Reklama

Wreszcie mamy kadrę, której chce się kibicować

Jakub Radomski

07 września 2025, 22:47 • 5 min czytania 85 komentarzy

Narzekaliście po meczu w Rotterdamie na Piotra Zielińskiego? Dziś zanotował jedną z najpiękniejszych asyst, jakie oglądaliśmy w meczach reprezentacji Polski w ostatnich latach. Mówiliście, że Robert Lewandowski był niewidoczny w spotkaniu z Holandią? Tak, był. Ale Jan Urban powtarzał, że mecz z Finlandią będzie zupełnie inny i kapitanowi kadry będzie w nim łatwiej. Miał rację. Polska miała dziś gorsze chwile, za końcówkę trzeba ją zdecydowanie zganić, ale ogrywając Finlandię 3:1 w niezłym stylu wykonała zadanie. Mamy drużynę narodową, której chce się kibicować. I selekcjonera, który ma pomysł, wie swoje i któremu udało się spoić tę grupę. 

Wreszcie mamy kadrę, której chce się kibicować

Na przedmeczowej konferencji prasowej Jan Urban podkreślał, że był zadowolony z wielu elementów w meczu z Holandią. Mówił też, że chciałby mieć większy wybór zawodników. Można było to odebrać jako zapowiedź tego, że przed Finlandią nie dokona wielu zmian w składzie. Ostatecznie nie zrobił żadnej, mimo że było wiadomo, że to będzie zupełnie inne spotkanie. Mecz, w którym trzeba będzie na rywala ruszyć, grać ofensywnie i strzelać gole. Wziąć rewanż za kompromitację w Helsinkach.

Reklama

Urban znów wiedział, co robi, a misja została wykonana. Gdyby nie 10 ostatnich minut, napisalibyśmy, że w efektownym stylu, ale jednak końcówka i stracony gol plus dużo szczęścia, trochę zacierają świetne wrażenie.

Piotr Zieliński był krytykowany za mecz z Holandią. Dziś kapitalnie podał do Roberta Lewandowskiego

Jeżeli któryś z Polaków był krytykowany po meczu z Holandią, to przede wszystkim Łukasz Skorupski, Sebastian Szymański (oni słusznie) i Piotr Zieliński, w przypadku którego ta krytyka była jednak trochę przesadzona. Dziś Urban zaufał całej trójce. Skorupski, czego można było się spodziewać, nie miał za wiele pracy. Szymański od początku był wyjątkowo aktywny – już w pierwszej minucie ruszył prawą stroną i było groźnie. To on dograł z rzutu wolnego na głowę Przemysława Wiśniewskiego, którego strzał obronił bramkarz Finów. Wiśniewski – odkrycie z Rotterdamu, grający drugi mecz w kadrze – po tej sytuacji rzucił tylko popularne w Polsce słowo na literę „k” i pięć liter. Ale wróćmy do Szymańskiego – w pierwszej połowie oddał jeszcze groźny strzał, obroniony przez Jesse Joronena.

Przemysław Wiśniewski w meczu z Finlandią

Przemysław Wiśniewski w meczu z Finlandią

Zieliński dziś zaczął przeciętnie. W łatwy sposób stracił piłkę, podając do Fina, ale po chwili mu ją odebrał. To jednak taki piłkarz, że może nie grać w pierwszym składzie w Interze, a i tak nagle jest w stanie pokazać coś fantastycznego. Na Stadionie Śląskim przez jakiś czas był w cieniu innych, choćby Matty’ego Casha, który zdobył pierwszą bramkę dla Biało-Czerwonych, ale w doliczonym czasie pierwszej połowy Zieliński pokazał swój kunszt. Spojrzał do przodu i idealnie podał do wbiegającego na czystą pozycję Lewandowskiego. Zrobił to z taką łatwością, jakby chodziło o podanie do boku na kilka metrów. „Lewy” nie miał wyboru, musiał to wykorzystać i chyba wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy Polacy schodzili na przerwę z dwubramkową przewagą.

Radość Lewandowskiego po golu nie mogła dziwić: napastnik Barcelony czekał na bramkę w oficjalnym meczu od 25 maja i trafienia w spotkaniu La Liga z Athletikiem Bilbao. To była najdłuższa taka przerwa u „Lewego” od 15 lat. W drugiej połowie Lewandowski znów mógł się uśmiechnąć: po efektownej akcji Polaków jego strzał obronił bramkarz, ale skutecznie dobił piłkę, podwyższając na 3:0, Jakub Kamiński.

Obrona reprezentacji Finlandii popełniała proste błędy

Było wiadomo, że najgroźniejszym zawodnikiem wśród przeciwników jest Oliver Antman – skrzydłowy Rangersów, który w Helsinkach miał bardzo duży udział przy golu na 2:0 dla Finlandii. Od dziennikarza, zajmującego się fińską kadrą, słyszeliśmy też, że najsłabszą stroną tej drużyny jest linia obrony, składająca się z zawodników dość przeciętnych klubów. Na Stadionie Śląskim to się potwierdziło – defensywa gości gubiła się przy atakach Polaków.

Najpierw jeden ze stoperów fatalnie skiksował, gdy Wiśniewski posłał dłuższe, mocne podanie do Lewandowskiego, i Robert przejął piłkę. Niedługo później obrońca Finów ostro zaatakował Zalewskiego, trochę na zasadzie: „Nie poradzę sobie z nim piłkarsko, to chociaż tak pokażę, że nie będzie mu łatwo„. Gol na 1:0? W pojedynku z Jakubem Kamińskim skompromitował się Matti Peltola, piłka trafiła do Casha i chwilę później zawodnik Aston Villi celebrował gola, imitując uderzenie piłki w golfie. Odbierane jest to jednoznacznie, choć według ojca Casha nie jest to żaden przytyk w stronę uwielbiającego ten sport Michała Probierza.

Druga bramka? Peltola i jego partner ze środka defensywy tylko bezradnie patrzyli, jak Lewandowski wbiega między nich, przyjmuje piłkę i pakuje ją do siatki.

Na minus – końcówka meczu, zdecydowanie. Polacy oddali Finlandii inicjatywę i najpierw mieli szczęście, bo rywale prawdopodobnie dostaliby rzut karny, gdyby nie spalony. Kilka minut przed końcem po błędzie naszej obrony, w tym słabszego dziś niż w Rotterdamie Wiśniewskiego, do siatki trafił znany z Cracovii Benjamin Kallman. Polacy dalej byli cofnięci i padł kolejny gol dla Finów. Zrobiło się już tylko 3:2, ale – kolejny fart. Okazało się, że strzelec faulował Polaka i bramka nie została uznana.

Droga kadro Jana Urbana – podobasz nam się, jesteś fajna do oglądania, ale nie możesz tak prezentować się w ostatnich minutach meczu ze słabym rywalem.

Wygrana Polski oznacza, że zespół Urbana w pięciu spotkaniach eliminacji uzbierał 10 punktów – o trzy więcej od dzisiejszego rywala. Zajęcie drugiego miejsca, oznaczającego baraże, jest bardzo blisko. A gdyby nie tamta klęska w Helsinkach, mówilibyśmy dzisiaj, że możemy jeszcze postraszyć Holendrów i nawet wygrać grupę.

Ale trudno, zostawmy to. Cieszmy się, że Polska zgarnęła trzy punkty i że wreszcie mamy znającego się na swojej robocie oraz odpowiednio zarządzającego grupą selekcjonera. Dziś też wprowadził na boisko trzech „ekstraklasowiczów”: Pawła Wszołka, Bartosza Kapustkę i Kamila Grosickiego.

W Rotterdamie te ruchy mogły szokować, a dziś są normalnością.

Polska – Finlandia 3:1 (2:o)

  • 1:0 Cash – 27′
  • 2:0 Lewandowski – 45+2′
  • 3:0 Kamiński – 55′ 
  • 3:1 Kallman – 88′

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:

85 komentarzy

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama