Rekordowe, historyczne, niesamowite, pasjonujące i… świetne, po prostu. Wiele epitetów pasuje nam do opisania tego dopiero co zamkniętego letniego okienka w Ekstraklasie. Niektóre sprawy się jednak nie zmieniają – nadal uwielbia się w Polsce Hiszpanów, nadal transfery piłkarzy z zagranicznymi paszportami są dla naszych klubów niezwykle istotne. Tyle że teraz wszystko jest lepsze, większe i droższe. Tu też da się wyliczać epitety w nieskończoność…
Ekstraklasa i ogólnie polska piłka klubowa często obrywają od różnych ekspertów za transfery piłkarzy z zagranicy. Fakt – ściągając zawodników bez polskiego paszportu często blokuje się w kadrze miejsce, na które mógłby wskoczyć jakiś nasz rodak. Ale czy faktycznie mógłby?
Jeśli mógłby, to czemu nie wskakuje?
Skok jakościowy naszej ligi odbył się przy ogromny udziale graczy zagranicznych – kolejny fakt. To ekscytujące okienko, które już niestety za nami, przynosi kolejne nazwiska, które mogą namieszać w Ekstraklasie, ale też pomóc polskim zespołom na arenie międzynarodowej. Greenwood, Zeqiri, a u naszych pucharowiczów Weisshaupt, Pozo czy Agnero. Wszystkie te postaci w jakiś sposób działają na wyobraźnię i trudno porównywać tego typu piłkarzy z wprowadzonymi do przestrzeni publicznej przez Romana Koseckiego panami Wingungu, Ciondundu i Tralalą.
– Nie możesz zabronić przyjeżdżać obcokrajowcom – mówił były reprezentant Polski w niedawnej rozmowie z Weszło. – Możesz natomiast wprowadzić przepis, w którym narzucasz nakaz gry pięciu Polaków. To trochę tak, jak z zasadą o młodzieżowcu, to nie jest limit obcokrajowców, a minimum naszych rodaków – tłumaczył. Ale zaznaczał też wyraźnie: – Gdyby to był dobry piłkarz, może jakiś reprezentant swojego kraju – okej, niech gra.
Kosecki o stawianiu na młodzież: Trenerom brakuje jaj [CZYTAJ WIĘCEJ]
Do Ekstraklasy nie trafiają już tylko najdziwniejsze z dziwnych zagranicznych wymysłów. Dlatego nie bijemy na alarm, zauważając, że w zespołach grających w tym sezonie na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce przybyło piłkarzy niepolskich.
Obcokrajowcy w Ekstraklasie. Transfery, które przeprowadzają wszyscy
Nie ma w naszej lidze zespołu, który nie sprowadziłby w tym okienku piłkarza spoza Polski. Dyrektorzy sportowi naszych klubów przegrzebują w pocie czoła głównie rynki zagraniczne i to stamtąd ściągają najwięcej zawodników. Właściwie tylko dwa kluby w ekstraklasowej stawce zatrudniły w tym okienku więcej Polaków niż obcokrajowców. Takim „sukcesem” mogą się pochwalić włodarze GKS-u Katowice (trzech piłkarzy zagranicznych, siedmiu Polaków) i od biedy Motoru Lublin (czterech piłkarzy zagranicznych, pięciu Polaków, przy czym jeden już wypożyczony do Warty Poznań). Nie bierzemy tu pod uwagę zawodników z rezerw czy powrotów z wypożyczeń.
Na przeciwległym brzegu znajdują się Pogoń, Piast czy Radomiak, które zatrudniały w tym okienku po jednym Polaku – odpowiednio byli to Jan Biegański, Filip Borowski i Filip Majchrowicz. A reszta? Reszta to zagraniczniacy o różnej jakości, często też adekwatnej do poziomu zespołu. Lepsi w Szczecinie, tacy sobie w Gliwicach.
W oparciu o dane Transfermarktu doliczyliśmy się w sumie 181 transferów przychodzących do Ekstraklasy w letnim okienku, wliczając wykup piłkarzy po wcześniejszych wypożyczeniach. 123 przypadki dotyczyły piłkarzy z zagranicznymi paszportami. Ponad dwie trzecie, 68% wszystkich ruchów. Sporo, ale w ostatnim czasie już do tego przywykliśmy.

Andi Zeqiri
Stranieri dają jakość. Ale tego lata znów ich przybyło
Ubiegły sezon zakończyliśmy smutną konkluzją wynikającą z kształtu czołówki ekstraklasowych strzelców. Trochę brakuje nam Polaków stanowiących o sile ligi, szczególnie właśnie na pozycjach ofensywnych. Już pal licho konkretne nazwiska – nieco martwiące wydawały się narodowości piłkarzy, którzy byli najgroźniejsi pod bramką rywali.
- Grek
- Szwed
- Fin
- Hiszpan
- Słowak
- Norweg
- Portugalczyk
- Portugalczyk
- Hiszpan
- Kongijczyk
- Polak
Przy czym owym Polakiem na końcu tego zestawienia był Piotr Wlazło wykonujący rzuty karne dla Stali Mielec. Samo to dało naprawdę sporo paliwa wszystkim niechętnym hurtowemu zatrudnianiu obcokrajowców w Ekstraklasie. Ale świadczy też o tym, że do ligi trafiają zawodnicy co najmniej nieźli i to oni świadczą teraz o sile naszej klubowej piłki. I jest ich jeszcze więcej.
Szybki rzut oka na transfery wychodzące – przyjmujemy, że wykupienie gracza po wypożyczeniu nie zwiększa nam licznika obcokrajowców w polskiej piłce względem końcówki ostatniego sezonu. Nawet wówczas letnie okienko przynosi wzrost liczby zawodników z zagranicznym (i tylko zagranicznym) paszportem grających w Ekstraklasie. Takich piłkarzy będziemy mieli w naszych klubach o 22 więcej niż przed startem transferowego szaleństwa. Nawet jeśli często Raków, Legia, czy na początku Widzew są w stanie pobudzić nieco rynek wewnętrzny, to i tak idą z tym w parze ruchy spoza Polski. W niemałej liczbie.
Rekordowe okienko transferowe w Ekstraklasie. Kto wydał najwięcej? [CZYTAJ WIĘCEJ]

Alejandro Pozo
Popularny jak transfery Hiszpanów. Iberyjczycy trzymają się mocno
W życiu są pewne trzy rzeczy – śmierć, podatki i popularność Hiszpanów w Ekstraklasie. To oni byli oczywiście bohaterami największej liczby zagranicznych ruchów tego lata – w sumie siedemnastu znalazło w naszej lidze nowe kluby, przy czym czterech grało już u nas sezon wcześniej, a teraz po prostu zmienili barwy. W sumie mamy ich 31, o ośmiu więcej niż w ubiegłym sezonie. Dobrze radzą sobie również nadal popularni Portugalczycy, których mieliśmy ostatnio na pęczki. Często za sprawą Radomiaka, ale teraz już, co ciekawe, bez większego udziału drużyny z województwa mazowieckiego. I pomimo dziesięciu transferów z udziałem Portugalczyków, tej nacji jest teraz w Ekstraklasie trochę mniej (13 przedstawicieli, względem 20 ubiegłym sezonie).
Niezmiennie jednak to Półwysep Iberyjski powinien nam nieodparcie kojarzyć się z rajem dla naszych dyrektorów sportowych. Stamtąd wywodzi się prawie 18% piłkarzy grających na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce.
Sporo mamy też Chorwatów (13), Francuzów (11), Słowaków (11), Szwedów (10) czy Ukraińców (10).
Na koniec jeszcze rzuciliśmy okiem na wyceny rynkowe ekstraklasowiczów – w czołowej piątce według Transfermarktu znalazło się czterech zawodników ściągniętych do Polski tego lata, w tym dwóch piłkarzy zagranicznych, czyli Noah Weisshaupt i Sam Greenwood. Wysoko są też Andi Zeqiri i Josh Wilson-Esbrand (ex aequo na szóstej lokacie). Potem jeszcze Stelios Andreou i Veljko Ilić z Widzewa, Mauro Perković z Cracovii czy Luis Palma z Lecha.
Wśród wszystkich graczy z Ekstraklasy wycenianych na co najmniej 2 miliony euro (jest ich 47), aż siedemnastu to piłkarze zagraniczni, którzy do Polski trafili w tym letnim okienku. No jest grubo, co tu więcej pisać.
CZYTAJ WIĘCEJ O TRANSFERACH W EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:
- Lech Poznań. Transfery 2025 – rekord, powroty wychowanków, odejście lidera
- Raków Częstochowa. Transfery 2025 – Medaliki znów rozbiły bank
- Pogoń Szczecin. Transfery 2025 – Rekordowe ruchy pozwolą zapomnieć o Koulourisie?
- Legia Warszawa. Transfery 2025 – ruchy, które muszą robić wrażenie
- Widzew Łódź – transfery 2025. Rewolucja kadrowa, ale na boisku na razie bez zmian
Fot. Newspix