George i Timothy Weah to pierwszy ojciec i syn, którzy strzelili gola przeciwko Realowi Madryt w europejskich pucharach. Przed nimi było jednak dziesięć par, które pokonały bramkarza Królewskich także w rozgrywkach ligowych. O mały włos wśród nich znaleźliby się również Smolarkowie, jednak Ebiemu zabrakło centymetrów, gdy trafił w słupek. Takie duety to nie tylko zawodnicy z futbolowej prehistorii, ale także znane nazwiska, jak Xabi Alonso, Mikel Merino czy Diego Simeone.

W jednym przypadku blisko było nawet do tercetu strzelców: dziadek, ojciec i syn.
George i Timothy Weah. Ojciec i syn strzelili gola Realowi
W niewielu krajach świata wskazanie jednoznacznie najlepszego piłkarza wszech czasów jest tak proste jak w przypadku Liberii. George Weah był najlepszym piłkarzem Afryki w latach dziewięćdziesiątych, a według niektórych – nawet w całej historii. Pod koniec kariery był bliski wprowadzenia swojej ojczyzny do finałów mistrzostw świata w 2002 roku. Zabrakło im tylko punktu do Nigerii.
W 1988 grał w lidze kameruńskiej, a francuski selekcjoner kadry tego kraju polecił go niejakiemu Arsene’owi Wengerowi, który prowadził Monaco. Transfer kosztował… dwanaście tysięcy funtów. W księstwie strzelił prawie pięćdziesiąt bramek i przeszedł do PSG. To właśnie tam w marcu 1993 roku zmierzył się w ćwierćfinale Pucharu UEFA z Realem Madryt. W Madrycie gospodarze wygrali 3:1 po golach Butragueño, Zamorano i Michela. W rewanżu sygnał do ataku dał swoim golem strzelonym głową właśnie Weah, ale aż do 80. minuty było zaledwie 1:0. Wtedy jednak Ginola i Valdo zapewnili paryżanom prowadzenie 3:0, a we wszystkich bramkach maczał swoje palce Liberyjczyk.
Gol Zamorano w doliczonym czasie oznacza dogrywkę, ale Kombouaré dorzucił jeszcze jedną bramkę dla PSG, które awansowało do półfinału.
Syn idzie w ślady ojca
Równo rok później oba zespoły trafiły na siebie na tym samym etapie w nieodżałowanym Pucharze Zdobywców Pucharów. Na Santiago Bernabeu dominacja gospodarzy była totalna, a sędzia nie zauważył, że po jednym z ich strzałów piłka przekroczyła linię bramkową. Tymczasem jedyną uznaną bramkę strzelił ponownie George Weah. Rok później, już po przejściu do Milanu dostał Złotą Piłkę.
W latach 2018-2024 został prezydentem Liberii. Rodacy nie byli jednak przesadnie zadowoleni z jego rządów i minimalnie przegrał kolejne wybory. Przekazał jednak pokojowo władzę, co w tym regionie zdecydowanie nie jest normą.
Timothy Weah urodził się w roku 2000 w Nowym Jorku. Gra w reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Przeszedł przez akademię PSG, a w Lille i Juventusie rozwinął się piłkarsko. Złota Piłka raczej mu nie grozi, ale wczorajszy gol sprawił, że przeszedł do historii. George i Timothy to pierwsza para: ojciec i syn, która strzeliła bramkę przeciwko Realowi Madryt w europejskich pucharach.
Olympique Marsylia poszła po swojego gola w starciu z Realem Madryt!💪 Timothy Weah trafił do siatki! 🔥
📺 Transmisja meczu trwa w CANAL+EXTRA1 i w serwisie CANAL+: https://t.co/OFoz9m2gHf pic.twitter.com/QKZZNaQI7m
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) September 16, 2025
W europejskich pucharach nigdy dotąd się to nie zdarzyło, ale postanowiłem sprawdzić, jak wiele było takich duetów uwzględniają także rozgrywki krajowej. Zanim jednak do tego przejdę, warto podkreślić, jak blisko znalezienia się w tym gronie byli Polacy!
W 1991 Włodzimierz Smolarek strzelił bramkę dla Utrechtu w meczu Pucharu UEFA przeciwko Realowi. Jak przypomniał mi na portalu X użytkownik Robert Woźniak, syn Włodzimierza – Ebi dwukrotnie zagrał przeciwko temu klubowi w lidze w barwach Santanderu i o mały włos trafiłby do siatki. Uderzył jednak w słupek.
Legendy z dawnych czasów
José Torres Mourelle strzelił w 1932 roku gola Realowi w barwach Deportivo La Coruna w Pucharze Króla, a dwadzieścia lat później jego syn Carlos Torres Barallobre trzykrotnie pokonał bramkarzy Królewskich w meczach ligowych.

George i Timothy Weah na lotnisku w Marsylii
Luis María Uribe studiował w Madrycie w latach dwudziestych i rozegrał nawet jedno spotkanie w najlepszym klubie stolicy. Po powrocie do rodzinnego Bilbao strzelił w 1931 bramkę w meczu ze swoim dawnym pracodawcą. W 1957 i 1960 tego samego dokonał jego syn Ignacio Uribe.
Mariano Martín zaliczał trafienia w trzech El Clasico w czasie II wojny światowej. Grał też wtedy w kadrze Hiszpanii. Jego syn Antonio Martín López jest kompletnie anonimowym piłkarzem, ale w 1972 roku w barwach drugoligowego Sant Andreu strzelił gola Realowi w dwóch meczach Pucharu Króla.
Kolejny duet Katalończyków to Pepe i Eduardo Mauri. Ojciec trzykrotnie pokonał golkipera Los Blancos w lidze w latach pięćdziesiątych, a syn w 1987 roku. Obaj uczynili to będąc graczami Espanyolu.
Koniec jednak z piłkarzami zupełnie nieznanymi dzisiejszym kibicom. Należy im się pamięć i szacunek, ale wśród rodzicielskich duetów strzelających Realowi są także zawodnicy, których kojarzy dziś każdy miłośnik futbolu.
Syn rodzi się po dziewięciu miesiącach od bramki ojca
Xabiego Alonso wszyscy znamy. Jednak fakt, że jego ojciec – Periko, był całkiem niezłym graczem, jest nieco zapomniany.
Może nie w Polsce, bo niektórzy pamiętają, że jedynego gola w reprezentacji strzelił w meczu z nami na stadionie ŁKS-u w 1981 roku, tuż przed wybuchem stanu wojennego. Do powołania przyczyniły się pewnie trzy gole, które strzelił Realowi w 1980 i 1981 roku w barwach Realu Sociedad. Zagrał na mundialu w ojczyźnie, po czym przeszedł do Barcelony, dla której strzelił zwycięskiego gola na 2:1 w El Clasico, po tym jak na 1:1 wyrównał Maradona.

Periko Alonso przy piłce w meczu mistrzostw świata
Nie wiem jak hucznie Periko świętował pierwszego gola strzelonego Realowi na stadionie w San Sebastian, ale faktem jest, że po niecałych dziewięciu miesiącach urodził się mu syn Xabi Alonso.
Obecny trener zespołu z Madrytu mógł sobie po wczorajszym meczu uścisnąć dłoń z Timothym Weahem, bo obaj powtórzyli wyczyny swoich ojców. Alonso strzelił gola Realowi w lidze w 2003 roku, także występując w barwach Realu Sociedad.
Ciekawe, że w ostatnich latach było aż sześciu kolejnych piłkarzy, którzy zaliczyli trafienie przeciwko Los Blancos tak jak ich ojcowie.
Pierwszym był Mikel Merino, który nie poprzestał na bramkach strzelonych pięć lat temu. Zresztą także w barwach Sociedad. W kwietniu tego roku jako gracz Arsenalu dołożył gola w meczu Ligi Mistrzów. Jego ojciec Ángel Merino urodził się w stolicy, ale nigdy w Realu nie zagrał. Strzelił mu za to grając w Osasunie w dwóch meczach w latach 1988 i 1992, za drugim razem występując u boku Jana Urbana.
Ta rodzina miała swoje wielkie chwile także w 2024 roku, gdy Mikel strzelił bramkę na Euro na tym samym stadionie w Stuttgarcie, na którym w 1991 uczynił to w Pucharze UEFA jego ojciec. Co ciekawe, wykonał wówczas identyczną cieszynkę.
Diego Simeone strzelił Królewskim tylko jedną bramkę w lidze w 1994 roku w derbach stolicy. Jego syn Giovanni powtórzył to 29 lat później w spotkaniu Ligi Mistrzów w barwach Napoli. Nie wiem, czy był wcześniakiem, ale przyszedł na świat osiem miesięcy po golu ojca w Madrycie.
Jedyni spoza Hiszpanii
Jedyną parą poza Weahami, w której zarówno ojciec, jak i syn pokonała bramkarza Realu poza rozgrywkami w Hiszpanii, są Mac Allisterowie. Ich znaleźć mi było najtrudniej, bo przecież Carlos Mac Allister nie wyściubił nosa poza Argentynę. Zagrał tylko trzy mecze w reprezentacji, a bardziej znany jest z tego, że był ministrem sportu swojej ojczyzny.
Na początku lat dziewięćdziesiątych wymyślono jednak Copa Iberoamericana. Mieli się w nim mierzyć zdobywcy Złotego Pucharu Ameryki Południowej czyli odpowiednika naszego Superpucharu, z triumfatorami Pucharu Króla z Hiszpanii. W 1994 roku Boca Juniors zagrali w nim z Realem, a Carlos Mac Allister strzelił bramkę. Była to pierwsza i… ostatnia edycja tych rozgrywek. W tym przypadku syn przerósł ojca, a po tym jak został mistrzem świata, Alexis Mac Allister zaliczył trafienie przeciwko madrytczykom w meczu Ligi Mistrzów w listopadzie ubiegłego roku w barwach Liverpoolu.

Fran to legenda Deportivo La Coruna. Rozegrał tam ponad pół tysiąca meczów strzelając przeciwko Realowi aż pięć bramek w latach 1993-2002. Co ciekawe wcześniej podpisał za plecami Depor kontrakt ze stołecznym klubem, ale nie wszedł on ostatecznie w życie. Jego syn to Nico González, który w lutym, dwa tygodnie po przejściu do Manchesteru City, strzelił w doliczonym czasie gry gola w meczu z Realem.
Dziadek, ojciec i syn!
Marcos Alonso jest wychowankiem Realu. Przez wiele lat grał w Chelsea, a potem w Barcelonie, ale gola przeciw swojemu byłemu klubowi strzelił dopiero w tym roku w Pucharze Króla w barwach Celty Vigo. Tu historia rodzinna jest najciekawsza. Zarówno jego ojciec, jak i dziadek nosili także przydomek „Marcos Alonso”, choć najstarszy nazywany był „Marquitos”. Nie tylko przez prawie dekadę grał w Realu, ale występując w Santanderze i Murcii aż siedem razy mierzył się z tym utytułowanym klubem. Pech chciał, że ani razu nie trafił do siatki, ale udało się to jego synowi, który w latach osiemdziesiątych aż cztery razy pokonywał golkiperów Los Blancos grając w Atletico i Barcelonie. Niestety przodkowie obecnego gracza Celty zmarli, zanim strzelił on swoją historyczną bramkę.
Niewiele zabrakło, by gole Realowi strzelił zatem dziadek, ojciec i syn. Może uda się to potomkowi Timothy’ego Weaha?
CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:
- Trent Alexander-Arnold kontuzjowany. Może opuścić ważne mecze
- Roberto De Zerbi mocno o rzucie karnym dla Realu: To wstyd
- Real Madryt marzy o tym stoperze. „Jude Bellingham obrony”
Fot. Newspix.pl