Gdyby to był inny klub, inny trener, odpowiedź na tytułowe pytanie byłaby oczywista – tak, to powinien być mecz o posadę, a przynajmniej początek serii meczów o posadę. No, ale mowa o Marku Papszunie i Rakowie, więc pewności nie ma żadnej, w zasadzie można wątpić, czy nawet porażka z Lechem Poznań cokolwiek w Częstochowie zmieni.

Niemniej gdyby zapomnieć o nazwisku trenera, wszystko byłoby w zasadzie jasne. Mamy drużynę, która mimo milionowych inwestycji punktuje fatalnie – po siedmiu kolejkach ma siedem punktów i wisi nad strefą spadkową tylko dlatego, że Lechii odjęto pięć punktów, w przeciwnym razie Raków po prostu byłby pod kreską. Dla porównania Jagiellonia, która milionowych inwestycji w zespół zdecydowanie nie podejmuje, bo albo wypożycza piłkarzy, albo płaci jak najmniej, ma po takiej samej liczbie spotkań 16 punktów i jeśli ogra Legię, będzie liderem Ekstraklasy.
Raków rozczarowuje w Ekstraklasie. To początek końca Papszuna w Częstochowie?
Ponadto – w przypadku Rakowa – mówimy o zespole, który jest dość kiepsko zarządzany pod względem logistycznym. Trudno bowiem zrozumieć, ile można wydać pieniędzy, a i tak nie być zadowolonym z tego, jak wygląda skład zespołu. Rocha najtańszy nie był, ale już go w zespole nie ma, jest za to wymyślony na szybko Rondić. Struski też za czapkę gruszek się w Rakowie nie pojawił, natomiast nie został nawet zgłoszony do Ligi Konferencji i żadne tłumaczenia – którymi raczy nas Raków – tego obrazu bałaganu nie zmienią.
Diaza po marnym sezonie wykupiono, by zaraz wypożyczyć z opcją transferu definitywnego, dużo wcześniej zapłacono około miliona euro za Makucha, by ten nie był żadnym wzmocnieniem – ciekawe, czy ostatecznie strzeli dla Rakowa więcej gola niż Piotr Wlazło tylko w zeszłym sezonie Ekstraklasy dla Stali Mielec. Ma o tyle łatwiej, że Stali w elicie już nie ma.
Co więcej – nie były te i inne transfery wymysłem dyrektora sportowego, który na siłę wciskał trenerowi niechcianych piłkarzy, tylko trener ma jak na polskie standardy – a może i nie tylko – cholernie dużo do powiedzenia.
Zatem: choć płaci się dużo, wyniki absolutnie się nie zgadzają, a jeśli dodać różne sygnały od zawodników – na przykład od Iviego – nie wygląda to najlepiej. Delikatnie mówiąc. Ale w Rakowie patrzą na to inaczej, jeszcze przed meczem z Legią – a po fatalnym występie z Górnikiem – dziennikarze donosili, że tematu zmiany szkoleniowca nie ma.

Lojalność w Rakowie. Czy Papszun otrzymał zbyt duży kredyt zaufania?
Taka lojalność względem szkoleniowca ma swoje dobre i złe strony.
Na pewno to pozytywne, że Papszun dostaje czas na ogarnięcie zespołu, bo jednak coś się w nim zmieniło – nie ma w środku Berggrena i Koczerhina, a środek był w tej układance kluczowy. Oczywiście znów można się odnieść do Jagiellonii, która też przeszła rewolucję i nie smęci poniżej krytyki, natomiast futbol to nie jest równanie matematyczne, nie zawsze wynik jest taki sam i jeszcze czasem trzeba na niego poczekać.
Ponadto na ten czas Papszun na pewno zasłużył. Znów – można się zastanawiać ile powinien go dostać, niemniej kiedy wrócił do Rakowa natychmiast dźwignął go z bardzo przeciętnego siódmego miejsca i długo grał o mistrzostwo, ostatecznie kończąc jako wicemistrz.
Poza tym nie wszystko musi się skupiać wokół Papszuna, piłkarze też powinni wziąć odpowiedzialność, na pewno większą niż biorą dotychczas. Jeśli jeszcze parę miesięcy temu potrafili zagrać dobry mecz, to – krótko mówiąc – teraz też powinni chociaż od czasu do czasu potrafić, niestety jakby zapomnieli jak gra się w piłkę. No i jeśli odrzucimy absurdalną myśl, że Papszun przez lato oduczył się wszystkiego o trenerce, to można się zastanawiać: co jest z tymi piłkarzami?
Dlaczego Tudor wygląda gorzej niż – jak zauważyli Mietek z Julkiem Sipiką – Bartłomiej Kłudka, dlaczego Arsenić nie potrafi bronić, dlaczego jak już uda się stworzyć sytuację podbramkową, to Raków regularnie pudłuje (choćby druga połowa z Górnikiem)? Wiadomo, że trener ma swoje za uszami, ale już bez przesady – nie był w stanie odebrać każdemu piłkarzowi umiejętności, nie był w stanie przez jedno lato zrobić z tych gości ludzi na poziomie, momentami, kandydata do spadku.
Natomiast jest też ta druga strona – nawet gdyby piłkarze okazali się nieco poważniejsi, to ile w tym układzie by to dało? Czy Raków znów włączyłby się do czołówki, czy jednak paliwo wystarczyłoby mu na – powiedzmy – środek tabeli? No bo wracając do początku – nawet jeśli można i trzeba winić piłkarzy, to jednak błędy Papszuna są ewidentne. O, kolejny przyszedł do głowy, dość naturalnie wpadają: klub zainwestował sporo kasy w swoje dziesiątki, by na Legię wyszedł trójkąt Brunes-Rondić-Ivi, czyli kompletne zaprzeczenie tego, co budowano w okienku transferowym.
Marek Papszun powiedział otwarcie: Raków zagrał pseudospektakl
Pytanie też, czy trenera stać na zwrot – niby ostatnio przyznał się do pseudospektaklu z Górnikiem, mówił, że przed meczem z Legią zespół pracował inaczej, ale efektu w spotkaniu to nie przyniosło. Legia była zdecydowanie lepsza, a Raków uratował wątpliwy karny.
Trudny czas przed władzami Rakowa. Muszą się zastanowić ile czasu chcą dać Papszunowi, w którym miejscu ewentualnie powiedzieć „dość”. Gdyby trenerem był jakiś losowy człowiek, powiedzieliby już teraz, ale trenerem jest Papszun. Z kolei bez Papszuna klubu nie byłoby w tym miejscu, w którym jest obecnie, czyli po mistrzostwie Polski, po trofeach, po grze w Europie. Jak to zważyć – lojalność a wyniki, konieczność wygrywania?
Nie zazdrościmy tej zagadki.
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Marek Papszun ocenił remis z Legią. „Wybroniliśmy się i to jest dobry prognostyk” – EKSTRAKLASA
- Co to było?! Paździerz w Częstochowie zakończony remisem – EKSTRAKLASA
- Niels Frederiksen: Nie powiedziałbym, że Raków jest w kryzysie
Fot. Newspix