Reklama

Lewandowski chciał być jak Shearer. Dziś stawi czoła Newcastle w jaskini lwa – LIGA MISTRZÓW

Wojciech Piela

18 września 2025, 11:34 • 7 min czytania 12 komentarzy

Gdy we wrześniu 1997 roku Newcastle sensacyjnie pokonało Barcelonę, nazwisko Faustino Asprilli już na zawsze wpisało się w historię Ligi Mistrzów. Hat-trick Kolumbijczyka zapewnił mu nieśmiertelność w sercach fanów oraz pokazał, że pasja i spryt mogą prowadzić do niemożliwego. – Chcemy kolejnych magicznych wieczorów – mówi menedżer Newcastle, Eddie Howe. Dzisiaj dokładnie 28 lat i jeden dzień po tamtych chwilach Barcelona powróci na St. James’ Park.

Lewandowski chciał być jak Shearer. Dziś stawi czoła Newcastle w jaskini lwa – LIGA MISTRZÓW

Kliknij tutaj i oglądaj Ligę Mistrzów w Canal+

Reklama

Liga Mistrzów w Canal+

To był pierwszy mecz Newcastle United w historii Ligi Mistrzów. Sezon wcześniej klub został wicemistrzem Anglii, ale w następnym roku skończył dopiero na 13. miejscu. – Byliśmy nowicjuszami, a Barcelona europejską potęgą. Przysięgam, nigdy nie słyszałem takiego hałasu na stadionie piłkarskim – przypomina broniący wówczas dostępu do bramki Srok Shay Given. A przecież to było jeszcze przed przebudową, gdy obiekt Newcastle mógł pomieścić około 16 tysięcy mniej kibiców niż obecnie.

Newcastle kontra Barcelona po 28 latach znów w Lidze Mistrzów. Czy Sroki zaskoczą Dumę Katalonii?

Pikanterii tamtemu spotkaniu dodaje kilka niezwykłych historii. Pierwsza z brzegu? Brak legendarnego Alana Shearera, który w przedsezonowym meczu towarzyskim z Evertonem zerwał więzadło krzyżowe w kolanie. Przez całą jesień był niedostępny dla trenera być może ku rozpaczy pewnego polskiego chłopca. – Miałem koszulkę z nazwiskiem „Shearer” na plecach i numerem 9 – powiedział niedawno Robert Lewandowski w wywiadzie dla The Times. Snajper reprezentacji Polski tamtego wrześniowego wieczoru miał 9 lat. – Dostałem ją w prezencie od rodziny i nosiłem bardzo często, bo w tamtym czasie był na szczycie. Słynna cieszynka z podniesioną ręką? Oczywiście, robiłem ją, była wyjątkowa.

Takie słowa ze strony jednego z najlepszych napastników w historii dyscypliny muszą budzić respekt i szacunek. Wiadomo, że dziś Lewandowski ma do wykonania robotę i będzie skupiał się na tym, jak przechytrzyć obrońców rywala. Zapewne gdy dowie się jednak, że nie będzie miał okazji zamienić nawet kilku słów z idolem, wywoła to u niego lekkie rozczarowanie. – Możecie w to uwierzyć? Będę miał wtedy lot do Kansas! – opowiadał Shearer w podcaście The Rest is Football. – Premier League ma zobowiązania kibicowskie i organizuje imprezę dla fanów w Stanach. To było już dawno zaplanowane, ale nie dam rady pojawić się na meczu. Niestety, to dla mnie koszmar.

Cóż, tak jak w 1997 roku Shearera na boisku godnie zastąpił Asprilla, tak dziś na trybunach postara się to zrobić 52 tysiące rozentuzjazmowanych fanatyków Newcastle. Bilet na taki mecz dostać było niezwykle trudno, bo przecież występy w Lidze Mistrzów nie są dla Srok codziennością. W poprzednim sezonie zakwalifikowali się do niej mimo zajęcia dopiero 5. miejsca w Premier League i porażki w ostatniej kolejce z Evertonem. Anglia otrzymała możliwość wystawienia dodatkowej drużyny ze względu na dobre występy pozostałych ekip w Europie i nabicie krajowego współczynnika.

Drużyna z północy kraju chce jednak pokazać, że czuje się wśród elity, jak u siebie. O sile atmosfery na St. James’ Park w 2023 roku przekonało się już PSG. Ekipa Luisa Enrique poległa na tym stadionie aż 1:4, podczas ostatniej przygody Srok z Ligą Mistrzów. Tamtego wieczoru trudno było przypuszczać, że za niecałe dwa lata paryżanie staną się europejskim hegemonem. – To ekipa z czwartego koszyka, której nikt nie chciał. W zasadzie są kompletną drużyną. Grają intensywny, energetyczny futbol, któremu trudno się przeciwstawić – przyznawał jeszcze przed meczem Enrique, jakby przeczuwając, co może czekać jego zespół. Sam zresztą doskonale pamiętał wieczór z 1997 roku, gdyż występował wówczas w Barcelonie. Dla wielu fanów tamte europejskie noce pod kątem atmosfery można jedynie zestawiać z debiutem Kevina Keegana w 1982 roku, który pod koniec barwnej kariery dołączył do Newcastle.

W ekipie, która wygrywała z PSG czy która dziś stawi czoła Barcelonie nie znajdziemy jednak takich boiskowych artystów. Dość powiedzieć, że dwa lata temu na liście strzelców znaleźli się Miguel Almiron, Dan Burn, Sean Longstaff i Fabian Schar. To zawodnicy, którzy byli już w klubie, gdy Howe obejmował go w strefie spadkowej w listopadzie 2021 roku. Dziś Almiron gra już w Atlancie United, a Longstaff w Leeds, natomiast Burn i Schar dalej stanowią o sile defensywy i swoją nieustępliwością z pewnością uprzykrzą życie Lewandowskiemu, jak tylko się da.

Newcastle chce zmazać plamę

Dodatkową motywację będzie stanowił fakt, że wspominany triumf nad PSG okazał się jedynym w Lidze Mistrzów w sezonie 2023/24. Grupa śmierci, w której byli także Milan oraz Borussia Dortmund nie zwiastowała drogi usłanej różami, lecz fani Srok mieli duże poczucie rozżalenia. Nie ma co ukrywać, że również z powodu podyktowania kontrowersyjnego rzutu karnego w rewanżu z PSG przez Szymona Marciniaka. Polak w ósmej minucie doliczonego czasu gry w Paryżu dopatrzył się zagrania ręką Tino Livramento, po tym, jak wcześniej piłka trafiła go w żebra. Kylian Mbappe strzelił gola i padł remis 1:1, który przed ostatnią kolejką sprawił, że szanse Newcastle na awans spadły do minimum. – Co za straszny sędzia. Wspaniała walka na wyjeździe w wykonaniu każdego zawodnika. Nie powinna tego zepsuć obrzydliwa decyzja – skwitował po meczu Shearer. Ostatecznie Sroki przegrały w ostatniej kolejce z Milanem i zajęły w grupie ostatnie, 4. miejsce.

Początek sezonu w wykonaniu Newcastle jest jak na razie dosyć dyskretny, choć wypada zwrócić uwagę na czyste konta zachowane w trzech z czterech ligowych spotkań. Jedyny mecz, w którym tracili gole, to starcie przeciwko niepokonanemu Liverpoolowi, gdzie zresztą i tak grając w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Anthony’ego Gordona solidnie powalczyli. Dopiero gol w dziesiątej minucie doliczonego czasu gry 16-letniego Rio Ngumohy zapewnił mistrzom Anglii trzy punkty. Pierwsze zwycięstwo dla Newcastle to jednak dopiero dzieło ostatniej soboty i triumf nad Wolverhampton. Zwycięskiego gola strzelił nowy idol trybun, porównywany już do Rudiego Vollera – Nick Woltemade.

Nick Woltemade świętuje gola Newcastle z Wolves

Nick Woltemade świętuje zwycięskiego gola przeciwko Wolverhampton

Pozyskanie napastnika Stuttgartu za 65 milionów funtów to rekord transferowy w 144-letniej historii klubu. Ma on ukoić skołatane serca fanów po wycieńczającej sadze związanej z odejściem Alexandra Isaka. Najlepszy strzelec poprzedniego sezonu w barwach Newcastle niemal całe lato protestował, nie grał i trenował jedynie indywidualnie próbując wymusić transfer. Ostatecznie kilka godzin przed zamknięciem okienka transferowego stał się piłkarzem Liverpoolu. 130 milionów funtów to najdroższa transakcja w historii brytyjskiego futbolu, a sporą część funduszy przeznaczono nie tylko na Woltemade, ale również na Yoane’a Wissę, który kosztował 55 milionów. Byłego gracza Brentfordu zabraknie jednak jeszcze przez kilka tygodni, gdyż doznał kontuzji kolana podczas zgrupowania reprezentacji DR Kongo. Cała nadzieja więc w 23-letnim Niemcu. – Może nam dać zdecydowanie więcej niż tylko gole. Ma niemal dwa metry, a gra głową wcale nie należy do jego największych atutów. Świetnie potrafi cofać się do rozegrania i ma świetną technikę. Ponadto, nie unika kontaktu z zespołem i dobrze wprowadził się do szatni – chwalił swojego nowego podopiecznego po debiucie z Wolves Howe.

Woltemade w jednym z pierwszych wywiadów po transferze na pytanie, którym zawodnikiem się inspirował w czasach młodości bez wahania odpowiedział: – Lewandowski. Rekordy i statystyki Polaka w Bundeslidze to jedno, ale jeden z najbardziej utalentowanych niemieckich graczy stawiający naszego rodaka za idola? Miło, miło.

Mocny środek pola i rozsądny Howe

Sztafeta pokoleń Shearer – Lewandowski – Woltemade jest więc wyraźnie zarysowana, ale pytanie którzy z nich będą mieli dziś więcej powodów do zadowolenia. Newcastle liczy mocno także na swój wytrwale pracujący środek pola. Bez znakomitej postawy kapitana Bruno Guimaraesa, a także Joelintona oraz Sandro Tonaliego nie byłoby zwycięstwa w Pucharze Ligi po finale z Liverpoolem. Dla Newcastle marcowy triumf był pierwszym krajowym trofeum od 70 lat, a jakimkolwiek od 1969 roku, gdy sięgnęli po Puchar Miast Targowych. Feta objęła około 300 tysięcy fanów i trwała dobry tydzień. – Ciężko przyzwyczaić do tego wątrobę, ale gdyby pojawiły się kolejne puchary, damy radę – uśmiechał się wówczas Shearer.

Nadzieję na walkę o najwyższe cele daje Eddie Howe, który okresem w Newcastle solidnie pracuje na uznanie ze strony reprezentacji Anglii czy Manchesteru United. Co jakiś czas, pojawiają się plotki mówiące o tym, że może on wyfrunąć z gniazda Srok. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że mimo braku gry w Lidze Mistrzów, Czerwone Diabły wygrały latem z Newcastle walkę o sprowadzenie Bryana Mbeumo czy Benjamina Sesko. Howe może pomyśleć, że gdzie indziej miałby jeszcze większe możliwości, natomiast konsekwentnie dąży również do tego, aby powiększać je w Newcastle.

Pieniądze z narodowego funduszu Arabii Saudyjskiej pomogły klubowi w pierwszej fazie rozwoju, ale ostatnimi laty nie płynęły już tak szerokim strumieniem. Angielski szkoleniowiec uszył ze swojego materiału całkiem zgrabne odzienie, które spokojnie można nazwać odświętnym. Dziś pora na galową prezentację, tak aby jak najmocniej zakręcić w głowie wielkiej Barcelony.

Planujesz pierwszy kupon w zakładach sportowych? Sprawdź, gdzie dostępny jest zakład bez ryzyka i przejrzyj typy bukmacherskie na dziś, aby być gotowym na początek przygody z bukmacherką.

CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW NA WESZŁO:

fot. Newspix

12 komentarzy

Uwielbia sport, czasem nawet próbuje go uprawiać. W przeszłości współtworzył legendarne radio Weszło FM, by potem oddawać się pasji do Premier League na antenie Viaplay. Formaty wideo to jego żywioł, podobnie jak komentowanie meczów, ale korzystanie z języka pisanego również jest mu niestraszne. Wytężone zmysły, wzmożona czujność i mocne zdrowie – te atrybuty przydają mu się zarówno w pracy, jak i życiu codziennym. Żyje nadzieją na lepsze jutro słuchając z zamiłowaniem utworów Andrzeja Zauchy czy Krzysztofa Krawczyka – bo przecież bez przeszłości nie ma przyszłości.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Liga Mistrzów

Hiszpania

Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”

Wojciech Piela
4
Szczęsny rozbrajająco szczery: „Rekord Barcelony? Niestety mój”
Reklama
Reklama