Reklama

U Haalanda po staremu – kolejny gol, kolejny rekord. Gładki triumf Manchesteru City – LIGA MISTRZÓW

Michał Kołkowski

18 września 2025, 23:09 • 4 min czytania 5 komentarzy

50 bramek w 49 meczach – bilans Erlinga Haalanda w Lidze Mistrzów jest tak dobry, że aż trudno uwierzyć, że jest prawdziwy. A jednak – norweski napastnik zapisał na swoim koncie pięćdziesiąte trafienie w Champions League w dzisiejszym spotkaniu z Napoli i powiódł Manchester City do zwycięstwa 2:0 nad mistrzami Włoch. Zwycięstwa, dodajmy, które przyszło Obywatelom relatywnie łatwo. Goście od 21. minuty musieli sobie radzić w dziesiątkę, no i cóż… Skończyło się to tak, jak musiało się skończyć.

U Haalanda po staremu – kolejny gol, kolejny rekord. Gładki triumf Manchesteru City – LIGA MISTRZÓW

Choć na przerwę obie ekipy schodziły przy bezbramkowym remisie, co mogło jeszcze postawiać promyczek nadziei na emocjonujące starcie w drugiej połowie. Haaland i jego koledzy zadbali jednak o to, by emocji było dziś jak najmniej.

Reklama

Manchester City – Napoli 2:0. Łatwa wygrana Obywateli

Powrót Kevina De Bruyne na Etihad Stadium w barwach Napoli – to był najbardziej ekscytujący wątek dzisiejszego spotkania. No, przynajmniej do pierwszego gwizdka. Były gwiazdor Manchesteru City nie zdążył bowiem zaprezentować na murawie niczego wyjątkowego, a już musiał opuścić boisko. Antonio Conte zdjął 34-latka w 26. minucie gry, reagując w ten sposób na czerwoną kartkę dla Giovanniego Di Lorenzo. Kibice gospodarzy pożegnali Belga gromką owacją, a my równocześnie zaczęliśmy się żegnać z marzeniami o wyrównanym widowisku. Stało się jasne, że od tego momentu City będzie dokręcać śrubę, a Napoli – walczyć o przetrwanie.

Oczywiście ekipa z Manchesteru miała wyraźną przewagę już wówczas, gdy rywalizacja wciąż toczyła się jedenastu na jedenastu. Ale w początkowej fazie meczu mistrzowie Włoch potrafili się jednak od czasu do czasu odgryzać, choćby po stałych fragmentach gry. No a później City zdominowało już spotkanie w stu procentach.

Tak naprawdę Napoli przy życiu trzymały – przynajmniej do pewnego momentu – tylko znakomite interwencje Vanji Milinkovicia-Savicia.

Czy Di Lorenzo słusznie obejrzał czerwony kartonik? Bez dwóch zdań. Dał się ograć Erlingowi Haalandowi, przegrał z nim pojedynek, a kiedy próbował ratować się desperackim wślizgiem, po prostu sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Norwega. Wprawdzie arbiter nie zauważył przewinienia w pierwsze tempo, ale brak interwencji VAR-u po tej akcji byłby grubym skandalem. Na szczęście wideoweryfikacja zrobiła swoje i Di Lorenzo wyleciał z boiska.

Inna sprawa, że gospodarze – przynajmniej przed przerwą – nie do końca wykorzystali grę w przewadze jednego piłkarza. Owszem, jako się rzekło, ich przewaga w posiadaniu piłki była wręcz miażdżąca, oddali też sporo strzałów na bramkę Napoli, ale nie były to na ogół uderzenia z takich naprawdę czystych pozycji. Goście całkiem nieźle przeorganizowali się w defensywie i naprawdę sprawnie radzili sobie z powstrzymywaniem dryblingów niestrudzonego Jeremy’ego Doku czy odcinaniem Haalanda od dośrodkowań. Za dotrwanie do przerwy z czystym kontem należy ich zatem bez wątpienia pochwalić.

Erling Haaland z golem numer 50 w LM. Rekordowe tempo Norwega

Na tym jednak pomału kończymy komplementowanie neapolitańczyków. Po przerwie Obywatele wrzucili bowiem wyższy bieg, no i z tym już mistrzowie Italii sobie najzwyczajniej w świecie nie poradzili. Przestali nadążać. Doku stał się dla nich nieuchwytny, Haaland wymknął się spod krycia, no i cóż – było pozamiatane.

W 56. minucie wynik otworzył Norweg, który w nietypowym, ale efektownym stylu zamienił na bramkę ładne dogranie Fodena.

Dziesięć minut później błysnął natomiast Doku.

Co tu kryć – było po meczu. Napoli nawet nie udawało, że ma zamiar walczyć o redukowanie strat. Goście pozostali ustawieni w głębokim bloku defensywnym i interesował ich na Etihad Stadium wyłącznie jak najniższy wymiar kary. No a The Citizens nie mieli zamiaru szarpać się w końcówce o jak najokazalszą wygraną. Po co się niepotrzebnie przemęczać, skoro już za trzy dni czeka ich szlagierowe spotkanie w Premier League z Arsenalem?

Koniec końców – mecz totalnie bez historii. Poza kolejnym rekordowym dokonaniem Haalanda, który pięćdziesiątą bramkę w Champions League strzelił najszybciej w historii. Poprzedni rekordzista – Ruud van Nistelrooy – do osiągnięcia tego pułapu potrzebował trzynastu meczów więcej.


Ale czy rekord strzelecki w przypadku Haalanda to w ogóle jest jeszcze wielkie wydarzenie? Raczej kolejny dzień w biurze.

MANCHESTER CITY – SSC NAPOLI 2:0 (0:0)

  • 1:0 – E. Haaland 56′
  • 2:0 – J. Doku 65′

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. NewsPix.pl

5 komentarzy

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama