Reklama

Wrócili do Europy po 30 latach. Przypadek Nottingham Forest

AbsurDB

Autor:AbsurDB

25 września 2025, 20:47 • 5 min czytania 3 komentarze

Nottingham Forest wróciło po trzech dekadach do europejskich pucharów, remisując 2:2 z Betisem. Czy nawiąże do niesamowitych sukcesów sprzed pół wieku, kiedy dwa razy z rzędu zdobyło Puchar Mistrzów? Ange Postecoglou ma kłopoty w Premier League, ale w Lidze Europy ze znacznie słabszymi rywalami może spokojnie myśleć o dotarciu do finału. 

Wrócili do Europy po 30 latach. Przypadek Nottingham Forest

Nottingham Forest wraca po 30 do europejskich pucharów

Po ponad dekadzie wróciło w tym sezonie do europejskich pucharów siedem klubów.

Reklama

Kilkanaście lat czekały litewska Banga Gorżdy, chorwacki Varazdin, północnoirlandzcy Dungannon Swifts i norweski Fredrikstad, który po rozbiciu przez Lecha Poznań w 2009 miał problemy z dojściem do siebie. Życie pokazało, jak trudny jest powrót. Cała trójka w komplecie przegrała wszystkie swoje dwumecze.

Najdłuższą przerwę miała na koncie Universitatea Kluż, która wystąpiła w tym roku w Europie po pięćdziesięciu trzech latach przerwy. W lidze była prawie zawsze chłopcem do bicia – ma na koncie najwięcej porażek (ponad siedemset) i straconych goli (ponad 2,5 tysiąca!) z wszystkich klubów rumuńskiej Ligi I. Nic więc dziwnego, że także w pierwszym po pół wieku występie na kontynencie klub z Transylwanii się skompromitował, odpadając z Ormianami.

Tylko cztery zespoły powracające po długiej przerwie wygrały jakiś dwumecz. Pierwszym jest Dinamo City, które po wyeliminowaniu klubu z Andory i Hajduka Split doszłoby być może całkiem daleko, gdyby nie Jagiellonia, która wybiła mu Ligę Konferencji z głowy.

Węgierskie Győri ETO po wyeliminowaniu AIK-u dotarło aż do baraży o Ligę Konferencji, gdzie odpadło z Rapidem Wiedeń. Najlepiej spisało się Lausanne-Sport, które wyeliminowało trzech rywali: Wardar, Astanę i Besiktas i zagra w tych rozgrywkach między innymi z Lechem Poznań.

Kolejorz ma szczęście do zespołów notujących come-backi, bo na inaugurację fazy ligowej jedzie do Rayo Vallecano. Madrycki klub wrócił do rozgrywek UEFA po ćwierć wieku przerwy, a by zagrać w Lidze Konferencji musiał przebrnąć jedynie Niemen Grodno.

Zagrają w Lidze Europy dzięki… Lyonowi

Wszyscy synowie marnotrawni powrócili zatem już w sierpniu do europejskich pucharów z większym lub mniejszym szczęściem poza jednym. Nottingham Forest nie musiał grać w eliminacjach, bo zapewnił sobie miejsce w Lidze Europy. Co ciekawe, istotną rolę w tym miały powiązania zupełnie innego angielskiego klubu z Francuzami.

W drugich co do ważności rozgrywkach pierwotnie miał zagrać zwycięzca Pucharu Anglii, czyli Crystal Palace. Jednak UEFA zabrania występów w jednym pucharze zespołom mającym tego samego właściciela, a w przypadku londyńskiego klubu i Olympique’u Lyon jest (a właściwie był) nim John Textor. W czerwcu UEFA najpierw wykluczyła Lyon po jego degradacji przez francuską federację, by później przywrócić go do rozgrywek, co poskutkowało… wyrzuceniem z nich Crystal Palace i zastąpieniem go przez Nottingham. Nastąpiła zamiana miejsc z Ligą Konferencji przez te dwa angielskie kluby.

Forest powróciło wczoraj do europejskich pucharów po równo 30 latach przerwy. Przedtem jego występy w kontynentalnych rozgrywkach były może nie tak częste, jak wyspiarskiej elity, ale z pewnością niezwykle intensywne. Aż trzynaście angielskich klubów grało w pucharach co najmniej tak często jak zespół z Nottingham, w tym Everton, Ipswich czy Wolverhampton. Jednak tego, czego dokonało Forest na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, nie powtórzył dotąd nikt.

Historyczna ekipa sprzed pół wieku

Jeszcze w 1975 roku zajęli szesnaste miejsce w drugiej lidze. Zatrudnili jednak Briana Clougha i dwa lata później osiągnęli awans do elity, a następnie w pierwszym roku gry w niej wywalczyli mistrzostwo Anglii, a Puchar Europy zdobyli dwa razy z rzędu. Już w 1982 roku Nottingham było z powrotem przeciętnym klubem środka tabeli. Jednak wcześniej drużyna bez wielkich nazwisk (może poza Peterem Shiltonem na bramce) była przez chwilę bezapelacyjnie najsilniejszą ekipą na kontynencie. Ostatni raz w pucharach Forest grało w 1996 roku, gdy w ćwierćfinale Pucharu UEFA mierzyło się z Bayernem.

Drużyna, której maskotką jest legendarny Robin Hood z pobliskiego lasu Sherwood, zaliczyła wtedy prawdziwą jazdę na rollercoasterze – od średniaka do króla Europy. Do dziś żadne zestawienie najlepszych angielskich klubów w historii nie może się obyć bez tamtej ekipy Clougha. Współpracujący z Weszlo portal FourFourTwo umieścił ich na takiej liście na jedenastym miejscu.

Kilka lat spędził w Nottingham Radosław Majewski

Do dziś tylko osiem firm zdobyło najważniejsze europejskie trofeum klubowe więcej razy niż Nottingham, a tylko sześć uczyniło to dwa razy z rzędu, jak oni. Tylko Forest i Inter w 1963 roku zdobyły Puchar Mistrzów w swoim debiucie, nie przegrywając w nim żadnego spotkania.

Są też jedynym klubem na świecie, który więcej razy wygrał Puchar Mistrzów, niż zdobył mistrzostwo kraju. Są także niestety jedynym zwycięzcą tych rozgrywek, który po ich wygraniu spadł do trzeciej ligi. Miało to miejsce w 2005 roku. Od tego czasu zaczęła się mozolna odbudowa klubu. Szła jednak dość opornie. W latach 2012-2017 pod wodzą inwestora z Kuwejtu nie udało się mu choćby zbliżyć do Premier League.

Nottingham będzie najlepszym klubem Anglii poza Wielką Szóstką?

Dalszą historię od przejęcia klubu przez Evangelosa Marinakisa do awansu do Premier League i skoku do czołówki jej tabeli opisywał Michał Kołkowski. Dziś Forest po ofensywie transferowej z wyceną przekraczającą pół miliarda euro zaczyna walczyć o status najlepszego klubu Anglii poza Wielką Szóstką.

W zeszłym roku poszło im całkiem nieźle, w tym zaczęli znacznie słabiej i z jedną wygraną są na piętnastej pozycji w Premier League. Muszą jednak łączyć występy w kraju z pierwszym po trzech dekadach startem w europejskich pucharach.

Z naszej wczorajszej analizy Ligi Europy wynika, że Nottingham jest tam kandydatem do pierwszej czwórki. Potwierdzili to już w pierwszej kolejce, remisując na wyjeździe z Betisem po dwóch golach Igora Jesusa, ściągniętego niedawno za dziesięć milionów funtów z Botofago.

Trudniejszych meczów w fazie ligowej drużyna prowadzona przez Ange Postecoglou w teorii mieć nie będzie, bo zostało jej domowe spotkanie z Porto i mecze z rywalami z niższych koszyków. Może więc zespół, w którym występuje Ołeksandr Zinczenko, powtórzy drogę ekipy Clougha sprzed ponad pół wieku i w kilka lat Nottingham z drugiego szczebla ligowego dotrze do triumfu w europejskim pucharze?

Odpowiedź poznamy najpóźniej w maju w stambulskim finale.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZLO O PREMIER LEAGUE:

Fot. Newspix.pl

3 komentarze

Kocha sport, a w nim uwielbia wyliczenia, statystki, rankingi bieżące i historyczne, którymi się nałogowo zajmuje. Kibic Górnika Wałbrzych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Europy

Reklama
Reklama