Gdy Lech Poznań opublikował skład na mecz z Villarreal, to pewnie wielu kibiców złapało się za głowy. – Velde, Marchwiński? To ci, którzy zaliczyli żenujące zmiany z Rakowem?! – pytało wielu. A gdy po niespełna godzinie gry ta dwójka była fundamentem prowadzenia 2:0 i przyklepywała awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji Europy, wówczas szeroko uśmiechnąć mógł się John van den Brom. Ale bohaterów Lech miał dziś więcej – Skóraś strzelił dwa gole, Ishak brał udział przy każdej bramce, Bednarek zatrzymał sam na sam przy 0:0… To był wieczór każdego lechity na boisku i 30 tysięcy na trybunach.
To w pewnym sensie był ułamek szaleństwa. Ani Marchwiński, ani Velde ostatnimi tygodniami nie dawali choćby krzty argumentu ku temu, by dostawać jakiekolwiek szanse. A nie mówimy już o wyjściu w pierwszym składzie na najważniejszy mecz Lecha Poznań w Europie ostatnich lat. Van den Brom poszedł va banque. Mógł postawić na opcję bezpieczną – próbę odratowania Amarala, danie minut Sousie w pucharach, ponowne wystawienie Szymczaka za plecami Ishaka lub na skrzydle.
Ale to właśnie Marchwiński z Velde nie tylko zagrali od pierwszych minut, ale i okazali się bohaterami Kolejorza w meczu, który przejdzie do historii. Oczywiście, możemy teraz zarzekać się – ooo, a bo Villarreal wystawił rezerwy. Aaa, przecież im na niczym nie zależało, skoro mieli już przyklepany awans. Eee, a to już nie ta sama ekipa, która wyrzucała Bayern Monachium z Ligi Mistrzów.
Trzykrotnie – tak, zgoda. I może nazwa Villarreal nie robi takiego wrażenia, jak robiły nazwy Juventusu czy Manchesteru City. Ale to zwycięstwo bez wątpienia będzie miało szczególne miejsce w historii Kolejorza i polskiej piłki.
Zdążyliśmy już podrzucić do góry Marchwińskiego i Velde, ale podrzućmy najpierw Bednarka i… wątpliwą skuteczność ofensywy gości. Ma coś Bednarek w sobie, że potrafi utrzymywać Kolejorza przy życiu w kluczowych momentach ważnych spotkań. To on wyciągnął rzut karny w starciu z Austrią Wiedeń, a dziś – na tę samą bramkę – zatrzymał strzał w sytuacji sam na sam Jacksona. Lechici bronili nisko, ale niejednokrotnie w obliczu wysokiego pressingu Hiszpanów wrzucali się wzajemnie na minę. Sytuacje bramkowe miał jeszcze Morales, groźnie strzelał po kontrze Coquelin. Ale ci już nie trafiali w bramkę.
I nagle stało się TO. Velde zabrał się z piłką, podciągnął akcję na połowę rywali, dograł na bok do Ishaka, ten przerzucił bardzo przytomnie piłkę na druga stronę do Marchwińskiego. I o ile strzał wychowanka Lecha został jeszcze odbity, to przy dobitce Velde i Reina, i obrońcy stojący na linii bramkowej byli już bez szans. Po chwili z Izraela zaczęły dochodzić wieści o tym, że Hapoel bawi się z Austrią i strzela jej kolejne gole. Lech był zdany już tylko na siebie.
A jeśli liczył na siebie, to liczył tak dobrze, że wygrałby wojewódzki konkurs “Kangur”. Villarreal miał piłkę, Villarreal podawał sobie na połowie Kolejorza, ale nie tworzył w drugiej połowie żadnych groźnych okazji. Lech był już od 46. minuty ekstremalnie skupiony. Ekipa van den Broma wyglądał na zespół, który w tyłach nie popełni żadnego durnego błędu. A kontry poznaniaków… No, to może być wizytówka tego zespołu na lata.
Ishak dzisiaj w tych kontrach wyglądał doskonale. Przy golu na 2:0 kapitalnie wyczekał dogranie do Velde (wcześniej równie dobrze Ishaka wyczekał Marchwiński), Norweg plasóweczką zagrał na dalszy słupek, a Skóraś wjechał jak do siebie. Szybko, dokładnie, idealnie wyczekując moment na dogranie – tak wychodził Lech do szybkich ataków. Gdy Ishak przy trzecim golu ruszył za plecy defensorów gości, to właściwie byliśmy już pewni tego, że po drugiej stronie zjawi się zaraz Skóraś, a Szwed dogra akurat tam, gdzie skrzydłowy będzie nabiegał. No i tak się stało.
Sześć goli zapakowanych Villarreal w dwóch meczach. Mówcie co chcecie, ale – cholera – to robi wrażenie. Można Lechowi wypominać remis z Hapoelem, można marudzić na niewykorzystaną szansę w starciu z Austrią, ale Kolejorz dzisiaj pięknie się zrehabilitował. Za te wszystkie lata Stjarnanów i Żalgirisów, za odpuszczanie meczów w fazie grupowej kosztem skupienia się na lidze… 3:0 z Villarreal i pierwsza od sześciu lat pucharowa wiosna polskiej drużyny.
Lechu Poznań, to jest twój wieczór. Baw się, celebruj, zbieraj wspomnienia.
Lech Poznań – Villarreal 3:0 (1:0)
Velde (27.), Skóraś (51. i 77.)
WIĘCEJ O LECHU:
- Van den Brom nauczył Lecha łączenia ligi z pucharami? To najlepszy taki sezon od lat
- Szkoła komplikowania sobie życia. Darmowy wykład od Lecha Poznań
- Lech kontra Raków, czyli kto ma lepszy skład? Porównanie jedenastek
fot. NewsPix