Reklama

Dlaczego mistrzem będzie Lech? A dlaczego każdy, ale na pewno nie Lech?

redakcja

Autor:redakcja

12 maja 2015, 15:01 • 8 min czytania 0 komentarzy

Ostatni raz taką sytuację mieliśmy chyba w erze Mariusza Jopa, który w krakowskich derbach załatwił mistrzostwo dla Lecha Poznań. Portal sportowefakty.pl potwierdza nasze przypuszczenia – na pozycję samodzielnego lidera klub ze stolicy Wielkopolski czekał dokładnie 1820 dni, podczas których pozostawał w wiecznej gonitwie za śmiertelnym rywalem z Warszawy, w najlepszym wypadku wyrównując jego dorobek punktowy. Trzydziesta pierwsza kolejka musiała smakować wyjątkowo – nie dość, że wreszcie udało się przeskoczyć Legię, nie dość, że udało się wrócić na fotel lidera po tak długim oczekiwaniu – to jeszcze całość odbyła się przy Łazienkowskiej.

Dlaczego mistrzem będzie Lech? A dlaczego każdy, ale na pewno nie Lech?

Teraz to Lech rozdaje karty. Patrzy z góry na stolicę i ma przed sobą tylko jedno, absolutnie nieskomplikowane zadanie – niczego nie spierdolić. Na sześć kolejek przed końcem ligi – niczego nie popsuć, nie potknąć się, nie wtopić nagle w swojej twierdzy przy Bułgarskiej i utrzymać przewagę nad Legię. Zastanówmy się więc: dlaczego to właśnie Lech ma największe szanse na mistrzostwo? Dlaczego uda mu się wytrwać do końca bez spektakularnego oddania lidera któremukolwiek z rywali?

1. Bo u rywali trwa pożar

Na początku przypomnijmy – Lech ma nie tylko dwa punkty przewagi nad Legią, ale i cztery nad Jagiellonią, pięć nad Wisłą. Nad dwoma ostatnimi w dodatku – lepszy bilans „bezpośredni”, bo liczyć się będzie pozycja na koniec rundy zasadniczej. Możemy więc z dużym prawdopodobieństwem założyć, że w grze pozostaje głównie Legia.

W tej zaś trwa pożar. Prezes Leśnodorski po raz pierwszy tak głośno wyraża zdziwienie, że Berg nie robi w składzie żadnych zmian, mimo coraz gorszej gry całego zespołu. Orlando Sa już nawet się nie kryje ze swoją frustracją. Wielki „bojkot mediów” w szatni trwał mniej więcej kilkanaście godzin. Malarz poucza kibiców, Rzeźniczak się obraża, Kuciak przekonuje, że Lech był lepszy przez cztery minuty. Istny cyrk. Nazwać to pożarem, to tak naprawdę ledwie dotknąć tematu. W tym momencie bowiem w Legii prawidłowo funkcjonują chyba tylko kibice, marketing i szeroko pojęta „góra”. Najważniejsi w tym kluczowym punkcie sezonu – czyli zawodnicy oraz trener – prześcigają się w robieniu błędów.

Reklama

MECZ 31. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN 1:2

2. Duda osiadł na laurach

Dopóki był szerzej nieznanym talentem wyciągniętym za bezcen ze Słowacji – czarował na boiskach, zachwycał współpracą z Radoviciem i przyciągał dziesiątki skautów z całej Europy. Odkąd stał się gwiazdą ligi, która poucza dziennikarzy i wyszydza głównego rywala… Cóż, popularność Dudy rosła odwrotnie proporcjonalnie do poziomu jego gry. Im gorzej kopał na boisku, tym mocniejszy czuł się poza nim, czego apogeum mieliśmy okazję obserwować tuż po meczu z Lechem. Sympatyczny Ondrej przekonywał, że Lech „raczej nie wygra wszystkiego do końca”. Problem w tym, że Legia gubi punkty jeszcze częściej. I to nie w stylu poznańskim – remisami, ale warszawskim. Głupimi porażkami z o wiele słabszymi rywalami.

3. Lech wreszcie wygląda jak drużyna gotowa na różne sytuacje

Mamy wrażenie, że u poznaniaków zmieniła się w tym sezonie mentalność. Przez długi czas byli niesłychanie przewidywalni – albo udawało się zdobyć bramkę, a następne gole wpadały same, Lech grał z dużą fantazją i animuszem, a obserwatorzy bili brawo… Albo coś nie trybiło, a wtedy cała drużyna od razu siadała na dupach. Ileż to razy opisywaliśmy te dwie twarze Lecha. Wesoły uśmiech Gergo Lovrencsicsa, który z Hamalainenem i kilkoma innymi kolegami bez trudu rozmontowywał każdą defensywę i ta druga. Najczęściej kojarzona ze smutną twarzą Skorży lub Rumaka, którzy nie potrafili poderwać zespołu do walki w krytycznych momentach.

Nabijaliśmy się nawet, że Lech potrafił przejść w tryb: „rozkład, uśpienie, marazm, apatia, kaleczenie” w skrócie R.U.M.A.K., dokładnie tydzień po zmasakrowaniu rywala za pomocą naprawdę bogatego arsenału ofensywnego.

Reklama

MECZ 31. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN 1:2

Dziś jest inaczej. Dziś Lech jest w stanie przełamać apatię nawet wtedy, kiedy na murawie nie idzie. W meczu z Legią pierwszych 45 minut nie dało się oglądać. Po przerwie zaś – pach, pach, kapitalne rozklepanie, potem jeszcze rajd Sadajewa – ta drużyna ożyła. Jasne, chyba nawet najwięksi optymiści w Poznaniu nie wierzą, że tego typu przełamania staną się dla lechitów normą, ale… Zostało sześć meczów. W tym…

4. Cztery mecze u siebie

…cztery mecze u siebie, co stanowi kapitalny punkt wyjścia do rajdu po mistrzostwo. Wiele razy nabijaliśmy się, że Lech u siebie przypomina bandę wygłodniałych lwów, by po chwili na wyjeździe zamieniać się w… Pogoń Lwów, występującą obecnie bodaj w czwartej lidze ukraińskiej. Nie da się zlekceważyć atutu własnego boiska u zespołu, który w domu wygrał dziesięć z piętnastu meczów, a na wyjazdach zdobył dwadzieścia trzy z czterdziestu ośmiu możliwych punktów.

W dodatku wyjazdy lechitów to mecze w Gdańsku i Zabrzu. Twierdzę Lechii „Kolejorz” zdobył już jesienią, z Górnikiem zaś zremisował. Biorąc pod uwagę, że Legię czekają wyjazdy do Gdańska, Szczecina i Wrocławia (w rundzie zasadniczej stołeczni piłkarze przegrali dwa z tych trzech spotkań) – terminarz naprawdę „gra” pod Lecha.

5. Rado wróć! / Królestwo za dziewiątkę / I pozostałe liczby z jedenastki

Nie ma wątpliwości, że w Legii najpoważniejszym problemem… Najpierw chcieliśmy napisać, że odejście Radovicia to jak pozbawienie wyścigowego bolidu kierownicy i hamulca. Potem stwierdziliśmy, że problem jest szerszy, bo przecież Legia atakuje mistrzostwo Polski Markiem Saganowskim, który ostatniego gola w lidze strzelił sto lat temu. Gdy już mieliśmy cisnąć poczciwego „Sagana” przypomnieliśmy sobie, że piłki dogrywają mu takie tuzy jak Michał „Płetwonurek” Kucharczyk i Michał „Jednak Żyrardowianka a nie Żyrondyści” Żyro. Niektórzy sądzą, że „Żyro zawsze był słaby”, a Kucharczyk bardziej nadaje się „do robienia atmosfery niż wyników”. Naszym zdaniem jednak problemem Legii jest tak naprawdę brak formy u absolutnie każdego z zawodników pierwszego składu. Gdzie nie spojrzymy – nazwiska, które swego czasu moglibyśmy nawet widzieć w okolicach reprezentacji Polski. Gdzie nie spojrzymy – goście, których dobre i bardzo dobre mecze pamiętamy lepiej, niż ubiegłą sobotnią noc. A jednak, każdy z osobna i wszyscy razem obecnie mieliby problem, by wygryźć z jedenastki Lecha tak wyszydzanych swego czasu Kamińskiego, Linettego czy nawet Pawłowskiego.

Siłą Lecha jest to, że Linettty, Trałka, Douglas i kilku innych są w potężnym gazie. Największą słabością Legii – że 3/4 składu jest ewidentnie pod formą.

*

Jest jednak i druga strona medalu. Kilka powodów, dla których jesteśmy w stanie uwierzyć w potężne frajerstwo Lecha i wypuszczenie mistrzostwa z rąk.

1. Skorża ma w tym doświadczenie

Maciej Skorża. Choć wyniki mówią jasno – wydźwignął „Kolejorza” z dołu tabeli na pozycję lidera, po drodze zaliczając kilka znakomitych spotkań i przegrywając zaledwie trzy z 24 ligowych meczów – nadal to Maciej Skorża. Nadal to człowiek, którego w Legii utożsamiają przede wszystkim z szalenie ofensywnym ustawieniem na trzech defensywnych pomocników. Nadal to gość, który dla wielu stanowi uosobienie marazmu i stagnacji. Taki, który z kamienną twarzą nakaże grać orkiestrze na tonącym okręcie, ignorując kompletnie wszystkie szalupy ratunkowe.

MECZ 31. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - LECH POZNAN

Jasne, równie dobrze szkoleniowiec Lecha może wreszcie pozbyć się łatki specjalisty od przegrywania mistrzostw, ale… Ujmijmy to tak: Skorża do tej pory zdobył dwa tytuły, na samym początku swojej drogi trenerskiej. Od tej pory przegrał Wiśle sezon 2009/10 i Legii sezony 2010/11 oraz 2011/12. Nie brzmi to najlepiej.

2. Wróci koszmar apatii

To chyba najpoważniejsze zmartwienie Lecha, prawdziwy koszmar senny poznaniaków. Każdy, kto ogląda mecze Lecha zna tę scenę. Osiemdziesiąta piąta minuta, Łukasz Trałka po raz sto pięćdziesiąty szósty cofa się między stoperów po piłkę. Rozgląda się. Widzi kulejącego Kownackiego, opierającego się o biodra Hamalainena, bujającego gdzieś w obłokach, kompletnie nieobecnego Linettego. Podaje do Pawłowskiego. Ten wykonuje po raz sto pięćdziesiąty szósty ten sam zwód, mija dwóch rywali i traci piłkę. Cała jedenastka Lecha głęboko wzdycha. Kibol budzi się z krzykiem. Zimny pot oblewa mu skronie.

Tak, koszmar rezygnacji i apatii może w każdej chwili powrócić. Radosna kreatywność zawodników ofensywnych może zostać zastąpiona głupimi dryblingami Pawłowskiego, a zamiast rajdu Linettego, po którym pomocnik Lecha położył Legię na glebę obejrzymy kolejne podanie do boku lub do tyłu. Jasne, to może się zdarzyć. A gdy się zdarzy – możemy być niemal pewni, że wykorzysta to każdy z rywali w czołowej ósemce. W Lechu pozbawione emocji twarze piłkarzy w niebieskich koszulkach są chyba groźniejszym rywalem, niż Legia, Jagiellonia i Wisła razem wzięte.

3. W poznańskim szpitalu zabraknie wreszcie miejsc

O tym, że do końca sezonu nie zagra Gergo Lovrencsics nikomu nie trzeba przypominać. Warto jednak nadmienić, że coraz częściej urazy i kontuzje dosięgają a to Kownackiego, a to Jevticia, a to jeszcze szereg innych lechitów. Biorąc pod uwagę, że ani Keita, ani Djoum, ani żaden Kadar czy inny Holman nie spełnili pokładanych w nich nadziei – poznaniakom pozostaje modlić się o dużo zdrowia dla etatowych zawodników pierwszego składu. Jak gra drugi garnitur – pokazała pierwsza połowa meczu z Podbeskidziem w 30. kolejce.

MECZ 20. KOLEJKA T-MOBILE EKSTRAKLASA SEZON 2014/15 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH: POGON SZCZECIN - LECH POZNAN 1:1

Ewentualne urazy będą tym bardziej bolesne, że w tym momencie ciężko wyobrazić sobie jakąkolwiek zmianę ustawienia poznaniaków. Cały sezon Lech gra 4-2-3-1. Tego już się nie da bezboleśnie zmienić. Pomijając już zupełnie, że Lech bez Trałki punktował w tym sezonie gdzieś w okolicach Korony Kielce. Poszlibyśmy dalej – w tym momencie widzimy w składzie Lecha przynajmniej czterech gości, których dałoby się określić mianem „niezastąpionych”. Nic dziwnego, że Skorża wstaje z ławki przy każdym faulu na którymkolwiek z lechitów…

*

Werdykt? Na dziś kasę warto stawiać na Lecha. Ale mówić, że mistrzostwo jest już we Wrześni i tylko czeka na pozwolenie na wjazd do Poznania to gruba przesada.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Kiedy odbędzie się zaległy mecz Śląsk Wrocław – Stal Mielec? Poznaliśmy termin

Bartosz Lodko
0
Kiedy odbędzie się zaległy mecz Śląsk Wrocław – Stal Mielec? Poznaliśmy termin

Komentarze

0 komentarzy

Loading...