Roennowa. Zajęło im to pół godziny, a wytrychem do tego ciasno zamkniętego zamka okazał się Kingsley Coman.
Coman zabiegał Union
Chyżonogi francuski skrzydłowy sprawiał ogromne problemy na lewej obronie Diogo Leite i Jerome’owi Roussillonowi, który po spotkaniu może mieć spore problemy z błędnikiem. Przez ponad godzinę Coman kręcił nim niemiłosiernie, aż w końcu miłosierdzie wykazał trener Fischer, ściągając go z boiska. To Roussillon opuścił krycie i doskok do skrzydłowego Bayernu, który podał perfekcyjnie na głowę Erica-Maxima Choupo-Motinga. Kameruńczyk uderzeniem głową strzelił 15 gola w tym sezonie, jednocześnie zbierając ostatni strzelecki skalp w Niemczech. Dotychczas pokonał wszystkich bramkarzy Bundesligi z wyjątkiem golkipera Unionu.
Asysta przy trafieniu Choupo-Motinga była tylko przedsmakiem fenomenalnego występu Comana. Chwilę później niczym wiatr przemknął przez defensywę Żelaznych, minął bramkarza i wpakował piłkę do siatki. Tuż przed końcem pierwszej połowy zainicjował jeszcze świetnym dryblingiem trzecią bramkową okazję Bayernu, którą w swoje 20. urodziny wykorzystał Jamal Musiala. W zaledwie kwadrans Bayern pozbawił Union złudzeń i zapewne marzeń o mistrzostwie Niemiec. Różnica klas była aż nadto widoczna w tym spotkaniu i kto wie, jakie reperkusje przyniesie ta klęska dla Żelaznych.
Według Dietmara Hamanna Union wypadnie nawet z pierwszej czwórki, o czym mówił jeszcze przed meczem na łamach Sky. Po zwycięstwie Bayernu i Borussii Dortmund, prowadząca dwójka odskoczyła Żelaznym już na trzy punkty. Do jednego zmniejszyła się natomiast ich przewaga nad czwartym Lipskiem, który pokonał Eintracht Frankfurt, i dwóch nad Freiburgiem. Berlińczycy na razie się tym nie przejmują, co było widać, choćby po zadowolonym i wymieniającym uprzejmości z Thomasem Muellerem czy Yannem Sommerem Ursie Fischerze. Szwajcarski szkoleniowiec akurat najlepiej wie, jaki wynik ponad stan aktualnie wykręca. Zapewne musi sobie również zdawać sprawę z tego, że prawdopodobnie wypisał się z walki o mistrzostwo Niemiec, w której pozostają już tylko dwie ekipy. Bayern Monachium i Borussia Dortmund. Der Klassiker już 1 kwietnia.
Bayern Monachium – Union Berlin 3:0 (3:0)
Bramki: Choupo-Moting 31′, Coman 40′, Musiala 45+1′
WIĘCEJ O NIEMIECKIM FUTBOLU:
- Trela: Pochwała brzydoty. Czy Union Berlin może zostać niemieckim Leicester?
- Miesiące prawdy. Czy Julian Nagelsmann w końcu zdoła uczynić Bayern wielkim?
- Pusta berlińska droga. Dlaczego w Hercie znów wszystko poszło źle
Fot. Newspix