Reklama

Czy jest w tym kraju inny prezes, który co chwilę tłumaczy, że nie jest pijakiem?

Paweł Paczul

07 września 2025, 15:24 • 6 min czytania 59 komentarzy

Czy jest w Polsce druga osoba na tak wysokim stanowisku jak Cezary Kulesza, która musi równie często tłumaczyć wszystkim, że nie jest pijakiem? Komentarze, wywiady, oświadczenia dotyczące tego, że PZPN z Kuleszą u steru to wcale nie jest banda alkoholików, pojawiają się bardzo regularnie i już samo to nie jest szczególnie poważne. Więcej – jest dość kompromitujące.

Czy jest w tym kraju inny prezes, który co chwilę tłumaczy, że nie jest pijakiem?

Ostatnia historia to mecz Holandii z Polską i relacja byłego piłkarza, a teraz dziennikarza – van der Gijpa – który powiedział o kolacji PZPN-u: – Wódka lała się strumieniami, a towarzystwo „opracowywało strategię” na dzisiejszy mecz. W bojowych nastrojach opuścili lokal późną wieczorową porą.

Reklama

PZPN zareagował najpierw oświadczeniem, pisząc między innymi: – Delegacja liczyła blisko 50 osób, co naturalnie wymagało zaangażowania kilku kelnerów. Wrażenie „pełnych tac” i obfitości zamówień wynika wyłącznie z liczebności grupy.

Całą sprawę skomentował też Kulesza: – Mamy się chować po piwnicach? To była normalna kolacja w restauracji. Posiedzieliśmy, porozmawialiśmy o piłce i wszyscy rozeszliśmy się do miejsc, gdzie byliśmy zakwaterowani. Nie uważam, żeby stało się coś, co trzeba rozdmuchiwać i robić z tego afery.

Zatrzymajmy się przy tej historii. Po pierwsze autor oświadczenia dla PZPN-u sam zrobił problem związkowi, bo przecież jeśli tłumaczysz się z jakiejś kolacji przy użyciu tak memicznych sformułowań jak „obfitość zamówień wynikała z liczebności grupy”, to sam narażasz się na śmieszność. No i oczywiście internet zaczął się z PZPN-u śmiać, doszło tu poniekąd do efektu Barbry Streisand, bo naprawdę ta kolacja nie była żadnym aż tak ciekawym tematem, ale związek tym oświadczeniem doładował mu poziom zainteresowania.

Obrazując: w mieszkaniu był delikatny bałagan, lampa stała krzywo, parę okruszków walało się na stole, ale przyszedł facet z PZPN-u i narobił na dywan.

Po drugie – to, że jakaś tam kolacja jakkolwiek zaczęła żyć swoim życiem i że – tak zdecydował PZPN – trzeba było ją skomentować, jest efektem tego, jakiej opinii dorobił się związek. To znaczy jeśli poprzednia ekipa byłaby na kolacji i dość nieznany Holender zacząłby smęcić, wszyscy wzruszyliby ramionami. Tutaj uwaga została zwrócona, a potem wszystko potoczyło się lawinowo.

Znów obrazując: jeśli Robert Lewandowski dałby sobie zrobić zdjęcie w kasynie, nikt by nie podnosił alarmu. Jeśli byłby to Kamil Grosicki – mielibyśmy narodową historię (tfu, tfu, odpukać). I tak samo jest z PZPN-em, który dorobił się gęby pijaków, więc teraz byle kolacja uchodzi do rangi libacji.

Cezary Kulesza i regularne komentarze o alkoholu

I jeśli Kulesza pyta, czy PZPN ma się chować po piwnicach, to normalnie nie, ale sam doprowadził do momentu, w którym faktycznie trzeba by rozważyć te piwnice, by nie czytać co mecz podobnych relacji. Taka jest skala absurdu. To nie jest pierwszy raz, kiedy PZPN albo Kulesza tłumaczą się z podobnych historii. To cytaty tylko z jednego wywiadu Kuleszy dla „Przeglądu Sportowego” z grudnia 2023 roku:

  • „Nigdy nie zdarzyło się, by działacze z kierownictwa PZPN, w tym również ja, byli pijani na treningu czy w ogóle gdziekolwiek w pobliżu kadry narodowej. Kategorycznie stwierdzam, że nie było i nie ma takich sytuacji”.
  • „Proszę kogokolwiek z tych osób zapytać, czy zdarzyło się choć raz, żebym przyjechał na trening Jagiellonii pijany”.
  • „Pisanie, że ktoś mnie włożył do samochodu, bo sam już nie byłem świadomy tego, co robię, jest tak totalną bzdurą i bezczelnym kłamstwem, że brak mi słów”.
  • „Co za brednie! A dlaczego nie zadzwonicie do Oleksego i nie zapytacie chłopaka, czy byłem pijany?” (chodzi o Marcina Oleksego, któremu Kulesza wręczał nagrodę za najpiękniejszą bramkę roku).
  • „Spotykałem się z Sousą, ale nigdy nie robiłem tego po spożyciu alkoholu”.
  • „Naprawdę ktoś myśli, że to są moje pierwsze wyjazdy z drużynami piłkarskimi i nie mam pojęcia, jak należy się zachować?”.

W innej rozmowie z Przeglądem Sportowym Kulesza tłumaczył się z materiału Gońca:  – Rzekomo autor widział jakieś zdjęcia i nagrania. Nasuwa się pytanie, dlaczego nie przedstawiono tych zdjęć i nagrań? Odpowiedź jest prosta: takie materiały nie istnieją, ponieważ opisywane zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem. W tym tekście przedstawiono insynuacje dotyczące głównie alkoholu, który nigdy nie był ani metodą, ani problemem w pełnieniu mojej funkcji. Naprawdę nauczyłem się tolerować krytykę pod moim adresem, ale ostatnie oszczerstwa dotknęły nie tylko mnie, ale również moich bliskich. Jestem pewny swoich racji. W związku z tym poważnie rozważam obronę swojego dobrego imienia na drodze sądowej. Mam obecnie ważne zadania przed sobą, więc sprawę w całości przekazałem kancelarii prawnej, która analizuje sprawę.

Jak się okazało: nagrania istnieją, ale dziś nie o tym. Wracając więc – był też wywiad w RMF-ie, ten słynny, o siedzeniu bez niczego. Była refleksja, a w zasadzie jej brak w rozmowie na Weszło, bo Kulesza tych słów nie żałował: – Nie, nie żałuję. Pan ma Pepsi na stole, więc nie siedzi pan bez niczego. Reszta została dopowiedziana. 

Była złota myśl o alkomacie: – Żeby stwierdzić, czy ktoś jest pijany, trzeba mieć alkomat. Kiedy prowadzi się samochód i policja zatrzymuje do kontroli, to korzysta właśnie z tego urządzenia. A w naszym przypadku? Naprawdę, można pisać różne niesprawdzone rzeczy, tymczasem ja mam swoje dowody.

Kuleszy bronił kolega od śpiewania Barki, Kamil Bortniczuk, mówiąc w rozmowie z Weszło: – Można było pić alkohol na wyjazdach za Zbigniewa Bońka i było to uznawane za normalne, bo to jest normalne! Dla sponsorów, którzy płacą pieniądze, to jest forma spędzania wolnego czasu i jak ktoś chce się napić whiskey, to ma się tam prawo napić whiskey. Tymczasem za Kuleszy jest to oceniane jako jakaś wielka patologia.

Ktoś powie, że skoro Kulesza i ekipa są pytani, to odpowiadają, ale należałoby się zastanawiać: dlaczego są pytani? Czy środowisko dziennikarskie zmówiło się na tajnych kompletach, że wrzuci ten temat na ruszt i będzie go doglądać co tydzień, czy też Kulesza z kolegami sami naturalnie dostarczają materiału do wątpliwości i pytań?

Komu by się opłacało ciągnąć ten temat, gdyby nie mnogość historii? Czy Boniek co tydzień musiał się tłumaczyć z tego, że jest pijakiem? Nie musiał, kto by chciał strzelać kapiszonami. A Kulesza musi, ponieważ to za jego rządów pojawiają artykuły takie jak ten o przywiezieniu morza wódki do Kataru, filmy z wykonaniem Barki albo innego „zuzizuza”, albo ciosy od kapitana reprezentacji Polski, Roberta Lewandowskiego.

Przypomnijmy, co powiedział Lewandowski: – Nie chodzę z alkomatem i nie sprawdzam ludzi. Ale to fakt – nie mówię, że wszystkich, ale poziom pewnych osób jest żenujący. (…) Na pewnych stanowiskach trzeba oczekiwać i wymagać klasy. To jest ważne. Trzeba wiedzieć, jak się zachować na tym stanowisku i jak zarządzać tym wszystkim.

W żaden sposób nie jest więc tak, że dziennikarze stworzyli problem. Nie – stworzył go Kulesza. I teraz będzie mierzył z nim za każdym razem, przy każdej głupiej kolacji będzie mógł oglądać się za siebie, czy ktoś nie robi mu zdjęcia, z którego mogłaby powstać kolejna afera, nawet jeśli w szklance miałby samą colę, a nie colę z wkładem.

Nie ma więc sensu kierować pretensji do kogoś innego niż do samego siebie. Łatwo się dorobić łatki, trudniej ją odpiąć. A dziś PZPN ma łatkę pijaków i musi to zrozumieć, bo to w zasadzie pierwszy krok do tego, by ten stan rzeczy zmienić.

CZYTAJ WIĘCEJ O PZPN:

Fot. FotoPyk

59 komentarzy

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama