Reklama

Haditaghi tak wspierał Kolendowicza, że aż go zwolnił – Ekstraklasa

Jakub Białek

16 września 2025, 19:22 • 5 min czytania 54 komentarzy

Alex Haditaghi, wciąż nowa postać w uniwersum Ekstraklasy, okiwał Roberta Kolendowicza jak stary ligowy lis. Tak go wspierał, tak mu ufał, że aż go zwolnił.

Haditaghi tak wspierał Kolendowicza, że aż go zwolnił – Ekstraklasa

Ile razy my już widzieliśmy ten scenariusz? Najgorsze, co może usłyszeć trener od swojego przełożonego, to że „ma jego pełne wsparcie”. Jeśli w przestrzeni publicznej padają takie stwierdzenia, szkoleniowiec może już pakować walizki, a dyrektor sportowy, na wszelki wypadek, zaczynać rozglądać się po rynku w poszukiwaniu nowych nazwisk. Dokładnie taki los podzielił Robert Kolendowicz, o którym właściciel Pogoni Szczecin mówił…

Reklama

Haditaghi i pełne wsparcie dla Kolendowicza

21 lipca na X: – Wierzę w naszych trenerów — całkowicie. Nawet gdybyśmy rozpoczęli sezon wynikiem 0:8, nadal mieliby moje pełne wsparcie. To są utalentowani, oddani i kompetentni ludzie. Oni osiągną wyniki i nie powinni czuć presji — a jedynie wiarę.

12 sierpnia w Interii: – Jego pozycja jest bezpieczna w 100 proc. Gdy drużyna przegrywa, wszyscy nagle mówią: zwolnić trenera, zwolnić trenera! A ja nie chcę być jednym z tych właścicieli, którzy zareagują pod wpływem emocji. Wolę być w tej sprawie cierpliwy, dać szansę. W poprzednim sezonie Robert był dobrym trenerem i przecież to się nie zmieniło w ciągu chwili. Zwłaszcza, jeśli odpowiednio spojrzymy na nasz ostatni mecz. Gdyby Koulouris strzelił karnego, wygralibyśmy 2:1. Nie strzelił i przegraliśmy takim wynikiem.

Do tego jeszcze wypowiedź po finale Pucharu Polski, która jasno wskazuje, że Haditaghi zamierza iść z Kolendowiczem pod rękę.

2 maja: – Uważam, że jest świetnym liderem i trenerem. Wykonuje znakomitą pracę, motywując drużynę. Piłkarze są zjednoczeni, a trener Kolendowicz jest bardzo mądry taktycznie. Jestem jego fanem, ale musimy dać mu odpowiednie narzędzia do rywalizacji. Czyli lepszych, bardziej utalentowanych piłkarzy.

Współczynnik Expected Zwolnienie po takich wypowiedziach to mocne 0,7, no i wyszło jak zwykle. Kolendowicz tak był klepany przez władze klubu po plecach, że aż został zepchnięty w przepaść. To, że taki los czeka na szkoleniowca, można było zakładać już po jego wypowiedziach dla Kanału Sportowego, w których w oczywisty sposób uderzał we władze klubu, będąc zniesmaczony wszystkimi dużymi postaciami, jakie mają wkrótce trafić do Szczecina.

Nazwisk wokół naszego zespołu przewinęło się tyle, że zaczynam się gubić. Część była prawdziwa, część w ogóle. Chciałbym konkretów. Jestem zmęczony słuchaniem o Christianie Benteke, o innych wielkich nazwiskach. Czasami lepiej jest mniej mówić i więcej działać – mówił 44-letni trener.

I – co za ironia losu – kiedy tylko do Szczecina trafiło znane na całym świecie nazwisko, głowa Kolendowicza została ścięta.

Czy słusznie?

Dlaczego Kolendowicz został zwolniony?

Były trener „Portowców” – i tego nie da się obronić – w fatalny sposób rozpoczął ligę. Usprawiedliwianie zespołu za takie mecze jak 1:5 w Radomiu czy 0:3 z Górnikiem Zabrze wymagałoby sporej ekwilibrystyki słownej. Łatwiej byłoby poszukać okoliczności łagodzących po meczach w Gdyni (np. to, że Koulouris nie strzelił karnego w końcówce przy 1:1) czy w Kielcach (Dziekoński obronił dziesięć celnych strzałów), ale fakty są takie, że one też zostały przegrane. Cztery porażki w ośmiu kolejkach – to słaby bilans, po prostu.

Z drugiej strony, strata do czołówki nie jest jeszcze duża. Wisła Płock ma sześć punktów więcej, ale to pewne, że spuchnie. Pogoń ma tyle samo oczek, co Legia, Widzew czy Lech, o trzy mniej niż Jagiellonia. Wciąż nie ma jasnego podziału na walczących o mistrza i całą resztę, liga wcale szczecinianom nie uciekła.

Kolendowicz udowodnił podczas tej nieco ponad rocznej przygody na ławce trenerskiej, że zna się na swojej robocie. Zaimponował nam zwłaszcza wiosną, kiedy nad Szczecinem non stop latały grzmoty, były poważne problemy z płynnością finansową, kadra zespołu była niezwykle wąska, transfery nie nadawały się nawet na drużynę rezerw, a mimo to do samego końca walczył o puchary. Oczywiście, finalnie przegrał dwa finały – ten na Narodowym i później ten w lidze (starcie o trzecie miejsce z Jagiellonią), ale sam fakt, że po jego ekipie nie było w ogóle widać zawirowań organizacyjnych, mógł budzić uznanie.

Jak na złość, gdy przyszły lepsze finansowo czasy, to znacząco pogorszyła się gra. Ale i tu trzeba znaleźć czynniki, za które odpowiedzialności nie ponosi tylko trener. Z układanki Kolendowicza wyjęto najważniejszą postać, czyli Efthymiosa Koulourisa. Nawet, kiedy był jeszcze w Pogoni, to tylko ciałem, a nie duchem, co było widać po jego występach. Zastępstwo za tego napastnika w postaci Rajmunda Molnara przyszło dopiero… 30 sierpnia. Węgier nie zdążył jeszcze zagrać ani jednego meczu w wyjściowym składzie.

Inne nowe nabytki na razie nie powaliły. Ściągnięcie Sama Greenwooda robi wrażenie, ale co z tego, skoro Kolendowicz nawet nie dostał szansy na wprowadzenie go. Paul Mukairu, Mor N’Diaye, Musa Juwara, Jan Biegański – ci piłkarze na razie nie dojeżdżają. Z nowych twarzy, jedynie Jose Pozo i Marian Huja dają coś Pogoni, a to trochę mało. „Portowcom” przydałby się dziś drugi napastnik i ktoś do środka pola, ale oni wolą ściągać trzeciego lewego obrońcę, bo tak bardzo chcą mieć w zespole mocne nazwisko.

Szkoda Kolendowicza, bo trudno o inny wniosek niż ten, że to wszystko trochę stoi na głowie. Nie mamy wrażenia, że dostał prawdziwą szansę na wyjście z kryzysu. Po prostu nie został zwolniony w pierwsze tempo, a w drugie. Ciekawe, ile potrwa jego bezrobocie – przez cały rok w Pogoni spisał się na tyle dobrze, że finalnie nie będzie miał żadnych problemów ze znalezieniem kolejnego klubu w Ekstraklasie.

WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:

Fot. newspix.pl

54 komentarzy

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama