Nabrała się na niego reprezentacja Polski. Fernando Santos został trenerem Biało-Czerwonych, bo był tym, który w 2016 roku doprowadził Portugalczyków do mistrzostwa Europy. Szło mu jednak fatalnie i Cezary Kulesza w końcu musiał go zwolnić. Teraz na Santosa nabrali się ludzie z Azerbejdżanu. Portugalczyk objął tamtejszą kadrę i po dzisiejszym łomocie 0:5 na Islandii jego kadra ma bilans hańby: zero wygranych, dwa remisy i aż dziewięć porażek.

Azerbejdżan prawie wszyscy leją, mimo że drużyna Santosa nie mierzyła się z potęgami. Remisowała tylko z Łotwą i Estonią, w dodatku w obu meczach bezbramkowo, a ulegała 0:3 Haiti, 0:2 Białorusi czy aż 0:6 Szwecji. Dziś dopisała kolejny rozdział wstydu.
Drużyna Fernando Santosa przegrała aż 0:5 z Islandią
W spotkaniu z Islandią niby do doliczonego czasu gry pierwszej połowy było 0:0, ale później Azerbejdżan kompletnie się posypał. Już na 18 minut przed końcem było 0:5. Drużynę Santosa czeka teraz spotkanie z Ukrainą (we wtorek). Rywale – tak zakładamy – mają nadzieję, że azerska federacja nie zmieni selekcjonera, bo chcą nastrzelać sporo goli.
Santos jako trener Azerbejdżanu wywalczył dwa punkty w 11 spotkaniach, co daje kompromitującą średnią 0,18 punkta na mecz. Bilans bramkowy kadry za jego kadencji? 4:29. Jego drużyna jest na poziomie San Marino.
Czy w Azerbejdżanie w końcu zrozumieli, że mają do czynienia z trenerskim przebierańcem?
Fot. Newspix.pl
WIĘCEJ O PIŁCE NA WESZŁO:
- Dlaczego wejście Pawła Wszołka z Holandią było dobre i ważne?
- Młodzieżówka Brzęczka ograła Macedonię
- Bohater meczu z Holandią zszedł z bólem. Ale są dobre wieści